Witaj szkoło

O wspomnieniach ze szkolnej ławy opowiedzieli nam bohaterowie z pierwszych stron gazet. Hołowczyc, Bryndal, Frytka i inni.
/ 22.09.2006 13:55
szkola1.jpgWłaśnie tam przeżywali radosne i gorzkie chwile. Nawiązywali przyjaźnie i odkrywali swoje talenty...
1. Krzysztof Hołowczyc
2. Rafał Zbieć
3. Rafał Bryndal
4. Agnieszka Frykowska
5. Ania Dąbrowska
6. Magdalena Różczka
7. Gosia Baczyńska

Krzysztof Hołowczyc – kierowca rajdowy
Pierwsza klasa mnie przerażała. Już przygotowania do szkoły w postaci zakupów fartuszka z białym kołnierzykiem jakoś dziwnie mnie odstręczały. Pierwszy apel też nie zrobił na mnie dobrego wrażenia – uroczyste powitanie pierwszaków z dużymi przerażonymi oczami, ustawionych w szeregach. Na szczęście trafiłem do klasy z kolegami z podwórka – Darkiem i Tomkiem i razem było nam raźniej. Na początku posadzono mnie na końcu, ale im więcej rozrabiałem, tym bardziej przesuwano mnie do przodu. Nosiliśmy z chłopakami karabiny na druty i skoble i strzelaliśmy z nich do butelek. Jeden kolega zbudował świetną konstrukcję na but z nakładanym lusterkiem. Podchodził do dziewczyn i zaglądał im pod spódnice. Strasznie mu tego zazdrościłem. Mówiono o mnie „zdolny, ale leniwy”. Nauczyciele nie mieli się jednak do czego przyczepić, bo miałem dobre stopnie. Nie zmienia to faktu, że i tak moim ulubionym przedmiotem przez całe lata był WF.

Ania Dąbrowska – piosenkarka, za chwilę ukaże się jej nowa płyta „Kilka historii na ten sam temat”
Byłam klasowym klaunem. Robiłam głupie miny, rozśmieszałam kolegów i koleżanki, zawsze było wiadomo, że jeśli trzeba coś skomentować, to ja będę w tym najlepsza. Ale to jedyna rzecz, która odróżniała mnie we wczesnych latach od rówieśników. Paradoksalnie pierwszego września maszerowałam do szkoły z radością. Nie podpalałam żadnej sali, nie lądowałam na dywaniku u dyrektora, nie biłam się z chłopakami. Dodatkowo miałam dobre stopnie, więc mogłam spokojnie oddawać się zabawom i trenowaniu koszykówki.

Rafał Zbieć – z Kabaretu Moralnego Niepokoju
Kiedy dziś myślę o spotkaniu ze szkołą podstawową, to wydaje mi się, że bardziej odchorowała je szkoła niż ja. Przez te osiem lat nie nauczyłem się chemii ani matematyki, z innymi przedmiotami nie było o wiele lepiej. Nie znosiłem rosyjskiego i za żadne skarby nie potrafiłem się go nauczyć, więc na każdą klasówkę przygotowywałem wypracowanie na jeden i ten sam temat – „Odessa – moj liubimyj gorod”. Nauczycielka musiała chyba w końcu uznać, że jestem niewyuczalny, gdyż dawała mi promocję do następnej klasy. Na chemii koniecznie chciałem sprawdzić, czy te palniki zamontowane przy stole działają naprawdę. Szczerze w to wątpiąc, podsunąłem kilka zapalonych zapałek, odkręciłem kurek... i buchnął płomień pod sufit, a ja wylądowałem na dywaniku u dyrektora. Dziewczyny, owszem, interesowały mnie, ale za warkocze nie pociągałem, bo moja wybranka miała krótkie włosy. Szczęśliwie jednak siedziała przede mną i mogłem spokojnie na znak zainteresowania wbijać jej w plecy ołówek podczas lekcji. Mam nadzieję, że nie zepsułem jej przez to zdrowia i nie cierpi teraz przeze mnie na uraz kręgosłupa. W podstawówce, nie wiadomo w jaki sposób, zostałem zdobywcą rekordu szkoły w zakładaniu maski przeciwgazowej, bodajże 35 sekund (był kiedyś taki przedmiot, nazywał się przysposobienie obronne). Tuż po tym wyczynie, stojąc z rurą do pochłaniacza dyndającą mi do kolan, miałem nieodparte wrażenie, że wyglądam jak kretyn. Spod dokładnie przylegającej gumowej maski słyszałem tylko profesora krzyczącego: „Rekord szkoły, rekord szkoły! Zbieć, jedziesz na zawody!” Szczęśliwie z zawodów się wymigałem, a umiejętność błyskawicznego przebierania się za idiotę wykorzystuję już tylko przy okazji Kabaretu (no i na sesji do „Vivy!”, co widać na zdjęciach).

