Ale kwas!
Kwasy te są wykorzystywane w profilaktyce miażdżycy i choroby niedokrwiennej serca. Zmniejszają też stężenie trójglicerydów we krwi (według najnowszych badań przyczyniają się one do zawałów serca czy udarów mózgu bardziej niż sam cholesterol) oraz jej krzepliwość, zapobiegając w ten sposób tworzeniu się zakrzepów. Ryby morskie zawierają też wiele innych cennych składników, m.in. jod, fosfor, selen, magnez, wapń oraz witaminę D. Szczególnie ważna jest obecność jodu, koniecznego do prawidłowej pracy tarczycy, oraz selenu, wykazującego działanie przeciwnowotworowe i przeciwmiażdżycowe. Nic dziwnego, że lekarze i dietetycy są zgodni – ryby trzeba jeść dwa–trzy razy w tygodniu.
Najbardziej bogate w kwasy omega-3 są łosoś, makrela, śledź, halibut, dorsz i tuńczyk. Wszystkie, z wyjątkiem tuńczyka, łowione są w Bałtyku. Pora więc sięgnąć po to bałtyckie złoto, zwłaszcza że Polacy, z 6,5 kg zjedzonych ryb na osobę rocznie (średnia w Europie to 20 kg!), mają wiele do nadrobienia. Warto przy tym się pospieszyć, bo kochanych przez Polaków dorszy, może nam w tym roku zabraknąć.
Wojna dorszowa
Wszystko przez wojnę o dorsze, która wybuchła ostatnio między polskimi rybakami a ekologami i Komisją Europejską. Poszło o limity połowowe, które wprowadzono, by chronić populację tej ryby w Bałtyku. Po kontroli Komisji Europejskiej okazało się, że przez pół roku nasi rybacy złowili trzy razy więcej dorszy niż pozwalał na to roczny limit. W efekcie wprowadzono zakaz połowu dorszy do końca roku. Czy to znaczy, że ten przysmak zniknie z polskich stołów? Niekoniecznie. Rybacy, którzy twierdzą, że KE ustala limity w oparciu o zaniżone dane na temat zasobów dorsza, zapowiadają, że 15 września ruszą na łowiska. Ale jeśli nawet tak by się nie stało, nie zapominajmy o innych bałtyckich skarbach – makrelach, śledziach, halibutach czy łososiach i... jedzmy je na zdrowie!
Źródło: Przyjaciółka