Raport stworzony przez Pola Chemical Industries oraz Laboratorium Funkcji Mózgowych w Yokohamie wskazuje dobitnie, że noszenie odpowiedniego makijażu wspomaga rozum. Badanie przeprowadzono na starszych paniach cierpiących już na problemy z postrzeganiem i pamięcią (stwierdzam ze smutkiem, że trzydziestolatkom też to się zdarza), którym podłączano elektrody do mózgu przed i po umalowaniu. Okazało się, że kredka do brwi, błyszczyk i podkład maskujący zmarszczki sprawiły, że panie czuły się tak piękne i szczęśliwe, że leniwe połączenia neuronowe furkotały jak wiatraczki na wietrze.
Wniosków jest kilka. Po pierwsze i najważniejsze, po raz n-ty okazuje się, że to nie próżność czy fanaberia, ale biologiczny wymóg płci pięknej: do życia i zdrowia psychicznego potrzebne nam, oprócz tlenu, poczucie, że jesteśmy atrakcyjne. I to nie tylko w wieku 17 czy 27 lat, kiedy hormony każą pół życia spędzać na ganianiu za chłopcami, a drugie pół na przygotowywaniu się przed lustrem do pogoni – kobieta chce być piękna i pociągająca w każdym wieku!
Można się oczywiście zastanawiać czy to faktycznie makijaż jest najlepszym czynnikiem wzmagającym poczucie piękna, i czy przypadkiem starsze panie z elektrodami nie powinny raczej zostać poddane działaniu głodnej kobiecych wdzięków męskiej grupy. Tu oczywiście powstaje problem, czy sześćdziesięcioletni panowie będą jeszcze w stanie dać radę swoim rówieśniczkom, ale w dobie niebieskich pigułek wszystko jest przecież możliwe…
Drugi wniosek z badania to przypomnienie wszystkim kobietom goniącym za karierą, pieniędzmi, czy nagrodą dla Matki Polki, że poświęcenie mniejszej lub większej „odrobiny” czasu i pieniędzy na zadbanie o siebie wszystkim wychodzi zwykle na dobre – szefom, mężom, dzieciom. Wreszcie, naturalność naturalnością i zgroza przesadzie, ale tusz, szminka i podkład to naprawdę najlepsi przyjaciele dobrego samopoczucia na co dzień. I lepiej nie czekać z tym do późnej starości…
Agata Chabierska