Ochrona, przyspieszanie i łagodzenie – te trzy fazy prawdziwa miłośniczka zdrowej, pięknie opalonej skóry powinna mieć w małym palcu.
Ochrona
Zaczynamy oczywiście od odpowiedniego zabezpieczenia skóry przed promieniowaniem UVA i UVB – to pierwsze, przypominamy po raz setny – to najgorszy wróg młodości i zdrowia, powodujący uszkodzenia, których nie wynagrodzi żadna opalenizna. Krem, mleczko, balsam lub olejek z filtrem nakładamy pół godziny przed ekspozycją na słońce! Dla pań pragnących oprócz kąpieli słonecznych cieszyć się na plaży także zainteresowaniem panów, polecam szczególnie olejki – nabłyszczona skóra jest szczytem ponętności.
Smarujemy dokładnie całą powierzchnię skóry i pozostawiamy preparat do wchłonięcia. Po dwóch godzinach, nawet bez kąpieli w wodzie, odnawiamy warstwę. Na usta nakładamy balsam z filtrem, zaś oczy koniecznie przykrywamy okularami z atestowanym poziomem ochrony UVA – te ciemne tarcze chronią też oczy przez zmarszczkami. Pamiętajmy: rocznie na świecie notuje się prawie 3 miliony zachorowań na raka skóry!!!
Przyspieszanie
Zamiast wylegiwać się godzinami na słońcu i narażać skórę na uszkodzenia, warto maksymalnie wykorzystać czas ekspozycji słonecznej. Szczególnie, że urlop jest dobrem ograniczonym, zaś pogoda bywa kapryśna nawet w okresie wakacji. Preparaty przyspieszające opalanie stymulują zwykle produkcję melaniny, naturalnego pigmentu w skórze, dając nam szybciej upragniony kolor czekolady, bez zwiększania zagrożenia dla zdrowia. Przyspieszacze stosujemy na skórę wysmarowaną wcześniej filtrem.
Łagodzenie
Wreszcie, wróciwszy z plaży do domu warto pomyśleć o ukojeniu skóry, nawilżeniu jej i przygotowaniu na kolejne dni wakacji. Zamiast normalnych codziennych kremów i balsamów, zwłaszcza na zaczerwienione, obolałe ciało, aplikujemy specjalistyczne preparaty mające działanie chłodzące i łagodzące podrażnienia. Unikajmy w tym momencie raczej tłustych formuł, bo skóra nie jest zwykle gotowa na takie traktowanie – konsystencja żelu jest zdecydowanie najprzyjemniejsza.
Z domowych sposobów przypominam o kwaśnym mleku – nie pachnie najlepiej, ale do znalezienia w każdym sklepie i za niewielkie pieniądze. Wacikiem nasączonym w mleku przecieramy delikatnie opaloną skórę i pozostawiamy na 10 minut. Zmywamy chłodną wodą.