Zdecydowanie bardziej przemówiła do niego wypowiedź Sophii Loren, która podczas pewnego telewizyjnego wywiadu przedstawiła swoją 50-letnią siostrę, która – jak opowiedziała słynna włoska aktorka – musiała przerwać naukę w wieku 12 lat, ale kiedy przeżyła prawie pół wieku zdobyła upragniony tytuł naukowy. „Wszyscy bili brawo, kiedy to usłyszeli. Pomyślałem sobie, że jeżeli kiedykolwiek będę żałował, że przerwałem naukę, to do niej powrócę i będę taki jak siostra Sophii Loren” – wspomina dzisiaj Christian.
Nic nie było go w stanie zatrzymać w szkolnej ławce, godzinami za to mógł przesiadywać w paryskich klubach, podziwiając tancerki, które z gracją poruszały się na scenach kabaretów. Do dzisiaj projektant uważa, że właśnie ich sceniczne kostiumy i buty przyczyniły się do tego, że został projektantem obuwia. „Tancerki mnie absolutnie fascynowały. Jeżeli jesteś fanem wysokich obcasów, a w tym przypadku były to naprawdę ultra wysokie obcasy – nie mogłeś przejść obojętnie obok tych dziewczyn” – opowiada Louboutin. „Tutaj chodzi przede wszystkim o nogi, o to jak dźwigają całe ciało, te tancerki to absolutne ikony stylu” – dodaje.
Szczególnym sentymentem młody wówczas Christian darzył paryski klub Le Palace, będący francuskim odpowiednikiem kultowego nowojorskiego Studia 54. To właśnie tam uczył się czasami mniej, czasami bardziej skomplikowanej sztuki uwodzenia, to właśnie tam narodziła się miłość projektanta do mody, objawiająca się między innymi w obsesyjnym wręcz rysowaniu na szkolnej ławce… damskich szpilek. Kiedy miał 20 lat, mały incydent w muzeum tylko utwierdził go w przekonaniu co do przyszłej drogi zawodowej. Napis przy wejściu głosił, iż nie mogą do niego wchodzić kobiety noszące buty na wysokich, cienkich obcasach, gdyż mogłoby to zniszczyć zabytkowy parkiet, który pokrywał podłogę w muzeum. „Zapragnąłem stworzyć coś, co zapewniłoby kobietom komfort i lekkość oraz poczucie niezależności i władzy” – dzieli się swoimi przemyśleniami z przeszłości Louboutin.
W 1992 roku razem z kolegami stworzył wreszcie własną markę i otworzył swój pierwszy butik w niedużym lokalu nieopodal Palais Royal. To był początek prawdziwego obuwniczego szaleństwa, które już niebawem miało przynieść designerowi sławę na całym świecie oraz uwielbienie wśród największych gwiazd – nie tylko Hollywood. Bo przecież kiedy mamy do czynienia z prawdziwą pasją w jej najczystszej postaci – to po prostu musi ona zamienić się w oszałamiający sukces. Na początku zajmował się właściwie wszystkim: szkicował projekty, a następnie sam wcielał je w życie, tworząc gotowe buty. Był także dekoratorem butiku i sprzedawcą. Jak sam przyznaje, miał wówczas dużo czasu na dokładne wysłuchanie klientek i to właśnie wtedy poznał ich pragnienia dotyczące między innymi komfortu.
Louboutin zaczął od projektów wyjątkowo niestandardowych i wręcz zwariowanych – obcasy butów zdobił złotymi listkami, a nawet… puszkami po piwie! Cierpienie księżnej Diany zainspirowało go do stworzenia ważnej pary butów: na każdym z nich były wytłoczone dwie litery, razem układające się w napis „LOVE”. To pierwszy bestseller marki Louboutin. Słynny na całym świecie
Do światowego sukcesu było coraz bliżej. Wejście na salony zagwarantowała Christianowi nikt inny jak księżniczka Monako Karolina, która została zauważona przez amerykańską dziennikarkę, kiedy robiła zakupy wykupując prawie pół zgromadzonego w nim towaru. I właśnie tak zaczął się amerykański sen projektanta, który zaczął otwierać swoje butiki za Atlantykiem.
Słynna czerwona podeszwa pojawiła się już w 1992 roku, stając się szybko znakiem rozpoznawczym projektanta, a jednocześnie symbolem luksusu i pożądania przez wszystkie światowe fashion victims. W 2007 roku Louboutin zapragnął zarejestrować czerwoną podeszwę jako swój znak towarowy. „W 1992 roku wpadłem na pomysł czerwonej podeszwy. To był zupełny przypadek, pomyślałem sobie, że czarnym damskim szpilkom brakuje energii, więc pomalowałem podeszwę czerwonym lakierem. Okazało się to tak wielkim sukcesem, że zaczęło być podrabiane na całym świecie” – napisał w dokumencie argumentującym przyznanie znaku towarowego.
