Pierwszy tusz do rzęs powstał w 1913 roku. Z miłości. Młoda Mabel chciała oczarować urokiem trzepoczących rzęs swojego ukochanego. Jej brat chemik, T. L. Williams, wpadł wtedy na pomysł połączenia pyłu węglowego z wazeliną. W ten sposób powstała substancja, dająca się swobodnie nałożyć na rzęsy. Nowy produkt okazał się wielkim sukcesem. Mabel wyszła za swego ukochanego, a jej brat założył firmę o nazwie Maybelline (od słów „Mabel” i „Vaseline”, czyli „wazelina”), która do dziś jest jedną z największych marek kosmetycznych na świecie.
Zobacz też: 10 makijażowych grzechów Polek
Obietnica pogrubienia
Niemal 100 lat później tusz Maybelline zostaje badaniach laboratoryjnych porównany w teście z dziesięcioma innymi maskarami. Producenci wszystkich zapewniają pogrubianie rzęs. Niektóre z nich mają wiele obiecujące nazwy, jak na przykład „Volcano Explosive Volume Mascara” czy „Big & Beautiful Ultra Volume”. Choć kuszą one obietnicą pogrubiania rzęs, żadnej z maskar nie udało się uzyskać oceny bardzo dobrej za ten badany parametr – tak uznało 200 ochotniczek, które przez tydzień testowały tusze. Jednak sześć produktów uzyskało bardzo dobrą ogólną ocenę jakości.
Zobacz też: Nowoczesne trendy w makijażu 2012
Obce palce w tuszu?
Jedna maskara z naszego testu uzyskała ocenę jedynie mierną. Skąd ta niska nota? Otóż kosmetyk ten miał problemy z zawartością bakterii. Ponadto, wraz z pięcioma innymi maskarami z testu, uzyskał negatywną ocenę za opakowanie. Chodzi o to, że żaden z tych sześciu tuszów nie miał zabezpieczenia przed naruszeniem oryginalności produktu. Najczęstszym zabezpieczeniem stosowanym przez producentów jest folia, która gwarantuje, iż żadna z klientek nie testowała maskary wcześniej.
Zobacz też: 10 makijażowych grzechów Polek
Luksusowy nie znaczy lepszy
Na dobrą maskarę wcale nie trzeba wydać majątku. Za najdroższy, a zarazem dobry, tusz w teście wydamy aż 105 zł (15 zł za 1 ml). Jego właściwości kosmetyczne nie są jednak w niczym lepsze od innych dobrze ocenionych tuszów, na które wydamy znacznie mniej. Przykładem mogą tutaj być choćby wodoodporne maskary Artdeco czy La Roche-Posay, których ceny są blisko o połowę niższe.
Co ciekawe, najtańszym z dobrze ocenionych tuszów okazała się zwycięska maskara, której 1 ml kosztuje jedyne 2,63 zł.
200 kobiet tuszuje rzęsy
Przez tydzień 200 ochotniczek testowało dla nas maskary, biorąc pod uwagę różne kryteria. Swoje doświadczenia spisywały w obszernej ankiecie. Ostateczne wyniki oceniły w laboratorium trzy profesjonalne testerki.
Pomalowane rzęsy wyglądają na dłuższe i grubsze, ponieważ maskara pokrywa ich koniuszki, które często są jaśniejsze od nasady. Dzięki makijażowi stają się widoczniejsze.
Zobacz też: Rzęsy na studniówkę lub bal gimnazjalny
Jakość tuszu do rzęs zależy nie tylko od jego receptury, ale także od zgrania czarnej emulsji, szczoteczki oraz aplikatora. Szczoteczka o budowie nieprzystosowanej do konsystencji tuszu pokrywa się przy próbie aplikacji zbyt dużą ilością gęstej maskary, co uniemożliwia jej równomierne rozprowadzanie.
Największym zainteresowaniem kobiet cieszą się zwykłe tusze, niewodoodporne. W przeciwieństwie do tych wodoodpornych, do demakijażu nie wymagają stosowania specjalnych płynów czy też olejków. Zwykłą maskarę można zmyć za pomocą mleczka do twarzy i wody.
Od wodoodpornych maskar oczekuje się, iż zdadzą test w rozmaitych warunkach. Nieistotne czy uprawiamy sport ociekając potem czy akurat oglądamy wzruszający film zalewając się łzami. Czarne kręgi pod oczami nie powinny się w ogóle pojawić.
Szczegółowe wyniki testów znajdziecie na stronie Pro-testu.