I nie, ten felieton absolutnie nie jest rozkminianiem, czy dodatkowe kilogramy są OK, czy nie. Znam laski, które dopiero kiedy się zaokrąglą, wyglądają po prostu doskonale i takie, którym służy tylko szczupła sylwetka. Do tych ostatnich należę ja.
Czy w związku z tym, że jestem brzydsza, coś się ze mną szczególnego stało? Zmieniły mi się poglądy polityczne? No cóż, nie bardzo. Niby dlaczego by miały.
Zmieniło się podejście do kwestii roli kobiety w społeczeństwie? OMG, nie! Dlaczego?
Stałam się wredną zołzą? Raczej pozostałam nią, dla tych, którzy sumiennie zapracowali :D
Jestem mniej znaczącym członkiem społeczeństwa? Nic mi o tym nie wiadomo.
A jednak, kiedy zaglądam na fejsa, robię prasówkę, czy chociażby podsłuchuję ludzi w zbiorkomach, okazuje się, że owszem, zmieniło się wszystko.
„Szkoda, że jej się stała krzywda, taka piękna dziewczyna”.
„Ja wiedziałam, że to jest zły człowiek, wystarczy spojrzeć, jaką ma szpetną mordę”.
„Wiadomo, że jak baba brzydka, to musi zostać feministką, he he he”.
Tkwisz w bezsensownym związku, który cię niszczy. Tylko po to by nie zostać sama?
Już nie będę nawet cytować heheszkujących na Twitterze pisarzy, złotoustych polityków, czy co bardziej rozpolitykowanych znajomych (z prawa i lewa). W praktyce przecież wszystkie miałyśmy z tym do czynienia albo mignęło nam przed oczami. Brzydcy są głupi i źli.
To całkowicie naturalne myślenie dla cywilizacji wyrosłej na podłożu greckiej filozofii. Kalokagathia to połączenie piękna i dobra w wyjątkowo trwały związek. Dlatego bogowie przedstawiani byli zgodnie z aktualnymi kanonami piękna, a ich przeciwnicy jako szpetne istoty. Bo zło jest brzydkie i już.
Zresztą w naszym języku trwa to do dziś – „nie zachowuj się brzydko”, „brzydki uczynek”. Wszystko to echa czegoś, co pratwórcy naszej cywilizacji nazwali καλοκἀγαθία.
Zanim jednak przyjmiemy na klatę, że dobre znaczy piękne, wspomnijmy, że piewca tej teorii – Arystoteles, wierzył, że kobieta jest pustym naczyniem, więc dziecko jest wyłącznie mężczyzny, który w to naczynie wlał swoją wspaniałość. Nazywał płeć piękną „skarlałym, uszkodzonym mężczyzną” i odmawiał nam praw do edukacji. Także ten.
Nie mam umysłu wielkiego filozofa, nie zmienię więc myślenia narodów. Ale co mi tam… moje rady są następujące:
1. Za wszelką cenę dystansuj się od treści związanych z wyglądem
Hejterzy, trolle, prowokatorzy karmią się zainteresowaniem. Pod rzekomo ironicznym facebookowym wpisem Andrzeja Mleczki, brzmiącym „Molestowanie brzydkich kobiet powinno być karane łagodniej”, pojawiło się mnóstwo reakcji „ha-ha” pochodzących także od kobiet (obrońcy autora wskazywali na cudzysłów, ale jest on co tydzień zamieszczany przy obrazkach z cyklu Słowo na niedzielę i ewidentnie nie oznacza ironii, a właśnie cytat z tegoż Mleczki). Poziom żartu oceńcie same, ja natomiast pozostanę jednak w gronie przeciwników satyryka.
Nie – molestowanie, zgwałcenie, prześladowanie brzydkich ludzi, nie staje się „dowciapne”, bo to przecież – hy hy hy – nawet nie ludzie - hy hy. Olej – zero reakcji pod takim tekstem to ideał. Grób internetowy. Serio. Nie ma karmienia lajkami, nie ma shitpostów.
2. Nie oceniaj
Oczywiście, zdarzyło mi się podetknąć znajomym zdjęcie tego czy owego polityka – z pytaniem „No czy nie widać po nim tego jadu i głupoty?”. Mój błąd. Błąd nas wszystkich. Są ludzie, którzy po prostu wyglądają na wiecznie wściekłych albo coś knujących. Za wszelką cenę patrz na to, co robią i mówią, a nie jak wyglądają. W idealnym świecie wszyscy będziemy mieli swoje śliczne, uśmiechnięte awatary. Póki co świecimy facjatami i przykładem. Wolę patrzeć na to drugie.
3. Nie przekreślaj
Dostałam fioła na punkcie jednego takiego zespołu. I wokalisty też. Był na mojej tapecie na kompie i smartfonie, był na zdjęciu postawionym na biurku, był wszędzie. Dziwnym nie jest, że momentalnie zauważył to kumpel z działu. W prostych słowach wyjaśnił mi, że się frajerzę, robiąc maślane oczy do kolesia, który jest okropnie brzydki i w ogóle jak tak można? Dostał więc reprymendę oraz płyty i linki do koncertów, żeby się zapoznać. Wrócił z odpowiedzią, że gdyby nie był aż tak bardzo hetero, to skończyłby jak ja – w ślepym uwielbieniu. Charyzma, talent, inteligencja, urok – wszystko to ma większa wartość niż uroda. Dajmy im szansę się ujawnić.
4. Nie przejmuj się
Gruba, czy nie – mam tyle samo doświadczeń zawodowych, taki sam charakter, ten sam typ poczucia humoru, to samo wykształcenie, te same poglądy. Jeśli ktoś tego nie rozumie, to trudno. Znaj swoją wartość pod warstwą makijażu, ubraniem, czy wypracowaną na siłowni figurą. Wtedy zachowasz ją, kiedy będziesz miała gorszy czas. Piękno fizyczne to najbardziej nietrwała z naszych cech – oczywiście fajnie ją pielęgnować (sama z radością wracam do biegania – dzięki któremu zwykle chudnę błyskawicznie, chcę zadbać o siebie i podziwiać efekty), jednak nie jest to cecha kluczowa. Ani u ciebie, ani u twoich idoli, ani u przyjaciół czy znajomych, ani wreszcie u TEGO Kolesia. (Bo TEN Koleś może być sobie gruby, albo pryszczaty, albo cokolwiek tam wymyślisz. I tak go rozpoznasz.)
A ty, Arystotelesie, chrzań się – piękno jest pięknem i tyle – jedną z wielu cech, nie dobrem czy złem. Czas skończyć z tym mitem.
A po prawdzie, to sam pan byłeś brzydki!
Roszczeniowa Trzydziestka i jej komentarze - tylko u nas!