Filozofia i pasja
To właśnie Christian Louboutin jest odpowiedzialny za przywrócenie damskim szpilkom czasów świetności i popularności. Znakiem rozpoznawczym jego projektów stały się przede wszystkim detale, takie jak skórzane krzyże, drewniane cętkowane obcasy, motywy rybie, kwiatowe oraz niespotykane dotąd świadomie eksponowane okucia i błyszczące ozdoby. Wszystkie buty charakteryzowały się czystymi liniami oraz zaokrąglonymi i naturalnymi kształtami. I oczywiście niebotycznie długimi obcasami, które miały nawet więcej niż 12 centymetrów! „Moim głównym celem jest stworzenie kobiety pięknej i seksownej, której nogi wyglądałyby na tak długie, jak jest to tylko możliwe” – deklaruje Christian.
Kreator przypisuje damskiemu butowi znaczenie prawie mistyczne. „Jest on świętym Graalem każdego szewca, wygląda jak prawdziwy totem” – zapewnia Louboutin. Nie bez znaczenia pozostaje również fakt, że damska szpilka to prawdziwy fetysz artysty. Wystarczy przyjrzeć się bliżej jego kolekcjom, w których delikatne i niewinne koronki łączą się z seksowną lakierowaną skórą. „Kiedyś tworzyłem buty, które ubierają, dziś – takie, które rozbierają. Organiczne i o czystych kształtach. Muszą tworzyć ze stopą jedną linię, prowadzącą aż po biodra” – wyjaśnia słynny szewc.
Sukces globalny
Louboutin odniósł ogromny światowy sukces. Ma swoje butiki m.in. w Nowym Jorku, Los Angeles, Miami, Las Vegas, Dallas, Londynie, Paryżu, Hong Kongu, Singapurze, Melbourne, Sydney i Sao Paulo. Genialny kreator mody, Jean Paul Gaultier jako pierwszy zaproponował mu zaprojektowanie butów na swój pokaz. Potem pojawiały się kolejne propozycje, wśród nich ta z 2002 roku, kiedy to Christian mógł umieścić swoje logo na butach przygotowanych na pokaz Yves Saint Laurent. Był to jedyny przypadek, gdy ten słynny dom mody zgodził się na połączenie swojej marki z marką innego projektanta. Jego dzieła w latach 2007 – 2009, rok po roku zdobywały zaszczytny tytuł Najbardziej Luksusowych Damskich Butów, przyznawany przez prestiżowy The Luxury Institute.
Uwielbienie gwiazd
Prawdziwą sławę, a co za tym idzie, legendę, zapewniły jego projektom gwiazdy muzyki i filmu. I to te naprawdę największe. Christina Aguilera i Nicole Kidman wsunęły na swoje stopy buty marki Louboutin w dniu swoich ślubów. Patti LaBelle podpisała z firmą dożywotni kontrakt na noszenie ich butów na wszystkich galach i koncertach. Wśród fanek są również Britney Spears oraz Madonna, która założyła je na swój występ podczas Live Earth. Na noszeniu butów od Christiana Louboutin zostały również „przyłapane”: Mariah Carey, Paris Hilton, Beyonce, Tina Turner, Dita von Teese, Gwen Stefani, Kylie Minogue i Rihanna. Zapytany, którą z gwiazd chciałby ujrzeć w swoich szpilkach, artysta odpowiedział: „Podziwiam Angelinę Jolie. Uważam, że jest wspaniała, wybitnie utalentowana i wolna. Mam wielkie szczęście, że ona już od dawna uwielbia i nosi moje buty”.
Louboutin jest również twórcą niesamowitych, ale jednocześnie absolutnie niepraktycznych butów zaprojektowanych do sesji fotograficznej zatytułowanej „Fetish”, autorstwa Davida Lyncha. Stworzył również buty dla tancerek paryskiego kabaretu Crazy Horse, a wśród jego klientek znalazła się również… lalka Barbie, która „wybrała” wysoko wiązane pantofle. W 2005 roku podczas aukcji charytatywnej, buty projektu Louboutin, o rozmiarze „5”, należące do samej Elizabeth Taylor, osiągnęły zawrotną sumę 10 tysięcy brytyjskich funtów.
Recepta na powodzenie
Jego najsłynniejszy pomysł, to kultowa już damska szpilka z czerwoną podeszwą, która stała się swoistą ikoną mody. Nic dziwnego, że designer postanowił zabezpieczyć się przed oszustami i w 2007 roku złożył stosowne dokumenty w celu ochrony swojego najbardziej popularnego i oszałamiającego projektu. Po blisko dwudziestu latach swojej działalności miał do tego pełne prawo.
Historia sukcesu Christiana Louboutin z pewnością przypomina amerykański sen. Ale przecież nie od dzisiaj wiadomo, że kluczem do najwyższych laurów jest talent, ciężka praca, determinacja, pasja i spora porcja pokory. Louboutin doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Zapytany w dniu swoich 40. urodzin jak delektuje się swoim sukcesem, odpowiedział: „Jestem zbyt zajęty, by przywiązywać do tego wagę. Nadal jeżdżę skuterem i śpię w tym samym pokoju niedaleko biura. Ogólnie rzecz biorąc, jestem szczęśliwy”.