Glenn O’Brien: „Przyznaję, że miewam takie dni. Zazwyczaj winię za to swoją żonę, która zmonopolizowała naszą sypialnię i, co za tym idzie, garderobę. W moim przypadku źle dobrany strój jest raczej wynikiem roztargnienia i niedopatrzenia niż niewiedzy w kwestiach mody. Kiedyś na ważne spotkania biznesowe zdarzało mi się przyjść w poplamionych spodniach. Dopóki nie usiedliśmy przy stole, plamę starałem się ukryć aktualnym wydaniem „New York Timesa”. Raz wyszedłem z domu z popsutym zamkiem w spodniach i zorientowałem się dopiero w taksówce. Na szczęście nikt nie zapytał, dlaczego cały dzień chodzę ze swetrem przewiązanym w pasie. Takie rzeczy przydarzają się każdemu mężczyźnie. Jeśli mogę, to wracam do domu, żeby się przebrać. Jeśli nie mam czasu, liczę na to, że jestem na tyle przystojny, że nikt nie zauważy mojego zepsutego zamka”.
Glenn O’Brien to niekwestionowana legenda mody, krytyk muzyczny i kolekcjoner sztuki. Swoją przygodę z dziennikarstwem zaczynał w „Interview” jeszcze za czasów Andy’ego Warhola. Kolumnę The Style Guy prowadzi od 1996 roku. Najpierw w magazynie „Details”, teraz w „GQ” z charakterystycznym dla siebie poczuciem humoru udziela porad i odpowiada na pytania czytelników w sprawach stylu i dobrych manier. Jego felietony to lektura obowiązkowa już dla kilku pokoleń mężczyzn.
Gdy w 2009 roku magazyn „GQ” uznał go za jednego z 10 najbardziej stylowych mężczyzn Ameryki, Glenn postanowił zebrać swoją ponad 30-letnią wiedzę na temat mody i etykiety i napisał poradnik „How To Be a Man: A Guide To Style and Behavior For The Modern Gentleman” (Jak być mężczyzną: poradnik o stylu i etykiecie dla współczesnego dżentelmena), w którym w ponad 40 rozdziałach dzieli mężczyzn na „elegancików” i „kolesiów” oraz radzi między innymi, jak spakować się na wycieczkę na Bermudy, czy nosić japonki w miejscach publicznych (nigdy!) i jak starzeć się z godnością. Polecamy mężczyznom w każdym wieku.
Paryski szyk
Jak zmienić się w prawdziwą paryżankę, radzi sama Inès de la Fressange – 54-letnia modelka, pierwsza muza Karla Lagerfelda i niekwestionowana ikona mody. Uwielbiana przez francuskie „Elle” i „Vogue’a” za styl „eleganckiej chłopczycy”. Jako pierwsza w historii podpisała ekskluzywny kontrakt reklamowy z domem mody Chanel. Jednak drogi Karla i Inès rozeszły się pod koniec 1989 roku, kiedy modelka zgodziła się pozować do popiersia Marianny – symbolu Republiki Francuskiej.
Nieoficjalnie mówiono, że Karl nie chciał dzielić się swoją muzą z całą Francją. Ostatnio jednak nastąpiło wielkie pojednanie i Inès pojawiła się na wybiegu podczas pokazu kolekcji Chanel na wiosnę 2011. Po autobiografii w 2002 roku teraz wydała swój pierwszy poradnik „Parisian Chic: A Style Guide by Inès de la Fressange” (Paryski szyk: poradnik stylu Inès de la Fressange). Znajdziecie w nim odpowiedź, jak Inès za pomocą kilku dodatków zmienia zwykły strój na co dzień w wieczorową kreację.
Autorka ujawnia również dobre i złe strony mieszkania w europejskiej stolicy mody oraz zdradza adresy swoich ulubionych butików, restauracji i kawiarni. Jednym słowem, wszystko, co musicie wiedzieć, jeśli wybieracie się tej wiosny do Paryża.
Idealna pani domu
Książkę „The Art of Being a Well Dressed Wife” z przymrużeniem oka polecamy wszystkim paniom domu, bez względu na ich małżeński staż. Na fali fascynacji modą lat 50. Victoria & Albert Museum w Londynie postanowiło ponownie powołać do życia poradnik projektantki Anne Fogarty, po raz pierwszy wydany w 1959 roku.
Autorka, uważana za jedną z twórczyń stylu powojennej Ameryki, w zabawny sposób opowiada o tylko z pozoru błahych sprawach, takich jak: porządek w szafie („Komplet identycznych wieszaków nada twojej szafie spójność. To dobrze wpłynie na twoje samopoczucie, kiedy ją otworzysz i zobaczysz, że wszystko ładnie wygląda”), dobranie stroju do okazji („Jeśli czujesz, że impreza skończy się siedzeniem na podłodze, nie wkładaj obcisłej sukienki”), robienie zakupów („Kupuj ubrania tylko wtedy, kiedy jesteś w dobrym nastroju, inaczej dokonasz złych wyborów”) i podróżowanie z klasą („Szczerze mówiąc, wolałabym zostać w domu niż podróżować tylko z trzeba parami butów.
W zeszłym roku na 10-dniowy wypoczynek w Boca Raton zabrałam 18 sukienek i 20 par butów”). Gdybyśmy posłuchali rad Anne i zabierały 20 par butów zamiast trzech, to dzisiaj opłata za nadbagaż byłaby większa niż koszt biletu lotniczego.