Mocna, brutalna i prawdziwa. Dawno w sieci nie było już podobnej akcji o tak ogromnej skali, która angażowałaby tyle osób na świecie. A angażuje, bo dotyczy wielu z nas. Ciebie też?
Ja, ty… chyba każda z nas
Hasztag #MeToo zainicjowała amerykańska aktorka i piosenkarka Alyssa Milano, by zachęcić kobiety do wyznawania, czy w przeszłości były molestowane.
Gdyby wszystkie kobiety, które były kiedyś molestowane seksualnie, napisały „ja też” w swoich statusach, być może udałoby się pokazać ludziom, jaką skalę ma to zjawisko
– napisała Milano.
Odzew na jej post na Twitterze był olbrzymi: w ciągu doby na Twitterze pojawiło się 500,000 wpisów z tym hasztagiem, a na Facebooku – 12 milionów. Spontaniczna akcja dotarła też do Polski, gdzie przyłączyły się do niej także znane blogerki oraz gwiazdy (oznaczając swoje wpisy jako #jateż).
Ilość osób, które odpowiedziały – i wciąż odpowiadają – na odzew Alyssy pokazuje skalę zjawiska związanego z molestowaniem seksualnym kobiet. Pokazuje też, że ofiarą tego rodzaju napaści można stać się w każdym, nawet z pozoru najbezpieczniejszym miejscu na świecie, w każdym wieku, w każdej sytuacji.
Wiele pań zdecydowało się opisać swoje – często bardzo osobiste – historie. Zebrałyśmy kilka z nich, które nasze koleżanki, a także znajome blogerki oraz gwiazdy zamieściły w swoich profilach społecznościowych. Większość z nich jest niezwykle smutnych, wiele jest wstrząsających. Przeczytajcie.
Dowiedz się więcej o akcji #jateż
Historie kobiet zamieszczamy anonimowo, ale wszystkie są prawdziwe i zostały opublikowane wcześniej na Facebooku.
„Mężczyzna niespokrewniony, ale z rodziny, gospodarz domu, w którym nocowałam. Przyszedł przed snem mnie połaskotać. Byłam dziewczynką, która lubiła się przytulać. Zaczął łaskotać mnie między nogami. Masturbował się przy tym. Nie rozumiałam, co się dzieje. Nie pamiętam ile czasu to trwało, zanim w progu drzwi pojawiła się jego żona: “Pora spać". Ja byłam pod kołdrą, on siedział tyłem do drzwi. Przyłożył palec do ust. Miałam 6 lat.
Miałam 22 lata i chłopaka od pół roku. Uprawialiśmy seks. Jednego wieczoru on chciał. Ja nie chciałam. Dzień wcześniej miałam wypadek i byłam obolała. Nie pamiętam, ile razy powiedziałam: nie, nie chcę. Płakałam. Nie powstrzymało go to.
Były jeszcze 3 inne sytuacje, 3 różnych mężczyzn, w tym 2 obcych. Raz udało mi się uciec.
Już nie milczę. Już nie obwiniam siebie. Już nie boję się ludzi”.
„Jestem poruszona skalą akcji metoo i liczbą koleżanek, które doświadczyły bardziej lub mniej delikatnej formy molestowania. Żeby jednak nikt nie mówił "to już nawet nie mozna zażartować czy komplementu powiedzieć" postanowiłam zdobyć się na otwartość i przytoczę konkretne przykłady. Niech każdy sam uzna czy jest to przyjemne czy nie. Nic wielkiego, ale: nieznajomy facet który złapał mocno za pupę w tramwaju; znajomy który się wbrew protestom niebezpiecznie dobierał, niestety był fizycznie silniejszy- pomogła interwencja kolegi; gwizdy, namolne wpatrywanie się i niewybredne komentarze gdy się np. przechodzi w sukience obok budowy; gesty masturbacji i cmokanie wykonywane przez kierowcę w samochodzie obok-gorzej gdy ten samochód za tobą jedzie i potem koło ciebie parkuje, to był moment gdy się naprawdę przestraszyłam; przezywanie w podstawówce przez kolegów "cycata"- niby to dzieci tylko pytanie skąd biorą takie wzorce, po mnie to akurat spływało, ale były koleżanki z klasy, które nie radziły sobie z tym uprzedmiotowieniem psychicznie; (btw może mężczyźni jako nieradzący sobie z agresją i dzikimi impulsami powinni przechodzić od dzieciństwa treningi empatii?); komentarze na temat pupy od kierowcy, który prowadził autokar, gdy pilotowałam wycieczkę. I jeszcze pytanie od obcego faceta na przystanku "czy mogę ci wylizać". To mi się w tej chwili przypomina. Tak więc wygląda ten polski seksizm nasz codzienny, który uznajemy za przezroczystą normę w moim doświadczeniu.
