Jak nie miesiączka co miesiąc z większym lub mniejszym kąsaniem mrówek od środka (tak to odczuwam, obrazowo sprawę opisując), to ciąża – przystanek bez okresów, zakończony natomiast krwawicą w dosłownym i nie dosłownym tego słowa znaczeniu.
Więc tak się zastanawiam, czy menopauza to czasem nie jest wyzwolenie dla kobiety? A nie potępienie jej kobiecości, jak to się zwykło uważać.
No bo co z tego, że już te żeńskie hormony nie będą się bawić w pracoholików w moim organizmie i pojadą sobie na wakacje? Zasłużone.
Co z tego, że jakieś tam objawy ich braku odczuję na ciele i psychice, poczynając od ustania comiesięcznych odwiedzin Ciotki Teodozji (tak się mówi o miesiączce w formie rubaszno – zawoalowanej)? Szczerze mówiąc już mi się ta wpraszająca się z własnej inicjatywy cioteczka, przeze mnie w ogóle w gości nieproszona, znudziła. I te jej humory, dąsy, widzimisie, hormony naburmuszone... Mam jej dość. Babska kapryśnego.
No i co z tego, że mi wąs z brodą zaczną życie umilać, a skóra stanie się grubsza, suchsza, a rysy wyostrzą się? Głos zacznie przypominać bas na przemian z barytonem, a włosy się przerzedzą.
Nic mnie to nie obchodzi. Dlaczego mam przeciwstawiać się Matce Naturze i przyjmować hormonalną terapię zastępczą?
Bo czy menopauza nie jest od tego, aby przez fragment życia kobiety przybliżyć ją trochę do świata mężczyzn, do męskości? Czy to nie jest naturalna kolej rzeczy, że zarówno kobiety i mężczyźni „na stare lata” upodabniają się do siebie, stają się jak gdyby jednym gatunkiem człowieka – nie kobietą i nie mężczyzną, ale bezpłciową hybrydą lub jak kto woli – kobietą i mężczyzną w jednym?
W starszym wieku mężczyźni łagodnieją, za sprawą ubytku testosteronu, a kobiety wręcz odwrotnie – poznają jego siłę.
Kobieta ma szansę poznać co to męskość, a mężczyzna co to kobiecość.
Końcówka życia, zbliżamy się do prawdy ostatecznej. Menopauza to pierwszy przystanek. Więc czy nie jest głupotą go omijać za wszelką cenę?
Czy nie jest głupie, śmieszne, żałosne wstrzykiwać sobie silikon aby przywrócić gładkość i giętkość skórze, farbować i zagęszczać włosy, faszerować się estrogenami?
Boimy się nowego i nieznanego. Nie akceptujemy końca młodości, znanej nam kobiecości. Ale menopauza to nie koniec. To pierwszy etap początku.
AL