Każdy z nas odwiedził chociaż raz w życiu Szpitalny Oddział Ratunkowy, a jak nie, to może być pewnym, że zderzy się ze szpitalną rzeczywistością i chcemy,by wtedy pamiętał o tej historii. Na fanpage'u "Czuję, widzę, słyszę, ratuję" pojawiło się poruszające wyznanie osoby, która dwa dni przepracowała na SOR-ze.
Prawa pacjenta: poznaj je teraz, zanim będzie za późno
My, pacjenci, przekonani o swojej szkodzie i skupieni na własnych bolączkach zapominamy, że pielęgniarki, ratownicy, lekarze to też ludzie. Z krwi i kości, którzy walczą o życie ludzkie każdego dnia i mierzą się ze stresem i presją. A oliwy do ognia dolewają sami pacjenci: roszczeniowi, egoistyczni, wulgarni i przekonani o swoich racjach. Witamy na SOR-ze, gdzie "logika przestaje mieć jakikolwiek sens a wszystkim rządzi ... wydzierający się burak".
Sorry, to SOR!!!
Po długich miesiącach, a nawet latach miałem przyjemność przez dwa dni popracować w SOR-ze ( Szpitalnym Oddziale Ratunkowym). Powiem szczerze, czuję się jak Meksykańska dama lekkich obyczajów z Tijuany po całonocnej orgii z Amerykańskimi nastolatkami.
Dziwne to miejsce, z jednej strony poszkodowany po bliskim kontakcie z drzewem, inny pacjent ze świeżym udarem a obok niego drugi z obrzękiem płuc. Do tego kilka duszności i innych ciężkich schorzeń i mamy koktajl Mołotowa.
Z drugiej strony apogeum typowych obywateli jakieś tam RP. Dziewczynka 12 letnia z bolącym kolanem. Ktoś opiekunom powiedział, że mają jechać na SOR, tam od ręki będą przyjęci. Opiekun najwyraźniej miał luki w edukacji, bo na słowa "proszę poczekać w kolejce na przyjęcie" rozpoczął histeryczną procedurę darcia japy. O co??? Bo kolano boli, to samo które później po badaniach okazało się stłuczone. Pal licho upadek z 4 metrów i połamanego pacjenta, kolano najważniejsze... prawda?
"Ile jeszcze będę czekać"?
Moje ulubione pytanie zadała pewna pani po 15 minutach czekania w poczekalni, a przyszła z nadciśnieniem mega wielkim, bo 160/90. Oczywiście choruje na nadciśnienie, oczywiście doraźnych leków nie wzięła i standardowo olała lekarza POZ. Lepszy SOR. Nie wiem dlaczego kobieta stwierdziła, że jestem bezczelny po tym, jak jej powiedziałem, że lekarz SOR ma dwa udary oraz 2 innych pacjentów i ma czekać. Hmm... no podobno miałem mieć na imię bezczelny, ale nie ma takiego świętego a ksiądz uparł się na coś innego.
"Boli mnie głowa, boli mnie noga, boli mnie szyja, cały się trzęsę no orzesz ku włoski"
A mnie bolą nogi od ciągłego biegania, od pracowni tomografii komputerowej do pacjenta to do laboratorium itd. W zasadzie wczoraj i dziś przez nasz SOR przewaliło się... wczoraj ok. 140 pacjentów, dziś nie wiem, bo jeszcze noc się nie skończyła. (piszę ten post po dniu na SOR). Ale nieważne, z tej całej masy około 50% spokojnie mogłaby pójść do lekarza POZ lub stosować się do zaleceń lekarza i byłoby po problemie.
POZ - powinien nosić nazwę NOS czyli Napisz Odpowiednie Skierowanie. Ból pleców od wczoraj, do SOR. Duszność nieustępująca... po dobrym słowie od kilku godz. (ci są najlepsi, niby duszność a do szpitala na własnych nogach docierają i jeszcze wydzierają się na rejestratorki), ale mają duszność. Sraczka na skalę dotychczas niespotykaną. Hmm... a może nietrzymanie moczu? O! nietrzymanie moczu jest dobre dla lekarza SOR-u, który nic nie robi.
Generalnie dużo by tu pisać, ale po co. Tak samo po co chodzić do lekarza rodzinnego, skoro jest SOR. Szpitalny Oddział Ratunkowy to miejsce, gdzie mi zrobią full wypas badania, oceni mnie reumatolog, dermatolog itp. Zrobią mi rezonans magnetyczny i ogólnie miejsce to słynie z cudów.