#jateż
Jeśli wszystkie osoby identyfikujące się jako kobiety, które były kiedyś molestowane seksualnie, napisałyby "Ja też" w statusie, być może pokazalibyśmy ludziom, jaką skalę ma to zjawisko (więc kopiuj i wklej).
#metoo”
„Kobiety opisują swoje nieszczęśliwe przeżycia związane z agresją seksualną i molestowaniem. Ja swoją listę pisałabym 3 miesiące, wiec wybiórczo.
1. chujowi członkowie rodziny, którzy niewybrednymi tekstami komentowali moje rozwijające się piersi. Jak powszechnie wiadomo od 14-letnich młodych kobiet z kompleksami jak z Warszawy do Las Vegas wymaga się miseczki D bo inaczej to wstyd. Koledzy w gimnazjum - wiem że pamiętacie. Mam nadzieję że jest wam wstyd przynajmniej w takim stopniu jak mi było wstyd być poniżoną przed całą klasą bez reakcji nauczyciela. Zapraszam was na pokaz mojej burleski. Urosły.
2. Profesjonalni instruktorzy jazdy - rozłóż nogi, będzie ci wygodniej a ja będę miał miejsce na rękę. W dupę se tę rękę wsadź.
3. Panowie płaszczykowcy - No kurwa bez komentarza. W wieku 18 lat zaczelam robić raban w komunikacji miejskiej. Ja - szczupła osiemnastolatka a nie napakowany facet, którego problem nie dotyczy. Zacznie cię dotyczyć jak tamten spuści ci się ręce.
4. Koledzy moich byłych - co jego to nasze hulaj dusza! Impra, alko, znamy się i być może nawet trochę lubimy. Ich ręce szczególnie lubiły mój tyłek. Jeden protest - info o nieodpowiednim doborze rozrywek okazało się zbyt mało. Drugi protest na oczach mojego partnera i tamtego partnerki. Nic. Trzeci protest - agresja z mojej strony i szukanie pomocy u partnera. Pomocy nie uzyskałam. Usłyszałam tylko "co dokładnie powiedziałaś? "Nie?" No to nie dziw się ze nie zrozumiał. Powinnaś była powiedzieć "przepraszam, czy mógłbyś łaskawie nie poniżać mnie publicznie kładąc mi rękę na prawym pośladku? Ach, gdybys był tak uprzejmy to lewy tez zostaw w spokoju".
Dlatego jest już ex.
Żyjemy w kraju, w którym nawet partnerzy kobiet NA SILE USPRAWIEDLIWIAJĄ MOLESTOWANIE SEKSUALNE.
Pora zrobić rachunek sumienia i zastanowić się czy na pewno mam prawo nazywać siebie mężczyzną”.
„Jeszcze apropos akcji #jateż. Szłam dziś ulicą i mijała mnie grupka pięciu wesołych kompanów. Zacisnęłam zęby, przyspieszyłam kroku i spuściłam wzrok. Całkowicie bezwiednie. Nie bałam się, że coś mi zrobią, była dwunasta popołudniu i środek miasta, zresztą nie wyglądali groźnie. Ja po prostu zawsze oczekuję komentarzy kiedy widzę więcej niż dwóch idących razem panów (może nie obraźliwych, ale zawsze krępujących). To odruch wyuczony. Czy mężczyźni też tak mają jak mijają grupkę kobiet?”
