Hejt w internecie - zjawisko XXI wieku

diabelskie głosy fot. Fotolia
Nie lajkujmy fanpage'y, które nas nie interesują. Nie śledźmy ludzi, którzy nas wkurzają. Nie przeglądajmy profili, które kłują nas w oczy.
Weronika Kwaśniak / 03.03.2017 12:06
diabelskie głosy fot. Fotolia

Jako redakcja, do hejtu pod swoim adresem może powinnyśmy się przyzwyczaić. Ryzyko zawodowe. Uroki branży. Ile to już razy czytałam, że się nie znam. Pewnie, żeby "się znać", potrzeba co najmniej 50 lat doświadczenia. Jako 26-latka powinnam wstrzymać się jeszcze przez jakieś dwie dekady, zanim na jakikolwiek temat wypowiem się publicznie.

Niektóre z nas regularnie z nazwiska są wywoływane do tablicy. Zazwyczaj tej facebookowej. Hejty czasem przybierają tak wyrafinowaną formę, że część z nas kolekcjonuje co lepsze okazy. Bo żeby nie płakać, trzeba się po prostu śmiać. Ale przyzwyczaić się nie da.

Igrzyska nienawiści potrafią jednak rozegrać się najzupełniej niespodziewanie i niezależnie od tematyki.

Nie ma i nie będzie naszej zgody na poniżanie innych oraz wylewanie przez hejterów własnych frustracji.

Bloga Dagmary Hicks (calareszta.pl) odkryłam w 2015. Nawet nie pamiętam już, w jaki sposób. Najpierw wchodziłam na niego sporadycznie, potem czytałam każdy post. Niedawno postanowiłam napisać do autorki i poprosić ją o wywiad. W formie mailowej, bo blogerka wraz z mężem i trojaczkami ostatnio wyprowadziła się do Australii. Wszystko przebiegało sprawnie - Dagmara odesłała długie i ciekawe odpowiedzi, od razu autoryzowała i zaakceptowała cały artykuł, nie miała żadnych zastrzeżeń, koleżanki z redakcji wyrażały swój podziw dla jej osoby, czytelniczki pisały pozytywne komentarze.

Materiał przeczytaj tu: Dagmara Hicks z bloga calareszta.pl

Sytuacja zmieniła się diametralnie, gdy blogerka wrzuciła link do materiału na swój facebookowy fanpage. A wtedy... posypały się gromy.

Nie na blogu Dagmary.

Nie na Facebooku, gdzie trzeba przecież podpisać się imieniem i nazwiskiem.

Pod naszym artykułem. Gdzie zezwalamy na anonimowość, nie wymagając adresu mailowego ani logowania.

Niektóre z postów wstyd nawet przytaczać.

Wulgarne i obrażające Dagmarę komentarze usunęłyśmy, nie zgadzając się na tego typu wypowiedzi.

To jednak nie poprawiło sytuacji. W ciągu zaledwie kilkunastu godzin, hejt rósł szybciej, niż ciasto drożdżowe. Nie nadążałyśmy już z moderacją chamskich postów.

Okazało się, że hejterzy zazdroszczą Dagmarze dosłownie wszystkiego. Życia w słonecznej Australii. Chęci zapewnienia dzieciom dobrego wykształcenia. Znajomości angielskiego. Rzekomej majętności.

Gdyby nie zazdrościli, przecież by nie pisali.

Hejterzy okazali się być tymi, którzy najlepiej znali całego bloga Dagmary. W komentarzach przypominali jej posty sprzed kilku lat, cytowali wypowiedzi z Instagrama. Tak nią pogardzali, że aż postanowili uczyć się jej życia na pamięć. Że pragnęli wiedzieć o niej wszystko. Że byli zorientowani w realiach jej codzienności lepiej, niż najbardziej zagorzali fani.

Autorzy postów zarzucali Dagmarze, że moderuje komentarze na blogu. Co w tym dziwnego? Czy ktoś z nas spokojnie pozwalałby innym na wylewanie pod swoim adresem oszczerstw? Czy ktoś z nas miałby ochotę każdego dnia wchodzić w niekończące się polemiki?

Od kilku dni zastanawiamy się więc w redakcji: czy dla hejterów nie prostsze byłoby po prostu pójście dalej? My nie lajkujemy fanpage'y, które nas nie interesują. Nie śledzimy ludzi, którzy nas wkurzają. Nie przeglądamy profili, które kłują nas w oczy. Nie wchodzimy na blogi, które są dla nas nieciekawe. W sieci jest przecież tyle interesujących miejsc. Po co marnować je na takie, które są w naszej opinii bezwartościowe? Po co uczyć się ich na pamięć i chłonąć każdy szczegół, jeśli nam nie odpowiadają? Szkoda czasu i życia na obserwowanie tego, co nas irytuje.

Nie ma naszej zgody na zjawisko hejtu. Nie będziemy karmić internetowych trolli. Wolność słowa nie równa się temu, że można napisać wszystko i wszędzie. Ona kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka.

Dołączmy jedenaste przykazanie do swojego codziennego dekalogu.

Hejt: dlaczego stosujemy mowę nienawiści?

Redakcja poleca

REKLAMA