Na samym początku wpisu na swojej stronie Sara odnosi się do krytykowanego zdjęcia wyborczego :
Jak można oddać głos na kogoś kto na zdjęciu wygląda jak umarlak? Jak można zaufać komuś kto zmęczony jest życiem i ma głęboką depresję w oczach? Tacy ludzie zwykle kandydują. To niby oni mają zmieniać Polskę? - pyta.
Stereotypowe myślenie speców od marketingu politycznego jest przerażające. W większości wywiadów wypowiadali się, że ktoś kto pokazuje się w bikini musi mieć słaby program wyborczy. Czyli idąc tym tropem rozumowania ktoś kto założy na siebie worek od ziemniaków , habit, lub elegancką suknię powinien mieć program rewelacyjny?
My uważamy, że elegancki strój jest najodpowiedniejszym wyborem na taka okoliczność.
Pojawiły się w stosunku do mojego plakatu zarzuty, że to nie jest poważne podejście do samorządu. Cóż... A co jest poważne? Łapówki, korupcja i znajomości, które są powszechne w polskiej polityce? Stare pryki wyciągające obleśne łapy po łapówki, karierowicze i niekompetentni nieudacznicy są lepszą alternatywą, niż uczciwa,niezależna, ambitna, szczera i młoda dziewczyna?
Następnie Sara May podaje powody, dla których słabo ocenia swoje szanse w kampanii wyborczej :
Dlaczego raczej sceptycznie oceniam swoje szanse?
- na listach wyborczych będę wpisana jako Katarzyna Szczołek, a nie jako Sara May ( pseudonim bardziej kojarzony)
- startuję z listy 35, wspólnoty samorządowej „ Nasze Miasto" a jak wiadomo największe szanse mają listy dużych partii.
- mam miejsce 11 a zwykle wchodzą kandydaci z 1 lub ostatniej pozycji
- mamy społeczeństwo konserwatywne i katolickie , więc forma mojej kampanii może być dla niech zbyt kosmiczna
- jestem na zdjęciu za ładna, co może spowodować alergię na mnie wielu pań
- niektórym nie mieści się w głowie, że dziewczyna może być inteligentna i atrakcyjna zarazem
- moja kampania była bardziej globalna niż lokalna i ten typ podejścia do promocji sprawdziłby się lepiej gdyby dotyczył kandydata do sejmu