Tak jak bowiem z większością rzeczy w życiu, na wszystko przychodzi odpowiednia pora i nie ma sensu robić niczego na siłę, bo efekt jest mierny, a proces bolesny. Decyzja o zaciśnięciu pasa musi więc przede wszystkim być podjęta na spokojnie i z pełną premedytacją, nie zaś impulsywnie, w piątek po obiedzie, gdy uświadomimy sobie, że w weekend przyjdzie pora pokazać się w bikini. Bez względu bowiem na rodzaj wybranej diety i stopień naszego zamiłowania lub antypatii do sportu, odchudzanie jest trudne, wymaga silnej woli i dobrego samopoczucia.
Jeśli więc już, to wybierzmy okres wakacyjny, spokojniejszy ogórkowy sezon w biurze czy pierwsze miesiące miłości, gdy wszystko idzie jak po maśle. Najtrudniejszych jest w końcu kilka pierwszych tygodni napadowego głodu i złego samopoczucia – potem wraz z widocznymi efektami i nowymi przyzwyczajeniami dieta powoli wtapia się w nasz nowy styl życia i nawet egzaminy można przejść z uśmiechem i w dwa numery mniejszym ubraniu.
Wreszcie, pamiętajmy też, że o powodzeniu w chudnięciu decyduje motywacja. Trzeba wiedzieć dlaczego i jak bardzo nam zależy na nowej linii, a jednocześnie liczyć się z perspektywą czasową osiągnięcia upragnionych wymiarów i nieprzyjemnością związaną z wyrzeczeniami. Jeśli podejdziemy do sprawy biznesowo – z przemyślanym rachunkiem zysków i strat, to o rezultaty można być spokojnym!
Agata Chabierska