„#metoo #jateż pomijając szkolne zamykanie dziewczynek w kiblach i "targanie za cipę" - to to, co mi najbardziej wraca, to jednak próba brutalnego gwałtu. To był KSIĄDZ. Musiałam już być pełnoletnia, bo policjanta na komisariacie zapytała, czy chcę się skonfrontować i uprzedziła, że napastnik jest duchownym. Co zrobił skonfrontowany ze mną duchowny? Zapytał: "Czy Pani jest z katolickiej rodziny?, czy Pani jest katoliczką?" i pokazał mi z namaszczeniem swój dowód osobisty… Miał nadzieję, że jego zdjęcie w koloratce zrobi na mnie wrażenie. Że, kurwa, zobaczę go jako duchownego, nie jako niedoszłego gwałciciela. Ja, uprzedzona przez wspaniałą policjantkę, że niedoszły gwałciciel jest księdzem, powiedziałam po prostu: "No i?" Był w szoku. W głębokim, kurwa, szoku. Cała jego linia obrony - jak wtedy zrozumiałam - była oparta na na tym, że wpędzi mnie w poczucie winy z powodu bycia "wychowaną w katolickiej rodzinie", czyli po prostu: on miał chwilę słabości, a ja - prosiłam się o gwałt między innymi z powodu "wyzywającego stroju". Pierdolił o tym z pół godziny. Że "my, dziewczęta - prowokujemy". Kurwa - to była końcówka listopada. Byłam ubrana "na cebulę". - Był w szoku, bo nie zemdlałam ze wstydu, że oskarżam duchownego. Że oskarżam KSIĘDZA. Jak już zrozumiał, że niestety nie ma takiej możliwości, żeby mnie wpędzić w poczucie winy "na biednego sprowokowanego nieodpowiednim strojem duchownego" zaczął płakać, że takie miał przed sobą możliwości, takie stypendium w Stanach, że ja mu to swoim oskarżeniem wszystko zaprzepaszczam. Kurwa, byłam o krok, żeby mu darować. Ale wtedy wspaniała policjantka powiedziała: Nawet, jeśli Pani mu to daruje i tak musimy zawiadomić Kurię. Rozumiecie? Zawiadomić Kurię. Państwo prawa mówi: musimy zawiadomić Kurię. Kurwa. Gdyby nie Kuria, mogłabym mu wybaczyć. A tak - wybaczyła mu zapewne KURIA. Nie wiem. Nie interesowałam się. Zbyt mnie obrzydzał. Pamiętam to imię i to nazwisko. I dzisiaj w sumie mam ochotę je tu napisać i sprawdzić. Jak tam wtedy ta KURIA się do tego odniosła. Księże Józefie - jutro nazwisko”.
„Tak odnośnie do #metoo. idę ulicą. Nowym Światem. jest 15.30. łapie mnie koleś, ciągnie i powtarza: chodź ze mną. mówię, że ma mnie puścić. on ciągnie dalej. szarpię się, dwa razy stanowczo powtarzam: proszę mnie puścić. wyrywam się, on trzyma i mantruje swoje, dopiero puszcza. jest 2017 rok. cały mój wall mówi o tej akcji. mam 31 lat. nie robię nic prowokującego. idę, kurwa, ulicą”.
Paulina Młynarska: „#MeToo #JaTeż O skali kultury gwałtu i molestowania seksualnego w naszej kulturze najwięcej mówi reakcja ogromnej części mężczyzn na opisywane przez kobiety cierpienie. Od pogardy i szydery po agresję. #achujmietooo. Wszystko, tylko nie współczucie. Wyśmiewanie, umniejszanie, zakrzykiwanie krzywdy. Czy wszyscy mężczyźni komentujący w ten sposób to socjopaci? Nie. To najczęściej ludzie, którzy w wielu innych sytuacjach zachowują się jak najbardziej okej, tylko zostali wychowani w świecie przekonanym o niższej pozycji kobiety. Nie empatyzujesz przecież z świnią, która stała się schabowym. Z chwilą, gdy zaczniesz, przestanie ci smakować. Z chwilą, gdy zaczniesz empatyzować z laskami, które nagle wyskoczyły z tym całym #JaTeż, przestanie ci wchodzić pornol do którego walisz konia 2 razy dziennie i seks z partnerką, która ma na to zerową ochotę, ale godzi się dla świętego spokoju, albo ze strachu. Bo jak się nie zgodzi, to już ty masz cały repertuar nacisków. Kiedy zaczniesz empatyzować ze swoim schabowym z cyckami, stanie ci w gardle kolejny kretyński, zawstydzający dowcip w stosunku do koleżanki w pracy, a rąsia, która lubiła błądzić po jej karku, chociaż czułeś jak ją to paraliżuje, zatrzyma się w pół drogi. Może nawet zobaczysz czującego, cierpiącego człowieka w k…wie, którą bzykasz za kasę co jakiś czas. Może będzie trzeba stać się KIMŚ, żeby dostać to czego chcesz za darmo i po dobroci. Kimś więcej niż tylko facetem. Przyzwoitym człowiekiem?”
