– Obsypywałeś mnie błyskotkami, oczarowałeś obiecankami, a teraz niszczysz moje życie zawodowe – syknęłam rozwścieczona do Tomasza, kiedy z durną miną gapił się, jak wychodziłam z biura przełożonego, trzymając w dłoni wypowiedzenie. – Przez twoje zachowanie teraz jestem bez roboty, tylko z tego powodu, że z tobą zerwałam. Żenujący jesteś.
Nie odzywał się ani słowem, wlepiając wzrok w podłogę.
Zwodził mnie
Ciężko to było nazwać związkiem. Owszem, dzieliliśmy łóżko i urywaliśmy się czasem na parę dni poza miasto, ale wszystko było okryte tajemnicą. Wiecznie chowaliśmy się przed światem. W pewnym momencie po prostu miałam dość. Wiedziałam, że stać mnie na coś lepszego.
Marzyłam o zwyczajnej relacji, stabilizacji. O facecie, z którym mogłabym spędzać czas częściej niż kilka wieczorów czy nocy w miesiącu. Tomek ciągle mamił mnie wizją rozwodu, ale nic z tego nie wychodziło.
– Daj mi trochę czasu, jeszcze parę tygodni – błagał. – Porozmawiam z Dorotą szczerze. Nasze małżeństwo to fikcja, lada moment weźmiemy rozwód.
Ale te chwile zamieniły się w dwa lata. Nie czułam zazdrości wobec żony Tomka. Byłam przekonana, że nie żywi do niej już żadnych uczuć, a plotki głosiły, że ona również miała romans.
Przeprowadzenie rozwodu stanowiło dla nich nie lada wyzwanie z powodu posiadanego majątku. Zarówno on, jak i ona, pragnęli zgarnąć dla siebie największy możliwy kawałek tortu, a najmniejsza wzmianka o podziale dobytku prowadziła do karczemnych kłótni i awantur. Cóż, taka już była cena, jaką Tomek musiał zapłacić, jeśli chciał być ze mną. Nawet jeśli oznaczało to utratę sporej sumy pieniędzy.
Miałam dosyć
W końcu postawiłam sprawę jasno: albo doprowadzi rozwód do końca, albo ja się zmywam. Miałam na myśli oczywiście odejście od niego, a nie z roboty.
Chociaż oboje byliśmy zatrudnieni w tym samym przedsiębiorstwie, nie miało to wpływu na moje osobiste sprawy. Potrafiłam skutecznie rozgraniczyć skomplikowane relacje od kwestii służbowych. Tomasz nie był moim przełożonym. Owszem, zajmował wyższe niż ja stanowisko w hierarchii firmy, ale nie podlegałam mu w bezpośredni sposób.
Pracowałam w odrębnym dziale, sumiennie wywiązywałam się ze swoich zadań i byłam o krok od zapowiadanego awansu. Tomek nie dotrzymał słowa i nie złożył pozwu rozwodowego w terminie, który mu wyznaczyłam. Dla mnie było to równoznaczne z tym, że nasz romans dobiegł końca.
W końcu miałam dosyć ciągłego chowania się i udawania, że jestem jedynie ozdobą u jego boku. Tomek wpadł w szał. Był pewien, że szybko ulegnę, gdyby tylko sprawi mi następny naszyjnik albo zaproponuje wspólny wypad w góry na kilka dni.
Chciał mnie kupić
Ale nie teraz. Czułam ogromną złość i rozczarowanie tym, w jaki sposób mnie traktował. W końcu poczułam w sobie dość siły, żeby to zakończyć. Wszystkie ciepłe uczucia, które do niego żywiłam, po prostu wyparowały.
Wydawało mi się, że znam go na wylot i wiem, że jest przyzwoitym facetem, który zawsze życzy mi jak najlepiej. A tu nagle taka niespodzianka. Zwolnienie z pracy.
– Chcesz się na mnie odegrać? – zapytałam go prosto z mostu. – Za to, że z tobą zerwałam, nie mam ochoty więcej lądować z tobą w łóżku i czekać w nieskończoność, aż wreszcie ogarniesz swoje sprawy rodzinne?! Na samym początku daliśmy sobie słowo, że nasze prywatne życie w żadnym wypadku nie będzie miało wpływu na kwestie zawodowe. I co, teraz już to nie obowiązuje? Bo po raz pierwszy postąpiłam wbrew twojej woli?!
– Przemyśl to dobrze – rzucił z głupkowatym uśmieszkiem. – Jesteś dla mnie ważna, tworzyliśmy świetny duet. Dam ci słowo, że się rozwiodę. Jeżeli zmienisz decyzję, pogadam z twoim przełożonym. On wciąż może anulować ten wybór.
Byłam totalnie zszokowana
– Nie wierzę, że zmarnowałam 2 lata życia dla takiego padalca jak ty – warknęłam, wbijając w niego wzrok. Wcisnęłam zwolnienie do kieszeni i ruszyłam w stronę swojego biurka.
Mówiąc szczerze, znalazłam się w niezbyt komfortowym położeniu. Spłacam samodzielnie pożyczkę na mieszkanie, a do tego wydałam połowę tego, co udało mi się odłożyć, na auto, o którym od dawna marzyłam.
Pracodawca zapłacił mi za miesiąc, co wynikało z okresu wypowiedzenia. W popłochu zaczęłam rozglądać się za nowym zajęciem. Miałam doświadczenie, dobre opinie od poprzednich szefów, odpowiednie wykształcenie, ale nawet w sporej miejscowości znalezienie sensownej roboty w ciągu paru tygodni graniczy z cudem. Czasami poszukiwania trwają parę miesięcy. Perspektywa plajty finansowej stanęła mi przed oczami.
