Złapali krowę uciekinierkę. Niestety zwierzę zmarło. Co zrobiono źle?

krowa fot. Adobe Stock
Krowa bohaterka ze wsi Buków, o której pisaliśmy, nie żyje. Czy można było tego uniknąć?
Małgorzata Germak / 23.02.2018 10:37
krowa fot. Adobe Stock

To nie tak miało być. Dwa dni temu pisaliśmy o dzielnej krówce ze wsi Buków, która prowadzona na rzeź w ostatniej chwili uciekła. Zwierzę przez kilka dni pasło się na wolności na wyspie Jeziora Nyskiego. Właśnie doszły do nas smutne wieści – nasza bohaterka nie żyje. Co się stało?

Ma miliony fanów, wydała dwie książki, mieszka z dwoma mężczyznami w domu i… jest świnią. Poznajcie Esther!

Krowa, która wybrała wolność i uciekła spod rzeźnickiego noża, ukrywała się jakiś czas na wyspie pośród drzew. Gdy została namierzona, postanowiono ją złapać. Zwierzę miało trafić pod opiekę starosty, który zapowiedział, że „uratuje tę krówkę”.
W czwartek rano urządzono na nią obławę. Dwóch weterynarzy, myśliwy i dwóch pomocników ruszyło do akcji. „Siedziałem na ambonie ze strzelbą ze dwie godziny. W końcu się pokazała. Wtedy dostała strzałkę, a kolega złapał ją na linę. Ona w galop, zerwała tę linę, ale udało się drugi raz ją złapać. Przywiązaliśmy ją do drzewa i czekaliśmy na transport. W końcu przyjechał traktor z przyczepką. Jak ją wprowadzaliśmy, to wszystko było dobrze” – mówił w TVN24 weterynarz Jacek Opara.
To było jednak już za dużo dla naszej bohaterki. Krowa zmarła w trakcie transportu. „To mógł być stres. Trudno mi powiedzieć” – skwitował weterynarz na portalu TVN24.

Czy ta historia musiała tak się skończyć? Czy nie można było inaczej zaplanować akcji schwytania krowy? Nie można było jej zostawić w spokoju? – te pytania zadają w internecie ci wszyscy, którzy kibicowali krówce uciekinierce.
„Komu przeszkadzała gdzieś w lesie?! Nawet jakby z czasem zdechła, to wolna przynajmniej”, „Wielka mi akcja - złapali i zabili krowę, żeby znowu im nie uciekła!”, „Pewnie biedna myślała, że znów ją chcą na rzeź wziąć…” – posypały się komentarze.

Jak wyglądała historia krowy uciekinierki?

To miały być ostatnie chwile jej życia. Krowa ze wsi Buków była prowadzona na rzeź. Posłuchała jednak intuicji i w ostatniej chwili postawiła wszystko na jedną kartę – tuż przed wejściem do samochodu, którym miała być zawieziona pod nóż, zerwała się z linek. Nie oglądając się za siebie, biegła co sił. Od tamtej pory kibicowało jej pół Polski.

Bohaterka tego artykułu to krowa rasy limousine. Tak bardzo łaknęła wolności, że postanowiła zrobić wszystko, żeby się uwolnić. Miała tylko jedną szansę, jeden moment… I wykorzystała go!

Samochód, który miał zawieźć zwierzęta prosto do rzeźni, już czekał. Krowa była prowadzona z innymi. Trzy jej koleżanki już były w środku. Ale nie ona. Nasza bohaterka, gdy wyszła z obory, tak mocno się szarpnęła, że zerwała linki, na których ją trzymano i… co sił ruszyła w siną dal.
Podobno po drodze przewróciła z furią metalowe ogrodzenie, doszczętnie je taranując. Dalej było już tylko widać jej brązowy zad mknący przez pola i las w kierunku jeziora.

Na nic się zdał pościg z gospodarstwa, jaki za nią wszczęto. Choć przez chwilę było gorąco – jeden z pracowników dogonił krasulę na brzegu Jeziora Nyskiego i nawet zdołał chwycić zwierzę za linkę. Krowa jednak w desperacji zaatakowała mężczyznę i uciekła. Dalsza droga nie była łatwa – postanowiła wejść do wody i przepłynąć na pobliską wyspę. O złapaniu jej już nie było mowy, mimo, że do akcji włączyli się nawet strażacy.

Co się dalej stało z krową bohaterką?

Kiedy właściciel pogodził się z tym, że nie sprowadzi swojej krowy na ląd, zaczął ją dokarmiać na tej wyspie i codziennie dowoził jej paszę. Jednak od kilku dni nie dało się ustalić, gdzie dokładnie jest. Ślad po niej zaginął. A dodajmy, że kruszynką nie jest – waży około 900 kg! Jak widać sztukę kamuflażu opanowała do perfekcji.

Ostatecznie lokalizacja uciekinierki została namierzona – na początku tygodnia pośród drzew wypatrzył ją operator drona.

Spacerowała sobie ścieżką przy Jeziorze Nyskim. Pasła się. Nie wypłoszyłem jej specjalnie, wiec zachowywała się spokojnie. Wydaje się, że ma się dobrze
– mówił w TVN24 operator drona.

Krowę tropili też weterynarze. Przyznali, że jest sprytna i szybka „Świetnie radzi sobie w zaroślach. Jest w bardzo dobrym stanie, w formie olimpijskiej sprinterskiej” – mówił jeden z weterynarzy w TVN24.

Miała żyć „na wypasie”!

Niestety krowa nie mogła zostać na wyspach Jeziora Nyskiego. Wiadomo było, że po złapaniu jej nie trafi do rzeźni. Starosta nyski zaproponował, że odkupi krowę od właściciela „Uratujemy tę krówkę” – zapowiedziało starostwo.
Niestety nie było jej dane paść się dalej w spokoju.

Czytaj też:

Pamiętacie zdjęcie tego afrykańskiego chłopca? Zobaczcie, jak dziś wygląda!Polki zdobywają Kilimandżaro! Relacja z wyprawy (codziennie aktualizowana). Co dziś robią Basia i Kinga?

Redakcja poleca

REKLAMA