Zasada jest prosta i brzmi, z punktu widzenia skóry, jak bajka: bez talku, bez chemikaliów, bez wypełniaczy i kolorantów. Po prostu bardzo drobna mieszanina minerałów, zwykle tych mocno pigmentowanych, z głównym naciskiem na dwutlenek tytanu oraz tlenek cynku. Co my z tego mamy?
Przede wszystkim, minimalne ryzyko alergii oraz naturalną ochronę przed promieniowaniem UV, czyli zdrowszą, dłużej młodą cerę. Zawartość cynku ma również znaczenie terapeutyczne – wszelkie podrażnienia i stany zapalne pochodzenia trądzikowego skorzystają na takim, nie zatykającym w ogóle porów, zmatowieniu. Stopień matowania bądź rozświetlenia cery zależy zaś od zawartości miki, która zastępuje w pudrze mineralnym talk.
Warto pamiętać, że z aplikacją kosmetyku należy wstrzymać się do momentu, gdy krem nawilżający będzie całkowicie wchłonięty i zawsze wykonywać ruchu pędzlem z góry do dołu. W przeciwieństwie do tradycyjnych pudrów, gdzie zwyczajowo nakłada się dużo i potem usuwa nadmiar, tutaj jedynie lekko przyprószamy twarz, dodając kolejne warstwy jedynie w razie wyraźnej potrzeby.
We-dwoje.pl poleca:
- Pro Set Powder, MAC – przeznaczony dla profesjonalistów, ale odcień “invisible”, czyli transparentny jest niesamowicie łatwy do aplikacji i nadaje delikatnego, naturalnego wykończenia, zwłaszcza dla cer jasnych.
- Matifiant Mineral, L’Oreal – w komplecie z pędzlem z naturalnego włosia; lekki ale dobrze kryjący.
- Poudre éclat mineral, Bourjois – z dodatkiem kwarcu i witaminy E - rozświetla, nie wysusza i nadaje pięknych kolorów (sześć odcienie do wyboru; polecamy wanilię).
- Terracotta Mineral, Guerlain – oparty na baize kaolinu oraz tlenków żelaza jest zwycięzcą, jeśli chodzi o efekty kolorystyczne i aksamitne wykończenie; na minus: zawiera talk i może nieco blokować pory.
Agata Chabierska