Nie poddałam się
Zaczęłam od wystawienia na aukcjach w sieci wszystkich precjozów, które przez ostatnie dwa lata otrzymałam od mojego byłego faceta. Kosztowne kolczyki, wisiorki, obrączki oraz bransoletki trafiły do zadowolonych nabywczyń. Uzyskałam dzięki temu kilka patyków. Nie byłam już w stanie znieść widoku tych świecidełek, a co dopiero Tomka. Tym bardziej nie wchodziło w grę bym do niego wróciła i przyjęła ochłap w formie roboty.
Byłam przekonana, że niespodziewane zlikwidowanie mojego etatu było efektem zmowy z Michałem, moim przełożonym. Michał przystał na to, bo sam miał w tym swój cel. Tomek organizuje kontrakty od firmy swojego brata dla żony Michała. Wszystkie te transakcje są ze sobą ściśle powiązane. W takiej sytuacji nie miałam żadnych szans.
Po ośmiu tygodniach bez roboty zdecydowałam się przyjąć cokolwiek, nawet jeśli było poniżej moich umiejętności, a wynagrodzenie o trzydzieści procent niższe niż w poprzednim miejscu zatrudnienia. Nie widziałam innej opcji. Potrzebowałam zapewnić sobie stały dopływ gotówki.
Znalazłam zatrudnienie w banku jako młodsza specjalistka. Miało to jednak pewne plusy: fajnych ludzi, nowe kumpele i przyjemny klimat w pracy.
„Jakoś dam radę to przeczekać – pomyślałam sobie. – W końcu będę rozglądać się za czymś lepszym”. Jakieś pół roku po tym, jak odeszłam, zadzwonili do mnie ludzie z byłego działu kadr. Chcieli się spotkać. Przeszło mi przez myśl, że może brakuje im jakiegoś mojego podpisu w papierach.
Sytuacja się odwróciła
Dwa dni po tej rozmowie ku mojemu zaskoczeniu usłyszałam w słuchawce głos Michała – mojego dawnego przełożonego.
– Dzwonię tylko po to, żeby mieć pewność, że się pojawisz – powiedział niepewnie i pokornie. – To dla mnie naprawdę ważne.
– Zaraz, zaraz, a co ty masz z tym wspólnego? – zdziwiłam się. – Dostałam wezwanie z kadr, podobno jakieś dokumenty muszę uzupełnić czy coś w tym stylu.
– Hm, no nie do końca o to chodzi… – odparł niepewnie. – Ale lepiej o tym pogadać na żywo. Wpadnij do mnie, to wszystko ci wyjaśnię.
Kiedy tylko się zjawiłam, Michał, zawstydzony niczym dzieciak złapany na gorącym uczynku, podał mi wydruk z ofertą zatrudnienia.
– Chcę cię za to przeprosić – zaczął z miną zbitego psa. – Już w momencie, gdy składałem podpis na twoim wypowiedzeniu, wiedziałem, że źle robię. To było nie fair w stosunku do ciebie, a poza tym zaszkodziło naszemu zespołowi. Jesteś nam bardzo potrzebna. Tylko zrozum mnie, proszę. Tomek mi zagroził. Miał na mnie jakiegoś haka. Stwierdził, że jak nie podpiszę, to mnie wyrzuci z roboty. Wiesz, on miał dojścia do zarządu. Na całe szczęście już nie ma…
Zła karma wraca
– Jak to? – zaciekawiłam się.
– Już tu nie pracuje – Michał wyjaśnił z entuzjazmem. – Gdyby dalej był zatrudniony, nie namawiałbym cię do powrotu. Doskonale zdaję sobie sprawę, że coś was łączyło. Tomka zwolnili w poprzednim miesiącu. W oficjalnym komunikacie podano, że „zamierza rozwijać swoją karierę poza naszą firmą”. Jednak nieoficjalnie wiadomo, że popadł w niełaskę prezesa. Przez ostatnie pół roku osiągał dramatycznie słabe rezultaty. Nie wyraził zgody na zmniejszenie wynagrodzenia, więc dyrektor go wyrzucił. I całe szczęście.
Zgodziłam się wrócić, ale na własnych zasadach. Michał wszystko to dla mnie wynegocjował – dwadzieścia procent więcej na koncie i trzymiesięczny okres wypowiedzenia. Kiedy Tomek usłyszał, że znów pracuję w firmie, po prostu oszalał. Pewnego dnia moja znajoma natknęła się na niego na mieście i nie mogła się powstrzymać, żeby przekazać mu tę nowinę.
No cóż, aktualnie facet ma naprawdę przechlapane, i to nie tylko przeze mnie. Ponoć jego żona wreszcie z własnej inicjatywy złożyła papiery rozwodowe, wynajęła najlepszych adwokatów i planuje zostawić go z niczym.
Kamila, 33 lata
Czytaj także:
„Okłamuję rodziców, że robię karierę w mieście. Wstydziliby się mnie, gdyby wiedzieli, skąd mam tyle kasy”
„Zakochałem się w kobiecie, która na parkiecie rozgrzała mnie do czerwoności. Ale został po niej tylko żółty sweterek”
„Z miłości sponsorowałam karierę mojego chłopaka. Tymczasem on wzbogacał swoje doświadczenie z kimś zupełnie innym”