Z jednej strony urlop to szansa na zgubienie kilogramów – więcej ruchu na świeżym powietrzu, więcej sportów, mniej siedzenia za biurkiem, łatwo dostępne owoce i warzywa… Czego chcieć więcej? Niestety, od możliwości wysiłku fizycznego często wolimy wylegiwanie się na plaży, zaś wszechobecność letniej gastronomii jedynie pogarsza sytuację.
- Jeśli chodzi o napoje, to choć piwo chłodzi najprzyjemniej, jest też dość tuczące i limit jednego na dzień to rozsądna granica. Najlepiej wybierajmy wodę mineralną z lodem i cytryną, ewentualnie sok rozcieńczony pół na pół z wodą. Napojów słodzonych typu cola czy lemoniada należy w ogóle unikać. Dobry pomysł to zawsze herbata mrożona, ale lepiej przygotować ją samemu w domu dosładzając miodem a nie cukrem.
- Jedząc na mieście zawsze zaczynajmy od menu sałatkowego – te duże z kurczakiem, rybą czy serem mogą być bardzo pożywne a dodatkowo wzbogacają dietę o witaminy.
- Ograniczajmy się do jednego dania: jeśli zupa to pożywna i z chlebem, jeśli przystawka to już bez dania głównego. W wielu restauracjach można poprosić o połowiczną porcję.
- Unikajmy jak ognia fast-foodów – bogate w tłuszcze i sól są największą bomba kaloryczną a w podejrzanej małej gastronomii mogą nam jeszcze grozić rozstroje żołądkowe i poważne zatrucia.
- Na plażowe przekąski wybierajmy zdecydowanie owoce – zaspokajają nie tylko głód, ale i pragnienie, są mało kaloryczne i w sezonie niedrogie. Jeśli kuszą nas mimo wszystko lody, to sorbet jest pomysłem znacznie bardziej przyjaznym diecie – wartość energetyczna jest zwykle dwa razy niższa niż w tradycyjnych lodach.
- Nawet jeśli trzymamy twardy reżim, nigdy nie zapominajmy o porządnym śniadaniu z pełnoziarnistymi węglowodanami i białkiem. Na cały dzień na świeżym powietrzu potrzeba nam dużo energii i jeśli z rana nie dojemy, to prędzej czy później rzucimy się na jakąś grzeszną porcję frytek.
- Na domowych imprezach typu ognisko czy grill, które tradycyjnie obracają się wokół kiełbasy i czerwonego mięsa, zabierzmy zawsze własny koszyk. Grillowane warzywa czy opiekany chleb, ziemniak z sałatką albo jabłko na ognisku to dużo zabawy, a mało wyrzutów sumienia.
- Uważajmy na alkohol, który naprawdę dodaje brzucha. Likiery i piwo to bomby kaloryczne, drinki też mogą być ciężkie zważywszy na słodkie dodatki. Najzdrowiej pić wino i to jak mistrzowie Francuzi – popijając często wodą.
Agata Chabierska