Filip Chajzer: Święta, święta i po świętach. Nie tylko o jedzeniu

Jedzenie na stole fot. Fotolia
Lubię normalność, zwykłą szarą codzienność, powtarzające się rytuały. Dają mi poczucie ładu i normalności, nie przepadam za sytuacjami nadzwyczajnymi. Święta są sytuacją nadzwyczajną i nie tylko te ostatnie, najważniejsze w kalendarzu. Każde święta.
Filip Chajzer / 27.12.2016 21:12
Jedzenie na stole fot. Fotolia

Weźmy takie Święto Niepodległości. Jeden kwadracik wyjęty z kalendarza, a dzień wcześniej naród dostaje histerii. Baby latają po supermarkecie jak poparzone i ładują do wózka po 4 bochenki chleba, pęta kiełbasy (będzie co dopychać chlebem) i kilogramy proszku. Kolejki jak za komuny. Wszak zbliża się armagedon – dzień bez otwartego sklepu. Później dzicz z cegłami przejdzie przez miasto i spoko, znowu możemy cieszyć się spokojem – do grudnia.

Wcześniej święto zmarłych. I znowu ZONK. Okazuje się, że za jazdę autem na trzeźwo można by przyznawać ordery jeszcze większe od tego Misiewiczowskiego. Polacy dostają kociokwiku, tylko w tym roku złapano 1200 pijanych a podawanie statystyk w sprawie nawalonych debili za kierownicą jest tak oczywiste jak to, że jutro będzie jutro. Wódka w sytuacji nadzwyczajnej odbiera mózg.

Życie nie jest czarno-białe. Nie zawsze.

Dalej – pierwszy, drugi i trzeci maja. Święto narodowego wędzenia rodaków. Oczywiście, że przyjemnie jest pooddychać świeżym powietrzem, nacieszyć się naturą, zieloną trawą i światem bez maili w trybie ASAP. Tylko po co? Skoro jeszcze fajniej będzie zasmrodzić cały kraj dymem wywołanym tłuszczem kapiącym ze spoconej kiełbasy na ruszcie. Dymi za mało? To sru, browara jeszcze na ten wykwint.

Wszyscy kochają 24-latkę wracającą z imprezy! 

Przeciwność gryzącego dymu zapewniają nam walentynki. Polska jak długa i szeroka czternastego lutego pierdzi bąkiem tak słodkim, zawstydzeni są wszyscy przetwórcy buraka cukrowego na dokładkę z całą rodziną Blikle (chociaż akurat Blikle popsuł się okropnie). Do knajpy nie wejdziesz bo wszystkie stoliki od tygodnia zarezerwowane. Kino? Zapomnij, do tego te plakaty i reklamy w serduszka doprowadzające wszystkich biednych singli do myśli, co najmniej nie romantycznych, chociaż z drugiej strony śmierć samobójcza z powodu zawodu miłosnego w nurt romantyzmu wpisuje się idealnie.

Podobne autodestrukcyjne przemyślenia towarzyszą zapewne wszystkim odważnym, którzy po minionych właśnie świętach Bożego Narodzenia weszli na wagę. Ja na ten przykład boję się wchodzić bo wiem, że na cyferblacie wyświetliłoby się ZŁO. To jest w sumie niesamowite. Dzień po świętach – 27.12.2016 na obiad zjadłem... zupę. Małą zupę kokosową z bardzo niewielką wkładką mięsną. No cini mini. Zjadłem i pomyślałem „jak dobrze, że nie zamawiałem drugiego”. Wystarczyło nie jeść oczami i człowiek najedzony. Najedzony w trybie codziennym. Cudownie szaro zwykłym.

Kto mi teraz wytłumaczy dlaczego dzień wcześniej, i dwa dni wcześniej, i w Wigilię to już szczególnie nie wystarczyła nie tyle, że zupa, ale zupa i: śledzie w oleju, śledzie w majonezie, śledzie po kaszubsku, karp, sum, sałatka warzywna, kilka kromek pieczywa, pierogi z kapustą, pierogi z grzybami, pierogi z mięsem, a później to już z górki - kaczka, ziemniaki, buraki, grzybowa, barszcz, uszka, makowiec, szarlotka, sernik, murzynek i tak prawie przez 24 h przez 3 dni!!! Dlaczego? Przecież nie trudno policzyć, ile to kalorii, ile godzin na siłowni, ile kasy na trenera... Nietrudno policzyć, jeśli ma się mózg.

W święta mózg przestawia się jednak w tryb nadzwyczajny. Załączają się pradawne instynkty pochodzące z czasów, kiedy panowała straszna bieda i faktycznie człowiekowi wydawało się, że z okazji urodzin Jezusa musi się najeść raz na cały rok. Raz na cały rok trzeba też zaliczyć epicki balet, chociaż nie zawsze ma się na niego ochotę.

Bogini Komercja zaklina jednak – baw się, wydawaj, maluj, ubieraj, pij do dna i strzelaj - petardą, rakietą czy inną racą. Strasz biedne zwierzęta, które odchodzą od zmysłów. Tak na zdrowy rozum to bez sensu, ale rozum znowu zdrowy będzie dopiero 2 stycznia.

Czesław Niemen mówił, że ludzi dobrej woli jest więcej. Ja mu wierzę!

Redakcja poleca

REKLAMA