Mąż zgniął na służbie - ludzie mówią, że dorobiłam się na tej śmierci
fot. archiwum prywatne
Dziesięć lat po śmierci męża, wciąż przeżywa jego stratę. I wciąż walczy ze stereotypem wdowy po policjancie, która dorobiła się na jego śmierci. Andrzej Werstak był jednym z trzech policjantów, którzy zginęli w Sieradzu ostrzelali przez więziennego strażnika.
Joanna Pasztelańska/31.10.2016 17:50
fot. archiwum prywatne
Magda czuła. Najpierw te buty, a potem doszło dziwne wrażenie, że Andrzeja już nie ma.
26 marca, 2007 roku, poniedziałek. Taki dzień, którego nikt nie lubi, na który nikt nie czeka. Po niedzielnym nic nierobieniu. Tego dnia w Pabianicach, chwilę po 6.30 rano, Andrzej przekomarzał się z żoną. Jak co rano jechał do komendy w Łodzi, gdzie parę dni wcześniej oddelegowano go do rozpracowania afery samochodowej.11-letni Bartek już nie spał, Magda zbierała się do pracy. – Jeszcze mówił, że jak wróci, to pójdziemy na zakupy i na spacer. A potem wziął śmieci do wyrzucenia, wrzucił telefon i kluczyki do kieszeni i zniknął. Do dzisiaj mam przed oczami to ostatnie spojrzenie Andrzeja – wspomina Magda Werstak po latach.
Mieszkali w tej samej klatce w 4-piętrowym bloku w Pabianicach. Ona przez długi czas traktowała go jak dzieciaka, chociaż był od niej tylko o rok młodszy. On się w niej podkochiwał. Dopiero podczas prywatki urodzinowej, kiedy Magda zaprosiła go na zabawę po raz pierwszy dostrzegła w nim dojrzałego mężczyznę. Niemal od razu chcieli brać ślub, ale Andrzej był jeszcze niepełnoletni. – Trzeba było dużo rzeczy załatwiać, zdobywać z sądu specjalne zezwolenia. Za to na nasz ślub przyszedł cały blok. Tak nam kibicowali – wspomina Magda.
Szkoła policyjna pojawia się w chwili, gdy okazuje się, że zostaną rodzicami.
Koledzy powiedzą później, że niemal o razu był gliniarzem z krwi i kości.
I pedantyczny aż do bólu. Z czasem jednak służba zaczęła go przytłaczać. Dusić, zamęczać. To wtedy trochę się już z Magdą kłócili. – Nawet jak prywatnie gdzieś jechał, po drodze sprawdzał wszystkie inne rejestracje. I analizował, czy przypadkiem to nie jedna z tych, których szuka. Niemal cały czas był na służbie. Spięty i zestresowany – opowiada. Pamiętam, jak szliśmy kiedyś razem przez ulicę, nagle puścił moją rękę i kazał przejść natychmiast na drugą stronę ulicy. Wcześniej miałam się dokładnie przyjrzeć osobie, która nas mijała. Że na tego mam uważać. I na tego i na tego. Czułam, że w Andrzeju narasta lęk. O to, że ktoś mógłby nas skrzywdzić – mówi.
W niedzielę poprzedzającą wydarzenia w Sieradzu, byli u cioci na obiedzie, a potem na zakupach. Andrzej uparł się, żeby kupili mu nowe buty. Magda, z trudem przekonała go, żeby poczekali do następnego dnia. A potem te buty stały się jej zmorą. – Tego strasznego poranka spotkałam na korytarzu w pracy koleżankę. I powiedziałam jej, że mi się śniła i buty mi się śniły. A ona: że jak buty, to na pewno na podróż. A mi przez głowę przeleciała myśl: oby nie na śmierć – wspomina.
To miała być szybka, prosta robota. Dla Andrzeja i Bartka. Wiktor nie musiał jechać, ale uparcie zgłaszał się na ochotnika. Mniej więcej w tym samym czasie, w zakładzie karnym w Sieradzu 28-letni Damian C. zaczynał kolejny dzień pracy nawieży strażniczej. Miał przy sobie broń dwa pełne magazynki. Każdy po 30 nabojów.
