Gest wsparcia czy... manifest przeciwko władzy? Akcję ze zbiórką pieniędzy na nowe auto dla kierowcy Fiata Seicento, który miał kolizję z rządowym autem premier Beaty Szydło możemy nazwać fenomenem. Zrzutka na samochód przejdzie do historii - przekroczyła najśmielsze oczekiwania organizatorów. Pokazała też, że Polacy są potrafią się jednoczyć. To przecież mógł być każdy z nas, a ten kierowca znalazł się w niewłaściwym miejscu i czasie.
Prokuratura bowiem dość szybko przedstawiła zarzuty 21-letniemu kierowcy. Wiele wskazuje na to, że nie skończy się na mandacie. 21-latek prawdopodobnie stanie przed sądem, a wtedy najmniejszym jego zmartwieniem będzie samochód. Premier Beata Szydło prawdopodobnie będzie przebywać w szpitalu powyżej 7 dni, a co za tym idzie ewentualna kara dla sprawcy wypadku będzie bardziej dotkliwa. Bo jeżeli pokrzywdzony dozna obrażeń lub rozstroju zdrowia na okres powyżej 7 dni, wówczas sprawca będzie odpowiadać za przestępstwo spowodowania wypadku drogowego - to wiadomo z art. 177 § 1 k.k.
Wsparcie prawne (na razie darmowe) młody mężczyzna otrzymał od mecenasa Władysława Pocieja.
Kto, naruszając, chociażby nieumyślnie, zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym, powoduje nieumyślnie wypadek, w którym inna osoba odniosła obrażenia ciała określone w art. 157 / ... / podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Całej sprawie towarzyszą od początku próby manipulowania faktami, nie wiadomo na pewno, jak to się stało, czy są obiektywni świadkowie, czy Sebastian włączył kierunkowskaz, czy kolumna rządowa jechała z włączonym sygnałem dźwiękowym. A także, czy kierowca Seicento przyznał się do winy, czy nie. Pytań wiele, odpowiedzi także, tyle że różnią się od siebie dość znacząco.
Syn zbiera fundusze na nagranie płyty z wykonaniami swojego ojca, który jest chory na Alzheimera
Miało być 5 tysięcy, jest 110 tysięcy. Co z nadwyżką?
Wzruszające zdjęcia: pies, który przytula się do przechodniów.
- Nigdy wcześniej nie przeprowadzałem tego typu zbiórek, więc byłem w pozytywnym szoku, że tak szybko udało się zebrać początkowo planowaną kwotę. Potem wpływały kolejne pieniądze i to przerosło całkiem moje oczekiwania - przyznał Biegun. Ujawnił jednak, że akcja pociągnęła za sobą "duży hejt w internecie", a on sam otrzymuje masę prywatnych wiadomości, bynajmniej nie z gratulacjami.
Hejt w sieci to nasz chleb powszedni
W mediach społecznościowych liczy się już nie tylko szybkość, ale też skuteczność działania. Często wiąże się z reklamą, dlatego, naszym zdaniem, niebawem któraś marka samochodowa sprezentuje 21-latkowi nowe auto. Jak sądzicie?