„#MeeToo #JaTeż miałam 13 lat. Zrobiła mi to osoba która powinna bronić mnie całe życie i prowadzić za rękę, pokazywać świat ale z tej dobrej strony. Nie z tej złej.
W tym momencie zakończyło się moje dzieciństwo. W tym momencie dowiedziałam się że sama musze dbać o swoje bezpieczeństwo, że sama muszę stawiać czoła przeciwnościom losu.
Wtedy jeszcze nie wiedziałam że ten czyn ukształtuje mnie w ten jakże specyficzny sposób, że ta blizna będzie się odzywać chyba już do końca życia. Że zawsze wewnątrz będę #MeeToo #JaTeż.
I choć wybaczyłam, czasu tego nie cofnę. Wiem jedno, zarówno dobro jak i zło wraca..i choć sprawa nazywana jest kłamstwem i złym snem, wiem że kiedyś ta osoba będzie musiała do tego wrócić i też się z tym uporać”.
„Przy okazji akcji #metoo chciałam naświetlić zjawisko, które strasznie mnie wkurza, a które wszyscy traktują, jakby tak już po prostu musiało być. Sytuacja nie jest oczywiście tak przykra, jak tysiące innych historii, które przytrafiają się chyba wszystkim kobietom w szkole, pracy, na ulicy. Niemniej jednak niezwykle utrudnia życie. Chodzi mi o wizytę u mechanika. Zacznijmy od tego, że w większości warsztatów nad głową pana, któremu płacisz, wisi plakat z gołą babą - i to zwykle taki obleśny. Ale wszyscy zachowują się jak gdyby nigdy nic. Wchodzi mama z małym dzieckiem i wszyscy udają, że plakatu nie ma. Wyobraźmy sobie, że idziemy do pani dentystki, a tam plakat z kolesiem z wackiem na wierzchu, itd. itp. Ale to oczywiście dopiero wstęp do mojej prywatnej gehenny u mechanika. Zwykle zanim oddam samochód, muszę wysłuchać miliona niestosownych uwag dotyczących mojego wyglądu, a także seksualnych skojarzeń, które pojawiają się stale w trójkącie: mężczyzna związany z motoryzacją, samochód, dziewczyna. Tu na pierwszym miejscu od lat króluje porównanie drążka skrzyni biegów do penisa i uwaga, że powinnam się z nim obchodzić równie delikatnie. Teraz pozostaje kwestia, jak zachować się w takiej sytuacji. Kierując się zasadą obowiązującą na rynku usług: "nie bruźdź kelnerowi, zanim nie dostaniesz zupy", masz do wyboru dwie opcje. Możesz albo głupio się uśmiechać, albo jakoś zabawnie (ale bynajmniej nie obraźliwie) odpowiedzieć na niechciane awanse. Ponieważ w sytuacjach stresowych jestem raczej ofiarą l'esprit de l'escalier niż ciocią ciętą ripostą, głupio się uśmiecham. Potem jest mi wstyd, że nic nie powiedziałam, zastanawiam się, co ten typ w ogóle sobie o mnie pomyślał itd. W efekcie boję się sama chodzić do mechanika”.
„Sytuacja w autobusie: w ścisku jechałam rano do liceum na lekcję polskiego. Miałam spódnicę, która kończyła się w połowie uda, rajstopy i adidasy.
Obleśny typ zaczął na mnie napierać, a potem zaczął sunąć rękami od dołu do góry po moich nogach. Zamarłam i nie wiedziałam co zrobić, popłakałam się dopiero na lekcji w szkole”.
Blogerka Nishka napisała:
„Gdy piszę te słowa, nie wiem jeszcze, czy opublikuję ten post. Ciężko o tym pisać, bo przywołuje trudne wspomnienia, ale lepszej okazji do wyrzucenia z siebie tych wspomnień nie będzie. Nie ukrywam, że fakt, iż tak wiele kobiet w ostatnich dniach dzieli się swoimi przykrymi doświadczeniami, popchnął i mnie do tego, by pójść w ich ślady. #MeToo #JaTeż
Było lato, miałam 16 lat. Wybłagałam rodziców, żeby pozwolili mi jechać ze znajomymi na biwak. Zgodzili się, ale bardzo prosili, bym była z powrotem w domu w piątek o 17, byśmy razem mogli pojechać na weekend nad jezioro.
