To jedna z najbardziej kontrowersyjnych aktorek młodego pokolenia. Ambitna i zdolna, a przy tym piękna Natalie już w wieku 13 lat zwróciła na siebie uwagę branży. Znalazła się m.in. na okładkach „Elle” i „Vanity Fair”. Przez lata przekornie broniła się przed wizerunkiem typowej gwiazdy. Teraz, gdy zapracowała sobie na status wielkiej aktorki, już trochę swobodniej mówi o swoich modowych upodobaniach.
Niepokorna Natalie
Od zawsze była zbuntowana. Urodziła się w Izraelu (ma przy tym polskie korzenie). Jej tradycyjne poglądy wydawały się dziwne w liberalnym Nowym Jorku, gdzie się wychowała. W szkole i na studiach ukrywała się pod innym nazwiskiem, nosiła zwykłe szare ciuchy, by się nie wyróżniać. Odrzucała rozbierane role, tłumacząc się surowymi zasadami. Dopiero w filmie „Closer” wbrew woli rodziców zagrała striptizerkę. Ale nikt nie ośmielił się jej już wtedy krytykować – miała bowiem na koncie kilka znakomitych ról (także w teatrze) i opinię poukładanej ambitnej dziewczyny. Portman nie chciała, by ludzie oceniali jej aktorstwo na podstawie wyglądu – zawsze miała pretensje do losu, że jest taka ładna. Do kilku ról pozwoliła się wręcz oszpecić – do „V jak Vendeta” zgoliła głowę na łyso, do „Duchów Goi” pozwoliła ucharakteryzować się na starą, szczerbatą kobietę. Chciała w ten sposób udowodnić, że jej siłą jest talent, nie uroda. Udało się. Paparazzi na próżno szukali w jej wizerunku i zachowaniu sensacji. Natalie zawsze była skromna i skupiona na nauce i aktorstwie. Ubierała się w zwykłe dżinsy i wojskowe kurtki w stylu Mao. W końcu dostrzeżono urok w jej nonszalanckim wyglądzie i swobodnych, „niezaplanowanych” stylizacjach. Dziś jej „zwyczajne” ciuchy są czymś cool.
Fashionistka aktywistka
Teraz, gdy jest sławna, zaczyna oficjalnie mówić o modzie. Ale wbrew oczekiwaniom nie przyjaźni się jak inne aktorki z projektantami, nie bywa na pokazach. Dla firmy, która produkuje „wegańskie” buty (takie,w których nie wykorzystano skóry ani żadnych innych surowców zwierzęcych), zaprojektowała linię ekologicznych butów. Od zawsze jest wegetarianką i nienawidzi futer swojej mamy. Nie dla niej luksus – drogie ubrania produkuje się przecież w krajach Trzeciego Świata. Natalie nie chce współfinansować ubrań szytych przez dzieci. Na co dzień pozostaje wierna dawnym upodobaniom: wybiera kraciaste koszule, wygodne T-shirty i ekologiczne płócienne torby. Tylko na premiery i specjalne okazje wypożycza suknie kreatorów. Ostatnio najczęściej pokazuje się w Armanim, Chanel, Pradzie. Ale poza czerwonym dywanem Natalie w eleganckiej kreacji możemy zobaczyć tylko na okładkach pism. Dla „Vanity Fair” aktorka wystąpiła nawet w sukni Audrey Hepburn ze „Śniadania u Tiffany’ego”. Ta słynna suknia miała być następnie wystawiona na charytatywnej aukcji. Sesja wpłynęła więc na zwiększenie wartości sukni. Dochód ze sprzedaży kreacji oddano potrzebującym w Indiach. Przy okzaji wszyscy zapamiętali, że urocza filigranowa Natalie wygląda tak samo pięknie jak pierwsza właścicielka sukni – Audrey Hepburn.
Kobieta kameleon
Do historii przeszły odważne fryzury Natalie. Poza wspomnianym wojskowym jeżykiem aktorka nosiła już loki (ciemne i jasne), różową perukę (jako element filmowej stylizacji), fale w stylu lat 40., a nawet punkowego irokeza! Najbardziej jednak pamiętamy uroczą fryzurkę Matyldy z filmu „Leon zawodowiec”. Kilka lat później Natalie wyznała, że krótkie włosy pozwalały jej się poczuć doroślej. Pomijając szalone fryzury, Natalie stawia na naturalność. Nie używa szminki, najwyżej lekko maluje oczy. Nie przepada też za biżuterią, tylko czasami wybiera kolczyki. Brak stylizacji na co dzień rekompensują jej skomplikowane charakteryzacje na planach filmowych. Wkrótce zobaczymy, jak wcieliła się w XVI-wieczną angielską damę w filmie kostiumowym „Kochanice króla”, gdzie konkuruje z inną pięknością – Scarlett Johansson.
P.M. / HOT