Nie uważa się za szafiarkę, a modą interesuje się zaledwie ponad dwa lata. Z zawodu rysowniczka, miłośniczka sztuki i fantasy. Shalafi O. traktuje modę jako grę, w której jest niekwestionowaną zwyciężczynią.
Co oznacza twój enigmatyczny nick Shalafi Ornanza?
Imię Shalafi, które zazwyczaj jest źle wymawiane, zaczerpnęłam z tekstu piosenki i na początku służyło jako nick mojej postaci w popularnej grze MMO. Nazwisko jest całkowicie zmyślone – tak więc, nie kryje się za tymi słowami żadne konkretne znaczenie czy symbolika. To dobrze, mam szansę sama, swoją działalnością, je zaszczepić.
Od jak dawna blogujesz i skąd pomysł na blogowanie?
Prowadzę blog od mniej więcej roku. Skąd pomysł? Sama nie wiem, szukałam po prostu swojego miejsca w sieci, obszaru gdzie samodzielnie będę ustalać zasady, subiektywnie je zmieniać i dostosowywać do aktualnych potrzeb, wyżywać się na modzie, być bezkarną i wolną. Gdzie oprócz zdjęć będę mogła się dzielić nawet najmniej popularnymi poglądami, chcę być opiniotwórcza, ale nie specjalnie zależy mi na obiektywizmie.
Tłumaczysz swoje notki na język angielski, masz również zagranicznych gości na swoim blogu?
Tak. Tłumaczę blog dlatego, że dużo na nim piszę (nie samymi zdjęciami człowiek żyje). Z doświadczenia wiem, że wchodząc na zagraniczny blog, z lenistwa nie kopiuję tekstu, by wkleić na google translation (przyznaję się ;p), wolę gdy od razu jest w języku, który rozumiem, czyli np. angielskim. W ten sposób dbam o komfort czytelników.
Prezentowane stylizacje nosisz na co dzień?
W przeważającej liczbie tak, nawet te najbardziej awangardowe. Nie ukrywam jednak, że lubię zaszaleć i wystylizować się tylko do zdjęcia. Bardzo zależy mi, by prezentować na blogu to, co naprawdę noszę, ale taka sztuka dla sztuki też mnie pociąga. Niekiedy celowo wzbogacam użytkowe zestawy jakimś elementem (np. koroną), który dyskwalifikuje set na ulicę. Wybujała wyobraźnia może być zmorą, ja staram się pozytywnie tę energię spożytkować, ale czasem wolę napisać opowiadanie, niż usilnie próbować wyrazić abstrakcje w ubiorze. Przelewanie na papier myśli i surrealnych historii to moje drugie hobby.
Moda to dla ciebie zabawa?
Pytanie trafione w dziesiątkę. Oczywiście, że moda to zabawa albo nawet GRA. Tylko, że bez zasad, za to z surową punktacją i niesamowitą ilością innych graczy. Brzmi nieco agresywnie i anarchicznie, ale warto tak na modę patrzeć, można się otworzyć, być kreatywnym, wyszaleć się. Staram się modę traktować jako szeroko zakrojone zjawisko, śledzę co w trawie piszczy, ale nie przeszkadza mi to w indywidualnym kreowaniu stylu.
Zainteresowanie modą to raczej hobby czy styl życia?
W moim przypadku moda jest czymś pomiędzy tymi hasłami. Do niedawna była jedynie hobby, teraz stoję przed wyborem. Chciałabym dalej spełniać się w tym obszarze, daje to mnóstwo satysfakcji, pozwala się rozwijać, ale wtedy wykracza się poza granice samej mody. Jestem za tym by iść za ciosem, ale także rozumiem, że niekiedy trzeba się zatrzymać – tylko jak wyczuć moment?
Moda jest dla ciebie również źródłem dochodu. Wiem, że pracujesz dorywczo jako stylistyka – personal shopper.
Tak, zajmuję się takimi usługami, jak personal shopper czy stylista, jednak jeszcze nie na szeroką skalę. Nie jestem pewna jak sprawy się w najbliższej przyszłości potoczą. Czas pokaże w jakim kierunku będę się rozwijać.