Większość z nich wystrzelił w kierunku Andrzeja i jego kolegów.
W tym czasie Magda dzwoniła do niego nieustannie. Na komendzie w Pabianicach nie wiedzieli co się dzieje, w wojewódzkiej też nie. A potem był już tylko krzyk. – Dostałam zastrzyk, ktoś próbował mnie pocieszać, ktoś inny zaczął płakać razem ze mną.
Kiedy kilkadziesiąt minut później koledzy pomogą jej wyjść z budynku, urzędnik pobiegnie za nią z kartką w ręku i zawoła: – Pani Magdo, mam dla Pani w końcu to pozwolenie na budowę!
Czekali na to pozwolenie z Andrzejem miesiącami. Ich marzeniem było właśnie wybudowanie domu i drugie dziecko.
Jedno z ich ostatnich wspólnych zdjęć...
Po pierwszej fali rozpaczy pojawia się w głowie Magdy myśl: jak ona to powie teściowej? Bo niecałe dziewięć miesięcy przed Andrzejem, zginął tragicznie jego młodszy brat, Krzysztof. Naprawiał z ojcem samochód w garażu. Trzymał lampę, było przebicie, prąd go poraził. Krzysztof zginął na oczach ojca. Miał 20 lat.
A potem Magda musiała jeszcze powiedzieć synowi. Pamięta, jak Bartek zapytał: – Mama, ale kupimy tacie te buty, prawda?
Kolejne dni były dla Magdy nieustannym najazdem dziennikarzy z całej Polski. Są wszędzie. Pod blokiem, na klatce, pod pracą i szkołą. Magda nie śpi, nie je.
Tomek, przyjaciel Andrzeja, zaopatruje lodówkę. Ona tylko pali i pije sok pomarańczowy. Jakby miał znieczulić ból. W ciągu tygodnia chudnie 10 kilo. Garsonka, którą kupiła na pogrzeb, spada jej z bioder. Przełożeni Andrzeja nalegają, żeby razem z kolegami był pochowany w Łodzi, w Alei Zasłużonych. Magda się nie zgadza. Chce mieć go blisko, w Pabianicach. Chce pochować go koło Krzysztofa. Kiedy próbuje wszystko załatwić, okazuje się, że niedawno ktoś kupił miejsce obok. Magda na kolanach błaga tych ludzi, żeby zamienili się na miejsce. Żeby jej Andrzej mógł spocząć obok brata.
2 kwietnia 2007 roku. Płaczą Pabianice, płacze Łódź. W dniu pogrzebu Andrzeja, Wiktora i Bartka, na ulicach jest szaro od policyjnych mundurów. Magda pamięta wszystko jak przez mgłę. Jak siedziała w kościele, jak potem szła w kondukcie żałobnym główną ulicą Pabianic.
Po pogrzebie zaczęło się nienormalne życie. Syn przez pierwsze miesiące po Sieradzu, na każdy dźwięk karetki, na każde zawycie syreny dzwonił po całej rodzinie. Czy nikomu nic się nie stało. Jak ktoś z bliskich za długo nie odbierał, umierał ze strachu.
Lokalne media rozliczały Magdę, ile to pieniędzy nie dostała z odszkodowania za śmierć Andrzeja. Że teraz to już stać ją na wszystko. Że się dorobiła. Komentarze pojawiały się po każdym artykule w gazecie. A ona chętnie by się z kimś zamieniła, żeby tylko Andrzej był.
Na jednej z rozpraw w sądzie, podczas przerwy, Magda podchodzi do Damiana C. i długo patrzy mu w oczy. – Wpadłam w szał. Strasznie krzyczałam. A wtedy C. wypowiedział coś poprzez te szyby. Jakby chciał przeprosić. Ale tego nie da się wybaczyć, mimo że czas płynie. Mimo, że na nowo zaczęłam układać sobie życie. Marzyłam o tym, aby pamięć o Andrzeju przetrwała nie tylko w moim sercu i dzięki książce wiem, że tak będzie – dodaje Magda.