Mam pewny żal, ogromny żal. Dziś siedziała przez kilka godzin spokojnie w poczekalni rodzina z pacjentem do diagnostyki z podejrzeniem nowotworu. Nie wiem dlaczego nie zgłosili się od razu, pewnie zakręceni byli. Ale człowiek na oko chory, nie wydzierał się i nie groził skargami. Czekał tak jak wielu chorych potrafi cierpliwie znosić swój ból czekając. W tym całej historii morał płynie taki, wydzierają się tylko buraki. Żal mi ludzi, którzy dziś rozpoczęli walkę o swoje życie, powrót do zdrowia lub normalności. Kilkoro pewnie skazanych jest już na dożywotnie leżenie w łóżku, ktoś pewnie umrze, ale jedno wiem na 100%...
Znowu kolejna osoba wydziera się, że czeka na zbadanie przez lekarza, bo ma... tym razem kilka ran przedramienia po samookaleczeniu. A Sorry, to matka krzyczy, bo córka postanowiła dodać kilka blizn na swoją i tak paskudną od blizn rękę. Oczywiście nie ma nic do szycia.
Pozdrawiam wszystkich pracowników Szpitalnych Oddziałów Ratunkowych, szczególnie personel średni zarówno pielęgniarki, ratowników medycznych oraz rejestratorki medyczne. Czasami dziwię się, że macie jeszcze ochotę w tym siedzieć. To naprawdę nie jest praca, to czas w którym logika przestaje mieć jakikolwiek sens a wszystkim rządzi... wydzierający się burak.
Pod postem nie brakuje komentarzy pacjentów i personelu medycznego. Rozpętało się piekło? Trochę tak. Ale historie raz mrożą krew w żyłach, a raz rozgrzewają do czerwoności,.
Z czasów, kiedy miałam praktyki na SOR. Przywieźli lumpa z rozwaloną głową. Jego mali towarzysze wszędzie się rozpierzchły. Polecenie "myć". Koszmar jakiś... Smród taki, że inni ludzie uciekali z korytarza. Lump "nie zapomnij umyć mi jajek, bo tego też musisz się nauczyć i możesz być mi wdzięczna za taką możliwość". Nie dałam rady, poleciałam rzygać.
- ratowniczka
SOR nie jest miejscem, gdzie pracujesz od 8 od 16 przy kawie, jak to niektórzy twierdzą, ani gdzie pacjent czeka w mękach, a bezduszni lekarze patrzą na jego cierpienie. To tak nie działa. To zdjęcie z pewnościa wyleczy każdego z myślenia o SOR-ze jak o sielskim miejscu, gdzie czas spędza się na ploteczkach w dyżurce...
W szpitalnych oddziałach ratunkowych nie pomaga się pacjentom, bo "lekarze są zajęci piciem kawy"? To zdjęcie wywołało prawdziwą burzę!
SOR to ściek, szambo niewydolnego systemu, ogniskuje się w nim jego bezradność oraz nieprzebrane pokłady chamstwa i głupoty ludzkiej. Praca tam może być fajna na początku, ewentualnie raz na jakiś czas, gdy masz okazję zrobić coś rzeczywiście wielkiego. Pozostały czas.... Bez komentarza... Swoje przepracowałem, więc wiem z pierwszej ręki.
- pisze internauta.
Projekt Czuję, Widzę, Słyszę, Ratuję
To dzieło ciężkiej i sumiennej pracy ratowników medycznych i działu marketingu z Kociewskiego Centrum Zdrowia. - Kierując się naszą pracą przyświecają nam 4 zagadnienia, wektory, które przekazujemy innym podczas naszych szkoleń. Czuję, czyli nie jestem obojętny na tragedię drugiego człowieka. Widzę, czyli nie udaję ślepego, gdy dostrzegam że coś się dzieje. Słyszę, dzięki czemu nie jestem głuchy na czyjeś prośby o pomoc. Ratuję – wierzymy że dzięki szkoleniom każdy z nas odkryje w sobie potrzebę niesienia pomocy poszkodowanemu gdy zajdzie taka potrzeba, a dzięki umiejętnościom zdobytym podczas kursu będzie mógł z dumą powiedzieć o sobie, że uratował komuś życie - czytamy na stronie fanpage'a.
Ta historia pokazuje także, że niesienie pomocy może utrudniać sam poszkodowany. W tramwaju, w sklepie, w poczekalni u lekarza - wszędzie usłyszysz utyskiwania na obsługę medyczną. Pamiętaj jednak, stan nagły to stan, w którym odroczenie w czasie pomocy medycznej może skutkować utratą zdrowia lub życia. Pacjenci, którym zagraża utrata życia lub zdrowia powinni zgłosić się do szpitalnej izby przyjęć lub do szpitalnego oddziału ratunkowego. Jeśli chcesz sobie zrobić na szybko morfologię, bo ktoś ci doradził, że na SOR-ze, to będzie "do ręki", zastanów się dwa razy. Wyłącz egoizm, włącz myślenie.
Izba przyjęć, SOR, wzywanie karetki pogotowia: wszystko co musisz wiedzieć