Pod koniec marca do Sejmu wpłynął projekt ustawy o ustanowieniu dnia 14 kwietnia świętem państwowym. Złożyła go grupa posłów m.in. z klubów Kukiz15, PiS, koła WiS oraz Republikanie. Według polityków to właśnie 14 kwietnia miał miejsce Chrzest Polski (966 roku). To bardzo ciekawe, bo historycy nie mają pewności nawet co do roku tego wydarzenia, nie mówiąc już o dniu.
Do reprezentowania wnioskodawców upoważniony został Jan Klawiter, który do Sejmu dostał się w 2015 roku z listy PiS. Jednak jako przedstawiciel Prawicy Rzeczpospolitej nie dołączył do klubu parlamentarnego i pozostał posłem niezrzeszonym.
Długie weekendy 2017 - jak zaplanować urlop?
Z uzasadnienia projektu dowiadujemy się, że "w dobie kruszenia podstaw, na których zbudowany jest nasz byt narodowy i państwowy, w dobie niepewności i obawy o naszą przyszłość, o jutro naszych dzieci, powinniśmy pamiętać o rocznicy Chrztu Polski".
Projektu ustawy głosi, że święto ustanawia się:
W celu upamiętnienia chrztu Polski dokonanego 14 kwietnia 966 r., zważywszy na doniosłość decyzji Mieszka I, cywilizacyjną wagę tego wydarzenia, kluczowe znaczenie dla rozwoju naszej Ojczyzny, a jednocześnie znikomą obecność tego historycznego faktu w społecznej świadomości.
Ma być to "dzień narodowej refleksji nad dziedzictwem naszych ojców, nad odpowiedzialnością wszelkich władz państwowych, wszystkich obywateli i każdego z osobna za naszą Ojczyznę, za jej przyszłość i pomyślność. Święto to powinno służyć inspiracji do podejmowania działań na rzecz dobra wspólnego" .
Uzasadniają, że Chrzest Polski - poza wymiarem religijnym - miał również wymiar strategiczny i polityczny. "Dzięki niemu nasza Ojczyzna dołączyła do rodziny narodów europejskich, do kręgu cywilizacji Zachodniej Europy. Bez tego wydarzenia trudno sobie wyobrazić naszą kulturę i tożsamość. Mimo że w roku 2016 obchodzimy jego 1050 rocznicę, niestety praktycznie jest on nieobecny w powszechnej świadomości naszego społeczeństwa".
"Święto Chrztu Polski" nie miałoby (podobno) jakoś drastycznie wpłynąć na losy kraju. Wnioskodawcy zapewniają, projekt "nie przewiduje ponoszenia żadnych kosztów finansowych, nie pociąga za sobą obciążenia budżetu państwa lub budżetów jednostek samorządu terytorialnego". Nie postulują, by był to dzień wolny od pracy. Chociaż, jeśli wspomnimy, że jeszcze kilka dni poseł PiS Marek Suski powiedział, że pomysł by 10 kwietnia (dzień katastrofy smoleńskiej) był wolny od pracy, powinien zostać przedyskutowany na forum parlamentu to kto wie, może niedługo czeka nas długi kwietniowy weekend?
I tak na przykład w 2020 roku, 10 kwietnia to piątek, a 14 kwietnia to wtorek. Wystarczy wziąć wolny poniedziałek, a wyjdzie całkiem przyjemny urlop.
Święto Trzech Króli też kiedyś nie było dniem wolnym od pracy...
Nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi?