Born in the PRL - felieton Filipa Chajzera dla Polki.pl

Kadr z filmu "Miś" fot. Screen filmu "Miś"
„Miś” jest lepszy od Kevina i wszystkich innych (światowych!) hitów‚ bo jest z nami... zawsze! Od Bożego Narodzenia, przez Wielkanoc, pierwszego maja, trzeciego, Matki Boskiej Zielnej, 11 listopada i wszystkie inne wyjątkowe dni zaznaczone w kalendarzu na czerwono, które akurat nie przychodzą mi do głowy. Czy to przez miłość do tego filmu wciąż robimy tyle absurdalnych rzeczy przypisanych PRL-owi?
Filip Chajzer / 19.04.2017 09:47
Kadr z filmu "Miś" fot. Screen filmu "Miś"

Jeśli nie na Jedynce, to na Dwójce, jak nie na Dwójce to na Polsacie, albo TVN, albo Pulsie itd. itd. W ostatnią niedzielę też leciał. Oczywiście znam na pamięć, co scena to usta same zwijają się w dzióbek, żeby dopowiedzieć i dośpiewać: „łubudubu”, „jestem wesoły Romek”, i „z biegiem zepnie drugi brzeg, na którym twój ojciec legł”.

„Oczko mu się odlepiło”, „Z twarzy podobny zupełnie do nikogo” i wiele innych! 35 najlepszych cytatów na 35-lecie kultowego „Misia” 

Powiedzieć o Barei „geniusz” to mało. Szczególnie, że sam Bareja nie miał zapewne pojęcia, jak bardzo ponadczasowym twórcą był.

Jest rok 2017, marzec. 36 lat po premierze „Misia”. W Wielką Sobotę robię zakupy (to będzie, jeśli państwo liczą i czytali „Facet na zakupach pół godziny przed zamknięciem sklepu”, już drugi raz w życiu) i oczom nie wierzę. Po zebraniu wszystkich „niezbędnych” pierdół z półek, mijam resztę uwijających się, jak w ukropie, mistrzów supermarketowej dezorganizacji. Kieruję się do kas. Nie jest to łatwe zadanie, mam wręcz podejrzenie, że 3 minuty temu radio podało komunikat o rosyjskiej inwazji, bo amok, w którym pakowane są kolejne paczki z szynką, a co za tym idzie również rolki papieru toaletowego, jest wręcz zastanawiający.

Nikt ich nie lubi, ale wszyscy znają na pamięć... Czy znasz cytaty z kultowych reklam? (QUIZ) 

Pech chciał, że ostatnie na liście zakupów jest mleko, wracam więc do punktu wyjścia a właściwie to wejścia do marketu. I tak oto nieświadomie zaoszczędziłem sobie pół godziny życia... Środkiem, między alejkami ominąłem gigantyczną kolejkę do kas, które mówią. Ludzie stoją, kasy mówią. Numer 1, 5, 4, 6. Jeśli stoisz z brzegu to słuchasz, co ma ci do powiedzenia głośnik, następnie kierujesz się wedle wskazania. Idzie to opornie bo skierowanie kieruje cię do ciągle zapchanej kasy i tak cały czas... Ja atakuję jednak od mleka strony. Widzę te gigantyczną dżdżownicę z ludzi i wózków oraz tuż przede mną kasę bez ani jednego klienta! Sprawdzam:

  • Czy nie jest to kasa dla inwalidów? Nie jest.
  • Dla kobiet w ciąży? Nie jest. 
  • Do pięciu artykułów? Też nie...

To o co do cholery jasnej chodzi? Pytam najgrzeczniej jak umiem, żeby nie wyjść na natrętnego, baraniego ignoranta, nieobytego z kulturą komercji i dobrobytu: „Przepraszam, dlaczego u Pani nie ma kolejki?” 
- Szczerze, to nie wiem... - odpowiada przemiła kasjerka.
Ciągnę dalej zatem.
- Czym różni się ta kasa od tamtych?
Teraz zapnijcie pasy!

- Ta jest dla tych, którzy nie lubią stać w kolejce... - pada odpowiedź.

W tym momencie śmiechłem spontanicznie. Reszta jak widać lubi, reszta tak, jak ja, kocha „Misia” a gen PRL atakuje kolejne pokolenia. Ja jednak w kolejce stać nie lubię, czym prędzej zapłaciłem a po wszystkim... odjechałem Polonezem w siną dal :) Kurtyna.

Polecamy: W pogoni za... pietruszką! Polka w amerykańskich sklepach chce kupić warzywa

Redakcja poleca

REKLAMA