Może się wydawać, że w XXI wieku kobiety są traktowane na równi z facetami (przynajmniej w naszej części globu). W końcu możemy wykonywać zawody, które nam się tylko zamarzą, możemy głosować, mieć własne pieniądze i nosić spodnie. Jednak okazuje się, że z tymi spodniami nie jest tak jak nam się wydaje.
Nierówności wciąż istnieją, a pojęcie feminizmu jest wciąż gorącym hasłem. Mimo, że znam jego terminologię, sama nie myślę o sobie jako o feministce. Może wynika to tego, że wychowałam się w spokojnych czasach, w dużym mieście, a moja mama nigdy nie narzekała na los kobiet? Jedno jest pewne, nie można zaliczyć mnie do tych, które nie walczą o swoje. A już na pewno do osób, które swoje opinie trzymają dla siebie.
Co mnie zatem tak dotknęło? Ano, nierówności, które związane są z... ubieraniem się. Ostatnio przeczytałam ciekawy artykuł, który zwrócił moją uwagę właśnie na ten problem.
Domy mody krytykowane za projekty dla muzułmanek
Czy wiecie, że ministerstwo turystyki Indii w oficjalnej nocie radzi by podczas wakacji w ich kraju nie nosić spódniczek - dla własnego bezpieczeństwa (?!). A znowu w Europie mamy całkowicie odmienny problem. Półnagie ciała na plaży są jak najbardziej w dobrym guście, a znowu zakrywanie jego ma być kategorycznie zabronione. Mowa oczywiście o burkini. (Rozumiem, że zakonnice w żadnym wypadku nie będą mogły pojawić się na francuskich plażach).
Nie chcąc nawet zaczynać przykrego tematu, jakim jest wszystko złe, co narzuca/zabrania kobietom patriarchat w krajach arabskich, przejdę od razu na nasze (bardziej cywilizowane) podwórko. Pamiętacie zapewne historię kelnerki, która w social mediach pokazała zakrwawione stopy po całym dniu noszenia szpilek. Przykaz szefa.
Ale to nie wszystko. Dopiero od niedawna stewardessy np. linii British Airways mogą nosić spodnie zamiast spódnic. No i nie możemy zapomnieć o absurdalnych nakazach organizatorów festiwalu w Cannes, które Julia Roberts w tak pięknym stylu złamała. Gwiazda boso wyglądała pięknie.
Nawet w Polsce jeden z prezesów dużych wydawnictw prasowych zabronił swoim pracowniczkom noszenia szortów i innych nieodpowiednich ubrań. Zabawne? 2 lata temu w Ugandzie chciano (całe szczęście nieudolnie), całkowicie zabronić kobietom noszenia mini. Mężczyźni nawet w imię poparcia ustawy rozbierali do naga napotkane kobiety, które nie stosowały się do zaleceń. Jeszcze zabawniejsze? Podobno w niektórych liceach w Stanach zabronione jest noszenie legginsów, bo są zbyt... prowokujące.
Czy mężczyźni nosiliby szpilki, gdyby im kazano?
W każdym przypadku nie mamy własnego głosu, bo coś jest z góry narzucane. Jakby popatrzyć na to z boku - wszystko jest przecież robione dla naszego dobra. Kobiety otoczone są specjalną troską, tylko czy jej tak naprawdę potrzebujemy?
Chyba jesteśmy na tyle rozwinięte umysłowo, że niezależnie od kraju czy wyznawanej religii możemy nosić to, co nam się żywnie podoba. Przecież to tylko ubrania? Jeśli byłabym muzułmanką chciałabym mieć prawo by na własnych zasadach wyznawać tę religię. Jeśli chciałabym nosić hidżab czy burkę miałabym do tego święte prawo. Jeśli nie - również. Chodzi zwyczajnie o możliwość wyboru.
Pakistańska aktywistka zamordowana w imię honoru
Są pewne ponadczasowe reguły, których oczywiście nie powinnyśmy łamać, ale kochani - wszystko w granicach zdrowego rozsądku. Większość sytuacji wokół naszych ubrań, które dzieją się aktualnie na świecie są zwyczajnie absurdalne. I nie powinny w ogóle mieć miejsca. Jestem ciekawa kiedy nie będziemy musiały się bać, że przez krótką spódniczkę zostaniemy zgwałcone, a kobiety, które z własnej i nie przymuszonej woli będą chciały nosić burkę, czador, nikab czy hidżab nie będą z tego powodu represjonowane?