Wersja make-up’u sprzed dwóch dekad nie kojarzy się pewnie z klasą i elegancją, a raczej wstydliwymi fotkami, które już dawno wylądowały na śmietniku. W nowoczesnej wersji lata 80-te są jednak o wiele bardziej soczyste, snobistyczne i krzyczące jakością, nie jej brakiem. Krótka powtórka z zasad…
Makijaż w stylu 80-ties, musi być przesadzony i mocny, do kompletu z wielką, natapirowaną fryzurą. Olbrzymie musiały być przecież nawet ramiona, które poszerzałyśmy do obłędu poduszkami. Sięgamy więc po dużo pogrubiającej mascary, intensywnie czarne eyelinery, tony cieni do oczu w odcieniach zieleni i błękitu. Usta muszą być solidnie zaznaczone konturówką, zaś szminka dawać wrażenie zamożności i prestiżu. Minimalizm jest niewskazany.
Odwaga przejawia się także w kolorach – żółć, fuksja, pomarańcza są stale na tapecie; te dwa ostatnie nawet sprzedają się w wielce popularnym duecie. Kolory na twarzy nosi się bowiem z dumą, jakkolwiek fluorescencyjne i nienaturalne wydają się w porównaniu z klasycznym makijażem.
Wreszcie, wszystko jest jaskrawe, nasycone pigmentem do granic wyobraźni. Firmy kosmetyczne prześcigają się w tworzeniu palet przypominających zestaw farb malarza-surrealisty. Olbrzymią popularnością cieszą się odcienie naśladujące barwę szlachetnych kamieni – kobieta epatuje swoją siłą.
Idąc za trendem, firma Deborah już oferuje pełną linię do makijażu a'la lata 80-te. Do dyspozycji mamy więc podwójne cienie Hi Tech, o niesamowicie wysyconych, opalizujących barwach, które można nakładać na sucho (elegancko) lub mokro (dramatycznie). Do wykończenia oprawy oczu jest kredka 24ORE o intensywnym kolorze i miękkiej konsystencji, zaś na policzki podwójny róż wypiekany. Usta zaznaczamy pomadką Atomic Red Mat, w kolorze czekolady lub śliwki, która pielęgnuje naskórek dzięki zawartości witaminy E i C, oraz konturówką w tych samych odcieniach.
Agata Chabierska