Gdy nadszedł piątek, spóźniłam się na autobus czy pociąg, źle coś sprawdziłam, zapomniałam, przeoczyłam. Zadzwoniłam do rodziców (oczywiście za pośrednictwem budki telefonicznej, bo telefonów komórkowych wtedy nie było), przepraszając i proponując, że dojadę do nich bezpośrednio autobusem z miejscowości, w której jestem na biwaku. Dojechałam do Augustowa i spóźniłam się na kolejny autobus do tej małej miejscowości, gdzie byli rodzice. Nie chcąc już zawodzić rodziców po raz kolejny, postanowiłam, że będę dzielna i zaradna i złapię autostop. Był wieczór, ale jeszcze nieciemno. Stanęłam przy drodze i pomachałam ręką.
Za chwilę zatrzymał się samochód, siedziało w nich dwóch mężczyzn.
- Nie bój się, jesteśmy policjantami, tylko że dziś mamy wolne - rzekli. - Wsiadaj.
Wsiadłam.
- Dokąd chcesz jechać?
Gdy wymieniłam nazwę miejscowości, od razu skojarzyli.
- Nie ma problemu, zawieziemy cię tam.
Po kilku minutach zatrzymali się.
- Musimy na chwilę zajść do knajpy w Przewięzi, mamy tam sprawę.
Zatrzymali się przy policyjnych radiowozach, które stały nieopodal, przywitali się z kolegami, chwilę pogadali.
- Pójdziesz z nami czy poczekasz w samochodzie?
- Poczekam.
Poszli. Po kilku minutach wrócił jeden.
- Chodź do nas, sprawa się przeciągnęła, możemy wyruszyć dopiero za pół godziny.
- To może ja poczekam.
- Chodź. No chodź, nie będziesz bez sensu siedzieć w samochodzie.
Nie chciałam iść, ale poszłam. Zaprowadził mnie na zaplecze, postawił na stole wódkę.
- Pij.
- Nie chcę.
- Ile masz lat?
- 16.
- Pij.
- Muszę jechać do Miejscowości X - odparłam coraz bardziej przerażona.
Chlusnął kieliszek wódki. Potem drugi.
- Zawiozę cię. Zawiozę, przecież obiecałem.
Wsiedliśmy do jego samochodu (kolega został w knajpie).
Znałam drogę do tej miejscowości na pamięć, dlatego zdziwiłam się, gdy z niej zboczył.
- Jest już późno, nie będziemy jechać po nocy. Zatrzymamy się w domu letniskowym mojego kumpla. Spodoba ci się, zobaczysz.
- Wolałabym nie.... - odparłam cicho, niepewnie, nieśmiało, ze strachem.
- Nie bój się, jestem policjantem.
- Proszę, niech mnie pan zawiezie do Miejscowości X.
- Jutro o świcie cię zawiozę. Nic się nie bój, ślicznotko - rzekł i położył mi rękę na kolanie.
Weszliśmy do jego domu, a ja byłam jak sparaliżowana. Nie byłam w stanie nic powiedzieć, ruszyć się, nic. Poszedł do łazienki. I nagle wstąpiła we mnie siła, wstałam, nacisnęłam klamkę drzwi i gdy te otworzyły się, wybiegłam na podwórko. Bez walizki, która została w jego samochodzie, bez niczego. Szłam kilka godzin, przemierzając lasy. Wreszcie dotarłam do jeziora - rozpoznałam je. To, że znajdowałam się na jego drugiej stronie, nie stanowiło problemu, byłam bardzo dobrą pływaczką. Po około pół godzinie byłam na drugim brzegu. Dotarłam na działkę rodziców.
Od tego czasu towarzyszy mi lęk o to, że nie mogę się spóźnić, przekroczyć terminu, zawalić sprawy, dopuścić się zwłoki, bo może się to skończyć bardzo źle.
Nie pytajcie proszę, co wydarzyło się dalej. Nie oceniajcie moich rodziców ani mnie. Ta historia to przeszłość. Minęło od niej 20 lat. Choć gdy teraz wróciłam do niej wspomnieniami, obrazy stanęły mi przed oczami jak żywe.
Najmocniej mi teraz w głowie świdruje myśl, że przestanę już wywierać na dzieci presję w kwestii "terminowości", "bycia odpowiedzialną", "bycia człowiekiem, na którego można liczyć". Żeby kiedyś, jak spóźnią się na kolejny autobus, nie bały się do mnie zatelefonować i powiedzieć: "przepraszam, po raz kolejny spóźniłam się."
Lepiej (dojechać i zrozumieć) późno niż wcale”.