Szara strefa

salon fot. Rafał Lipski
Żaden kolor nie wnosi do domu tyle spokoju i żaden nie ma w sobie tyle pokory – posłusznie usuwa się na drugi plan, kiedy do gry wchodzą intensywne barwy.
/ 27.01.2009 09:08
salon fot. Rafał Lipski
Typ: apartament
Położenie: Warszawa
Metraż: 131 m2
Właściciele: Inga (prawniczka) i Michał (informatyk), oboje lubią podróże, kolekcjonują polskie malarstwo współczesne.


Legendą jest samo osiedle. Marina na warszawskim Mokotowie: miniaturowe miasto z ulicami, sklepikami i parkiem. Prawie serce Warszawy, a cisza i spokój. Inga i Michał bez żalu rozstali się z Ursynowem. Zwłaszcza kiedy po córeczce Hani na świecie pojawili się jeszcze dwaj chłopcy: Jakub oraz Michał i stare mieszkanie zrobiło się za małe.

131 m2, na drugim piętrze, w domu z windą i garażem, otoczonym zielenią, jak wszystkie budynki na tym osiedlu. Wokół górki, pagórki i drzewa. Zimą można szaleć na sankach, a latem bawić się w chowanego, jeździć rowerem albo na rolkach. Tu nikt nie powie, że nie wolno grać w piłkę.

Mieszkanie jest nowe, ale zaprojektowane z przedwojennym rozmachem. Długi, wąski hol prowadzi do kuchni połączonej z kącikiem jadalnym i salonem. To tu toczy się życie. W wygodnych fotelach i wokół nich. Tu właściciele czytają gazety, oglądają telewizję, chłopaki rozrabiają, Hania plącze się po kuchni. Tu przychodzą goście. – Coś razem pichcimy, rozsuwamy stół, który może pomieścić kilkanaście osób, a potem wszyscy zasiadamy do kolacji – opowiada Inga. – Dlatego pokój musiał być duży, by pomieścić i nas, i naszych gości.

Właścicielka uwielbia swoją kuchnię. Na pierwszy rzut oka to tylko dwa rzędy szafek i kuchennych sprzętów odgrodzonych ścianką od salonu, ale każdy szczegół przemyślano starannie. Meble częściowo widoczne z salonu są "salonowe". Dolna zabudowa w kolorze wenge olejowanego nawiązuje do koloru podłogi, biel górnych szafek lakierowanych na wysoki połysk odbija się od szarych ścian i rozjaśnia całe wnętrze. Podobnie jak jasne blaty z corianu. – Tu właściwie wszystko robi się samo – żartuje właścicielka. Przed wyjściem na basen Inga wkłada potrawę do piekarnika wyposażonego w programator, nastawia go na określoną godzinę i po powrocie danie jest gotowe. Oprócz tradycyjnej kuchni i mikrofalówki (przydaje się do podgrzewania potraw) ma piekarnik parowy. – To właśnie dzięki niemu moje dzieci polubiły warzywa – dodaje.

Do szarości Inga i Michał przekonali się już dawno, jeszcze w starym mieszkaniu. Dlatego popielate odcienie zdominowały całe wnętrze także tutaj. Są wszędzie, w pokoju dziennym, kuchni, w holu i sypialni rodziców (na tle tapety w kolorze starego złota stoi łóżko z szarą tapicerką). Obok szarości ważny jest ciemny brąz (szerokie dębowe deski na podłodze) oraz czerń obecna na płótnach współczesnych polskich malarzy, m.in. Bartka Materki i Zbigniewa Rogalskiego, które kolekcjonuje pan domu.

– Lubię domy zgodne z charakterem swoich właścicieli – mówi Aleksandra Zalewska-Kostyszyn, projektantka wnętrza. – Skoro gospodarze cenią sztukę współczesną, pomysł wyeksponowania malarstwa był naturalny. Dlatego zdecydowałam się na proste rozwiązania – puste ściany i paletę monochromatycznych barw. Na ich tle malarstwo Materki prezentuje się najlepiej. Szare tło świetnie wydobywa też "całą jaskrawość" innych kolorów. Mieszkanie ma dwie łazienki. Bo dom musi być wygodny. Jedna sąsiaduje z dziecięcymi pokojami, druga z garderobą i sypialnią rodziców. – Nasza łazienka to czarna magia – śmieje się Inga. – Wzbudza największe zdziwienie znajomych zwiedzających mieszkanie. Czarne kafelki? Czarny żyrandol? – pytają zaskoczeni.

Praktycznym rozwiązaniem jest też biurko z biblioteczką, we wnęce sypialni. Wykonał je według projektu Aleksandry Zalewskiej-Kostyszyn zaprzyjaźniony z gospodarzami stolarz. Albo regulowana lampa nad stołem w kąciku jadalnym, którą można tak ustawić, że nawet po rozłożeniu stołu znajduje się dokładnie w centrum.

Lampy podobnie jak rolety i zasłony są ozdobą mieszkania. – Przejrzeliśmy dziesiątki katalogów – przyznaje Inga. – Na niektóre zamówienia czekaliśmy bardzo długo. Ale było warto. Kryształowy żyrandol w pokoju dziennym dyskretnie ukryty pod czarnym abażurem to cudowne zaprzeczenie ostentacji. Niezmiennie emocje wśród gości wzbudzają lampki w kuchni. Jak z puszek od zupy pomidorowej Campbell’s. – Reakcje naszych gości są dwie – śmieje się Inga. – Jedni krzyczą: "Ale to to chyba zmienicie?!". Inni: "Super! Macie w domu Warhola!".

Tekst: Anna Tomiak
Stylizacja: Anna Tyślerowicz
Zdjęcia: Rafał Lipski

Redakcja poleca

REKLAMA