Uważasz się za szafiarkę?
Nie. Termin szafiarstwo nie posiada definicji. U zarania był to ruch, który rozumiano jako kreowanie stylu za małe pieniądze. Szafiarki były kojarzone z second-handami i domową wytwórczością na niskim poziomie – już to mnie od nich odróżnia. Ciągnąc temat dalej, obecnie to zjawisko jest o wiele bardziej zróżnicowane, zaczyna się rozmywać, rozbijać na podkategorie i tym samym uważam, że termin jako taki, niosący ze sobą jakąś konkretną informację, zaniknął. Słowo „szafiarki” nic obecnie dla mnie nie znaczy, a jeszcze dwa lata temu odbierałam go negatywnie, była to dla mnie społeczność, do której wcale nie chciałam należeć i być z nią kojarzona. Mam inne cele, odmienne założenia, jestem bardziej ideologiem z socjologicznym zacięciem niż shopperem.
Które polskie szafiarki, według ciebie, zasługują na szczególną uwagę?
Nie będę pokazywać palcem, ale te, które: są kreatywne, same definiują swój styl – nie potrzebują określeń typu: boho, retro, punk czy „szafiarsko”, są nieprzewidywalne.
Gdzie się ubierasz?
Gdzie mnie nogi zaniosą... Uwielbiam wchodzić do sklepów z elegancką odzieżą, gdzie grupa docelowa klientek to nowoczesne kobiety 30+. Znajduję tam pozornie klasyczne ubrania, które zestawiam po swojemu, uzyskuję nową jakość i życie dla nich. Mam kilka ulubionych miejsc, sprawdzonych salonów, ale bardzo lubię być zaskakiwana – jeśli tylko mam czas, szukam, a jeśli mam bardzo dużo czasu, to staram się projektować coś swojego, właśnie przeżywam prawdziwą nawałnicę pomysłów. Docelowo chciałabym ubierać się u siebie – brzmi dosyć dziwnie.
Skąd czerpiesz inspiracje? Kto jest dla ciebie ikoną mody?
Nie interesuję się celebrytami, tematyczne media też rzadko mogą mnie przyciągnąć. Świat ludzi świetnie wystylizowanych zauważam i akceptuję, lecz go nie przeżywam, dlatego ikony mody nie mam. Nie inspiruje mnie także nic konkretnego, czasem jest to sen, czasem kamień lub po prostu nowa rzecz w szafie. Myślę, że przede wszystkim, jeśli można w ogóle tak powiedzieć, inspiruje mnie okazja. Ubrać się odpowiednio do okazji to dla mnie zawsze kreatywne wyzwanie, które z chęcią podejmuję.
Jak opisałabyś swój styl?
Mogłabym stworzyć jakąś formułę, ale czuję, że to syzyfowa praca, ponieważ najpewniej za miesiąc się zdezaktualizuje. Mój styl do definiowanie stanów wewnętrznych, materializowanie koncepcji, humoru, a nawet uprzedzeń. Można by powiedzieć, że poniekąd traktuję stylizację jak sztukę, którą na co dzień się zajmuję. Od własnego stylu wymagam by mówił o mnie, ale nie za mnie. Interesuje mnie komunikacja niewerbalna. Lubię kolory, nie lubię słowa „pasuje”, urzekają mnie ciekawe dodatki, a odrzucają supermodne gadżety.
Stylizacje Shalafi O. podkreslają różnice - jej styl jest bardzo indywidualny. Elegancja i surrealizm przeplatają sie ze sobą, tworząc harmonijną całość. Klasyka miesza sie z trendami futurystycznymi - co jest bardzo trudne, ale Shalafi O. przychodzi to z łatwością. Chętnie zobaczyłabym więcej takich fantazyjnych kreacji na ulicach - Magda Balul, redaktor działu Moda.
Wkrótce Shalafi O. czeka mała przeprowadzka. Jej blog zostanie przeniesiony pod adres: shalafiornanza.wordpress.com. Poprzedni adres będzie aktywny jeszcze przez jakiś czas.
Fot. shalafi-laneofdivinity.blogspot.com