Kiełki - wartości odżywcze

Jesienią, kiedy robi się chłodniej i zaczyna się okres przeziębień, chętnie sięgamy po suplementy diety wzmacniające odporność. Lekarze nie są jednak zgodni co do ich skuteczności. Zamiast tabletek może warto sięgnąć po ich naturalny substytut – kiełki.
Marta Kosakowska / 12.05.2012 07:23

Jesienią, kiedy robi się chłodniej i zaczyna się okres przeziębień, chętnie sięgamy po suplementy diety wzmacniające odporność. Lekarze nie są jednak zgodni co do ich skuteczności. Zamiast tabletek może warto sięgnąć po ich naturalny substytut – kiełki.

Większości z nas kiełki kojarzą się wyłącznie z rzeżuchą bądź pszenicą, wysiewaną w okresie Wielkanocy. Doskonale zaznajomieni z tematem są za to wegetarianie, który chętnie urozmaicają swoją dietę kiełkami. I wiedzą, co robią.

Kiełkujące życie

W niepozornym nasionku kryją się zgromadzone dla kiełkującej rośliny zapasy, które stanowią bogactwo, bezcennych dla organizmu ludzkiego, składników odżywczych. Po dostarczeniu nasionkom wodny, światła i odpowiedniej temperatury rozpoczyna się skomplikowany proces przemian. W kiełkujących roślinach wytwarzane są enzymy, dzięki którym powstają w nich witaminy, mikroelementy i sole mineralne. Świeże kiełki obfitują również w wartościowe białka i kwasy tłuszczowe omega-3 oraz błonnik. Regularne spożywanie kiełków przeciwdziała wielu poważnym schorzeniom, wzmacnia system odpornościowy, uzupełnia niedobory witamin i składników mineralnych, a także chroni przed nowotworami.

Skąd się wzięły kiełki?

Pomysł na jedzenie nasion kiełkujących roślin wcale nie należy do najnowszych kulinarnych wynalazków. Podobno znano je już w starożytnych Chinach. Według chińskiej legendy zostały one odkryte przez żeglarzy, którym na pokładzie została jedynie suszona fasola. Fasola zaczęła kiełkować pod wpływem wilgoci, a żeglarze, nie mając nic innego do jedzenia, zaczęli ją spożywać. Docenili nie tylko jej smak, ale także przypływ sił witalnych, następujący po jej zjedzeniu.

Do zachodniego świata kiełki przywiózł w XVIII wieku angielski podróżnik James Cook. Podczas wielomiesięcznych wypraw na jego okrętach kiełkujące ziarno stanowiło cenne źródło witaminy C, chroniące marynarzy przed bardzo groźnym wówczas szkorbutem. Obecnie kiełki robią karierę na całym świecie i to nie tylko wśród wegetarian. Wykorzystywane są jako dodatek do wielu potraw lub jako przekąska do pochrupania.

Domowa hodowla

Gotowe kiełki bez problemu kupimy w supermarketach, jednak warto się pokusić o własną domową hodowlę, tym bardziej że nie wymaga ona wielkiego nakładu pracy. W sklepach ogrodniczych dostaniemy specjalne nasiona przeznaczone na kiełki. Można uprawiać je w sposób tradycyjny, jak rzeżuchę, w płaskim naczyniu na ligninie lub wacie. Jeśli jednak chcemy stworzyć bardziej profesjonalną hodowlę możemy zainwestować w kiełkownicę, czyli pojemnik, który pozwoli nam na jednoczesne uprawianie kilku rodzajów nasion. Dostępne są różne kształty i rodzaje pojemników, składających się z dwóch lub trzech nakładających się na siebie tacek, pod którymi znajduje się pojemnik na wodę oraz przykrywki. Dzięki podlewaniu i odpowiedniej ilości światła w kiełkownicy wytwarza się swoisty mikroklimat, który zapewnia kiełkom idealne warunki do wzrostu.

Kiełkujące nasiona roślin mają nieoceniony wpływ na zdrowie i urodę. Są smaczne, zdrowe i niskokaloryczne. Do naszego żelaznego zestawu wzmacniającego odporność: herbaty z cytryną, miodu i ciepłych kapci, warto na stałe wpisać również kiełki.

Redakcja poleca

REKLAMA