Pamiętacie jak to się zaczęło? Zachwyt romantycznymi komediami, opowieści o rycerzu, który wybawiał swoją damę z rąk smoka w wersji dla dorosłych? To właśnie ukochana przez niemal wszystkich "Pretty Woman" lat 90-tych rozpoczęła swego rodzaju boom na romansidła w wersji komediowej. Od tej pory baśnie w wersji dla dorosłych taśmowo wprowadzane były do kin.
Ona i on. Ona piękna i ambitna… On równie przystojny, ale w dodatku także niesamowicie bogaty. Żyją w dwóch światach. Ona jest prostytutką i obraca się wśród alfonsów, narkomanów. Z trudem wiąże koniec z końcem. On jest szefem dużej firmy, obraca się w wyższych, snobistycznych sferach. Szanse na ich spotkanie w realnym świecie są minimalne, ale przecież jesteśmy w Hollywood… A tu wszystko może się zdarzyć.
Wszyscy wiedzą, jak się skończy. Vivian i Edward (bo tak nazywają się główni bohaterowie) zakochują się w sobie i po licznych perturbacjach padają sobie w ramiona w scenie finałowej. Ups… Zdradzamy zakończenie, na usprawiedliwienie dodajmy, że tak się kończy 99% komedii romantycznych.
Zobacz także: „Big Bang” - najbardziej kultowe dialogi od czasów „Rejsu”
Bajkowość. Szara rzeczywistość w której zazwyczaj się żyje nie jest przyjemna, męczy, a często nawet daje w kość. Dlatego nie dziwi, że wielu korzysta z każdej okazji by choć na chwilę od niej uciec. Sposoby są różne… I jednym z nich jest właśnie zanurzenie się w świat wyimaginowany przez filmowców. W komediach romantycznych niewiele ma on zazwyczaj wspólnego z szarością, mieni się feerią barw, pełny jest tego wszystkiego czego na co dzień nie widać, lub widać bardzo rzadko.
Filmowa baśń, w której mamy do czynienia z ludźmi w tydzień odmieniającymi całe swoje dotychczasowe życie, realizującymi swoje marzenia jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. To są czary, które mogą zdarzyć się właśnie w Hollywood.
Zobacz także: BABA MOVIE >>>
Siła Happy endu, na samym końcu pojawia się rycerz na współczesnym białym koniu, a księżniczka stoi na szczycie wieży… Czy trzeba czegoś jeszcze?