Antysylwester - na przykład w klasztorze

Antysylwester - na przykład w klasztorze fot. Fotolia.com
W klasztorze, samochodzie albo squacie. Wszędzie tam, gdzie przymusowa zabawa sylwestrowa dotknie nas jak najmniej. Jeśli należysz do osób, które nie cierpią obowiązku bawienia się w ostatni dzień grudnia, wcale nie jesteś dziwakiem.
/ 01.01.2017 19:36
Antysylwester - na przykład w klasztorze fot. Fotolia.com

Od kilku lat, 31 grudnia, w opactwie benedyktynów w Tyńcu odbywa się niecodzienne wydarzenie. Niecodzienne, bo benedyktyńskiego sylwestra od tradycyjnej zabawy w klubie, czy na sali balowej dzieli niemal wszystko. Zamiast głośnej muzyki, fajerwerków, tańców do białego rana i lejącego się szampana mieszanego ze wszystkim innym jest... cisza i różaniec.

Data sylwestra nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Równie dobrze mogę się bawić 3 stycznia! - rozmowa z Magdą Mikołajczyk, blogerką

Benedyktyni zapraszają tych, którzy mają dość przymusu świętowania i szukają nietypowej oferty sylwestrowej, a właściwie antysylwestrowej. Przybyli z zewnątrz nocują w Domu Gości, urządzonego w dawnej bibliotece klasztornej.

W sumie na gości czeka 80 miejsc rozlokowanych w pokojach dwu i trzyosobowych. Ascetyczne wnętrza z podstawowymi meblami maja służyć wyciszeniu. Nie ma radia, nie ma telewizji, a internet dawkowany jest wyjątkowo oszczędnie. Każdy spędza czas tak jak chce. Może włączyć się w codzienne życie mnichów, ale może też wyruszać na piesze wędrówki po Tyńcu. Nie ma obżarstwa. Nie ma też oczywiście alkoholu. Zamiast tego herbatka benedyktyńska z sokiem malinowym i symboliczne ciasteczka.

Chętnych na takiego ascetycznego antysylwestra jest jednak tak dużo, że miejsca trzeba rezerwować z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Tak więc jeśli chciałybyście powitać Nowy Rok w cichym towarzystwie, najlepiej już zapisujcie się na 31 grudnia 2017 roku. Czy to w Tyńcu, czy w Kalwarii Zebrzydowskiej u bernardynów lub w Obrze u Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. Tam też organizowane są duchowe antysylwestry.

Precz z cekinami i lakierkami

Jeśli jednak nie przepadasz za ascetyzmem, a wieczór spędzony z najlepszym nawet serialem nie do końca wchodzi w grę, możesz wybrać się na jeden ze zbuntowanych sylwestrów w mieście.

Niemal w całej Polsce organizowane są hipsterskie antysylwestry, podkreślające bunt wobec kultury masowej i obowiązku przymusowej zabawy do białego rana. Od kilku lat taki hipsterski sylwester odbywa się na warszawskiej Pradze, gdzie serwowane są eko burgery i koszerne alkohole, a każdy może wpadać w stroju „odpowiednio nieokreślonym”.
„Warszawa i przyjaciele – żeby wszystko było jasne – nienawidzimy Sylwestra, ale jakoś trzeba przeżyć tę noc… Skoro sąsiedzi i fajerwerki nie dadzą nam spać, robimy co możemy, aby zapomnieć o grozie sytuacji, czyli po raz kolejny zapraszamy na Antysylwestra” – piszą organizatorzy.

Pijackie wybryki, demolowanie wszystkiego co się da, a nie rzadko zdrady i rozstania – tego w Sylwestrze nienawidzimy najbardziej. – Co roku, podczas imprezy sylwestrowej przytrafiało mi się coś przykrego. A to natknęłam się na mojego byłego już chłopaka obściskującego naszą koleżanką, a to ktoś wylał na mnie czerwone wino, a to w końcu nie miałam jak wrócić do domu próbując bez końca dodzwonić się po taksówkę – wspomina 25-letnia Gabrysia. – Dlatego od ubiegłego roku bojkotuję tradycyjnego sylwestra ze znajomymi organizując niezobowiązujące spotkanie na naszym squacie. Śpiewamy, gotujemy sobie na kuchence turystycznej gulasz i obmyślamy happeningi. To nasz sposób na wejście w Nowy Rok. Żadnych cekinów, lakierów do włosów i pudrowania noska w toalecie – śmieje się Gabrysia. – Co najwyżej w grę wchodzi rzucanie się śnieżkami, o ile zima dopisze.

Czy w 2017 będę szukać faceta? - antypostanowienia Roszczeniowej Trzydziestki

Nie tylko wypowiedzi coraz większej ilości młodych ludzi, ale także badania potwierdzają, że sylwester wcale nie jest naszym ulubionym dniem w roku. „Bo trzeba gdzieś iść”, „bo trzeba kupić sukienkę”, „bo trzeba schudnąć”. Ilość stresu, z jaką związane jest powitanie Nowego Roku może przyprawić o palpitacje serca. Mniej niż połowa Polaków nadal nie dopuszcza jednak myśli, że wcale nie musi kupować biletu za 300 zł od osoby i dobrze się bawić. „Bo wszyscy idą”, „Bo nie wypada siedzieć w domu”. Tylko czy nieudany sylwester w gronie obcych osób i podarta sukienka za kilkaset złotych, a wszystko okraszone potężnym bólem głowy, dadzą nam naprawdę pozytywny power na Nowy Rok?

Wizualizuj i... działaj! Samo myślenie o dobrym roku czy szczupłej sylwetce to za mało!

Redakcja poleca

REKLAMA