Dziewczyna idzie znaną warszawską ulicą, łapię ją z mikrofonem i pytam "kim chciała być w dzieciństwie". Ona odpowiada, że Panią z telewizji. Uroczo, tym bardziej, że mój materiał w Dzień Dobry TVN dzień później ogląda pewien chłopak w Białymstoku. Zakochuje się w niedoszłej pani z kanału TV, odnajduje ją a dzisiaj... są już małżeństwem.
Wszyscy kochają 24-latkę wracającą z imprezy!
Pamiętacie Pana Stanisława, który wiosną 2016 roku uratował mi tyłek i podbił serca milionów internautów? Prawie 100 kilometrów od Warszawy, na autostradzie, zatankowałem paliwo. Przy kasie okazało się, że nie mam przy sobie karty. W tym momencie podszedł do mnie Pan, który przed chwilą nalewał mi ropę i mówi, że zapłaci za mnie. Ja skonsternowany mówię, że nie trzeba, że mi głupio, że nie wypada. Co usłyszałem? "Spokojnie, zawsze pożyczam i jeszcze nigdy nikt mnie nie oszukał." Mój post polubiło 150 tys. osób.
W zalewie zła, dziadostwa i polityki (to w sumie to samo), potrzebujemy takich historii, żeby znowu zrozumieć, że jesteśmy świetnym krajem/narodem. Głęboko w to wierzę, dlatego zawsze się nimi chwalę, im częściej to robię tym częściej one dzieją się wokół mnie. Magia. Nawet przestaje mnie to już dziwić.
A jednak to, co przydarzyło mi się w zeszłym tygodniu, odpięło mi wrotki.
Znowu na autostradzie A2. Tym razem kilkanaście kilometrów od Warszawy, Grodzisk. Tankuję to samo auto, litr za litrem odlicza kolejne złotówki, zimno, ja w kapturze więc nie widać, że ja to ja. Podchodzi mężczyzna, na oko 50 lat. Określa go jedno zdanie – poczciwy Polak w potrzebie. Zmartwiony i z dobrymi zamiarami. Na sobie ma kożuch, idzie od budyniowego mercedesa o taksówkowej przeszłości w stolicy Niemiec. Rejestracja wskazuje na Dolny Śląsk. Auto ma otwarty wlew paliwa, a Pan trzyma w rękach kanister. Zasmucony opowiada ze szczegółami o tym, jak to mercedes paskudnie się popsuł, naprawa u przydrożnego mechanika kosztowała majątek i jak bardzo droga do domu jeszcze daleka. Słyszę też, że dobrzy ludzie, którzy odlewają po kilka litrów do kanistra to jego jedyny ratunek. Wzruszyłem się, szczególnie, że jestem w trasie na świąteczny event, który za kilka godzin poprowadzę, a przed świętami wszyscy powinni spędzać jak najwięcej czasu z bliskimi. Ile litrów trzeba, żeby dojechać do domu? - pytam. 20 - pada odpowiedź. Leje 20. Pan szczęśliwy, ja też, bo dobry uczynek zawsze robi mi dobrze.
Płacę, wracam do auta i... co widzę? Oczami wyobraźni wielki napis FRAJER na swoim czole. Ten sam człowiek szuka kolejnego jelenia podchodząc do niego ze smutną miną, historią o popsutym mercedesie i kolejnym kanistrem... Akcję opisuje na facebooku. Setki komentarzy potwierdzających to, że dałem się podpuścić. Tak jak inni, temu samemu człowiekowi. Co więcej, każda kolejna wiadomość przybliża mnie do poznania z imienia i nazwiska oszusta, który zrobił ze mnie łosia. I po kolejnej godzinie jest! Imię, nazwisko, miasto, osiedle, adres, zdjęcie auta zaparkowanego przed blokiem. Wcale nie na Dolnym Śląsku, kilka kilometrów od stacji, na której się spotkaliśmy.
Magia internetu, anonimowość nie istnieje. W kilka sekund znajduję profil na facebooku. Zdjęcie się zgadza, ba – mój znajomy ze stacji na profilowym opiera się o swoje budyniowe auto. Wysyłam wiadomość: „Witam. Kilka dni temu na stacji Orlen poprosił mnie Pan o pomoc w dotarciu do domu. Chciałem zapytać czy droga się udała i bezpiecznie dotarł Pan do celu. Te 20 litrów na trasę z Grodziska do Żyrardowa powinno wystarczyć, ale wolę się upewnić... Filip Chajzer”
Zanim dostaję odpowiedź, pisze do mnie sąsiad adresata mojej wiadomości. Czytam, że ten człowiek jest poważnie chory na raka, nie ma ubezpieczenia i tak zbiera pieniądze na przeżycie...
Mrozi mi krew w żyłach. Chwilę później dostaje odpowiedź, na którą czekałem, odpowiedź, której się nie spodziewałem.
Zostaje przeproszony i poproszony o próbę zrozumienia. Rak z przerzutami, wyrok śmierci. Mój rozmówca prosi o spotkanie, tak żeby mógł oddać mi 100 zł za ropę ze stacji. Gdzieś mam już to 100 zł. Pytam o co jest potrzebne? Odpowiedź: „Panie Filipie, teraz to potrzebuje dożyć do końca moich dni, a dużo już mi nie pozostało, bo mam już przerzuty na płuca i bez opakowania ibupromu nie jestem w stanie wstać z łóżka. Jest Pan dobrym dzieciakiem i Pana ojciec jest z Pana bardzo dumny.”
Ja nie jestem dumny z siebie, szybko oceniłem sytuację. Za szybko. Zero-jedynkowo. Tymczasem świat nie jest czarno-biały, ma obrzydliwie dużo odcieni. Pamiętajcie o tym, w tym świątecznym czasie. Oszust może być bohaterem... swojej walki o przetrwanie. Najwspanialszy bohater odwrotnie – oszustem, bo... wszyscy jesteśmy tylko ludźmi.
Przeczytaj felieton Filipa Chajzera: Czesław Niemen mówił, że ludzi dobrej woli jest więcej. Ja mu wierzę!