Magdalena Różczka – aktorka, znana z seriali „Oficer” i „Wiedźmy”
Uczyłam się dobrze, należałam do pierwszej trójki w klasie. Ale dlatego, że byłam taką dobrą uczennicą, sadzano mnie z największymi klasowymi łobuzami i... szybko zakolegowałam się z nimi. Jednak i tak najwięcej czasu spędzałam z moją przyjaciółką Justyną, która była w równoległej klasie. Pamiętam, że kiedyś w czasie przerwy wbiegłam do jej sali, a ona zdenerwowana kazała mi natychmiast wyjść. Płakałam strasznie, podejrzewając, że oznacza to koniec wielkiej przyjaźni, a potem okazało się, że ona miała lekcje ZPT (zajęcia plastyczno-techniczne) i przygotowywała dla mnie w ogromnej tajemnicy gliniane serduszko. To serduszko mam do dziś, a przyjaźń przetrwała te wszystkie lata. Inną moją traumą było wieczne gubienie rozmaitych przedmiotów. Potrafiłam zgubić piórnik, okulary, a nawet klucze powieszone na szyi. Z tego wszystkiego, kiedy pewnego dnia ktoś ukradł mi kurtkę, uznałam, że pewnie ją zgubiłam (nie wiem, jak?) i poszłam do domu, biorąc winę na siebie.

Gosia Baczyńska – projektantka mody
Do piątej klasy byłam nieśmiałym dzieckiem i raczej stojącym z boku. Jedynym ujściem mojej energii, poza plastyką, był śpiew w szkolnym chórze. Oczywiście to były czasy, kiedy śpiewało się pieśni zaprzyjaźnionych narodów, zatem pełną piersią i z przejęciem wykonywałam „Prowadź nas, partio!” i rozmaite piosenki żołnierskie. Od czasu, kiedy zaśpiewałam pieśń „Tiomnaja nocz” przed zebraną szkolną publiką i nawet najwięksi chuligani zamarli i słuchali w skupieniu, stałam się estradową gwiazdą i w tej roli występowałam na kolejnych akademiach. Pamiętam porażkę, jaką przeżyłam już jako „gwiazda” szkolnych koncertów. Pewnego razu zapomniałam tekstu. Zawstydzona, lecz jeszcze nie do końca zrażona, poprosiłam akompaniatora: „Sławek, jeszcze raz, proszę!” On zagrał ponownie, a ja znów się zacięłam. Jeszcze raz spróbowaliśmy, ale bez skutku. Zeszłam ze sceny pokonana!

Agnieszka Frykowska – skandalistka z „Big Brothera”
Nie rwałam się do nauki, szczególnie do przedmiotów ścisłych, za to uwielbiałam geografię i biologię. Moja babcia i dziadek byli nauczycielami geografii, stąd pewnie to zainteresowanie. W czasach szkoły podstawowej byłam nieśmiałym dzieckiem, przybiegającym do szkoły tuż przed dzwonkiem. Kiedyś zapomniałam włożyć spódnicę – pobiegłam w samym fartuchu. Strasznie się popłakałam w szatni, kiedy to zauważyłam. Babcia musiała pędzić do domu po ubranie, a jak już wróciła, bałam się wejść do klasy, bo zaczęła się klasówka. Zresztą z chemii, której nie znosiłam. Dla równowagi śpiewałam w chórkach i z zacięciem malowałam obrazy na plastyce.

Rafał Bryndal – pisarz, satyryk, autor „Rozmów rolowanych” w Radiu Zet
Kochałem się w takiej jednej Grażynce... Była koleżanką z harcerstwa, więc i ja postanowiłem zapisać się do hufca. Mogłem odprowadzać ją po zbiórkach do domu. Niestety, kariera harcerza nie była mi pisana, ponieważ pobiłem się z kolegą i nas zawiesili. Grażynka została w hufcu beze mnie, za to z piękną finką, którą w przypływie romantyzmu podarowałem jej w trakcie podchodów. Byłem romantyczny, ale nieśmiały.
Do szkoły trafiłem jako wychuchany chłopiec. Mama rozpieściła mnie, nazywając swoim Rafałusiem, a nawet Ałusiem. Początek szkoły był oczywiście szokiem, ale pocieszałem się nowymi szkolnymi gadżetami – workiem z kapciami, tornistrem, kredkami. Tata przywiózł mi z Dubrownika piękny piórnik z kolorowymi pisakami i pachnącymi gumkami do ścierania. Byłem z nich bardzo dumny, rozkładałem na ławce z pietyzmem i wszystkim pokazywałem, jaki to mam genialny zagraniczny zestaw szkolny. Nadrabiałem tym braki w umiejętnościach kaligraficznych – mój rocznik jeszcze pisał w szkole piórem. Jako że nigdy nie byłem pedantem, chodziłem cały umazany i miałem na sobie mnóstwo kleksów. Pojawienie się w szkole pierwszych długopisów powitałem z ulgą.

Wysłuchała Agnieszka Prokopowicz/ Viva!
Zdjęcia Szymon Szcześniak
Stylizacja Sławek Blaszewski i Basia Czyżewska
Makijaż Iza Wójcik, Wilson
Fryzury Maciek Wróblewski
Scenografia Michał Zommer
Sesja zdjęciowa została zrealizowana na terenie Liceum Ogólnokształcącego im. Cecylii Plater-Zyberkówny przy ul. Pięknej 24/26.
Serdecznie dziękujemy Dyrekcji szkoły za pomoc w jej realizacji.