Rafał Królikowski cieszy się życiem

Rafał Królikowski fot. ONS
Niepokój w jego życiu minął. Sprawdza się jako ojciec i jako aktor. Występ w popularnym serialu sprawił, że znów ma tłumy wielbicielek.
/ 11.03.2009 12:41
Rafał Królikowski fot. ONS
– Złamał się Pan.
Rafał Królikowski:
Dlaczego?

– Mówił Pan, że nie zagra już w serialu.
Rafał Królikowski:
Zrezygnowałem z udziału w „M jak miłość”, to prawda. Nie chcę wiązać się na wiele lat z jedną postacią. Wolę zaskakiwać widzów i siebie.

– Był czas, gdy stwierdził Pan, że tylko teatr jest Pana przyszłością.
Rafał Królikowski:
Nadal tak myślę, ale zauważyłem, że w moim życiu zrobiło się nudnawo. Może to kryzys wieku średniego? Rzucając etat w teatrze, miałem 40 lat. Myślę też, że zmieniły się czasy, uwarunkowania, a teatr nie jest niereformowalny. Kiedyś mówił o tym Andrzej Wajda. Teraz widzę, że miał rację.

– A nie chodziło o pieniądze? W serialu zarabia się dużo więcej?
Rafał Królikowski
: Nie.

– Buja Pan albo jest Pan altruistą.
Rafał Królikowski:
Naprawdę pieniądze są dla mnie ostatnim argumentem. W teatrze pieniędzy się nie zdobędzie, ale na przeżycie starczy. Zresztą żona to mnie zostawiła prawo wyboru. Wie, że jak robię coś wbrew sobie, jest mi naprawdę źle.

– Ma Pan skłonność do depresji? Mężczyzna?
Rafał Królikowski:
Może nie aż do depresji, ale do dołków – tak. Kiedyś było mi źle o wiele częściej. Odkąd pojawiła się rodzina, dzieci, nie mam czasu dzielić włosa na czworo.

– A jak było w Pana rodzinnym domu?
Rafał Królikowski:
Rodzice byli nauczycielami, mama uczyła biologii, tata – matematyk, był dyrektorem kilku szkół w Zduńskiej Woli. Był też pasjonatem sportu, chociaż ani mnie, ani siostry i brata jakoś nie zachęcił do uprawiania go. Myślę, że miał swój świat, do którego nie chciał chyba nas dopuszczać. Szukaliśmy więc swojego świata, bardziej związanego z mamą. Bo to mama była częściej w domu, to mama nadawała mu ciepło. Pochodziła z Bieszczad, gdzie często jeździliśmy na wakacje. Biegaliśmy po górkach i lasach, siadywaliśmy pod 600-letnią lipą, która parę lat temu spłonęła od papierosa jakiegoś pijaka.

– A Pana ogarnął smutek?
Rafał Królikowski:
Wielki smutek, bo skończył się kawał historii. No i 20 lat mojej też przestało istnieć.

– Ciągle coś się kończy?
Rafał Królikowski:
Kończy i zaczyna. Moich 15 lat życia w Teatrze Powszechnym też się skończyło, chociaż nie wykluczam powrotu do teatru w ogóle. Nadeszły jednak nowe czasy, a ja znalazłem się w serialu „Teraz albo nigdy!”.

– I wraca Pan na pierwsze strony gazet, a dziewczyny się w Panu kochają jak nigdy?
Rafał Królikowski:
To zasługa chyba fachowców w TVN, którzy serial promują.

– Żona Dorota, dziennikarka, nie ma Panu za złe powodzenia u kobiet?
Rafał Królikowski:
Nigdy nie była o to zła. Już na początku małżeństwa jakoś to sobie poukładała. Ze śmiechem wspomina nasze początki, kiedy z premedytacją wystawiałem ją na próby, by dowiedzieć się, czy zniesie życie z aktorem. To niełatwe.

– Szczególnie gdy ogląda się męża na małym ekranie w scenach łóżkowych?
Rafał Królikowski:
Ona wtedy wychodzi z pokoju.

– Wy, faceci, często nie panujecie nad cielesnością.
Rafał Królikowski:
A czy pani reaguje cieleśnie na zmysłowy taniec w telewizji?

– Nie.
Rafał Królikowski:
Może to nie kwestia cielesności, tylko gustu? W każdym razie moja żona jest mądrą kobietą. Wiedziała, w co się pakuje. Z pełną świadomością weszła w nasz związek.

– To już 13 lat temu?
Rafał Królikowski:
Tak. Zawsze podkreślaliśmy, że podstawą musi być zaufanie, bo spotykamy różnych ludzi, którzy mogą nas fascynować. Zarówno ona, jak i ja. Ale to nie znaczy, że od razu pakujemy się w jakąś nową miłość.


– Ma Pan pokusy?
Rafał Królikowski:
Każdy ma jakieś pokusy, lecz zakładając rodzinę, musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, co będziemy chcieli przekazać dzieciom, jaki dom im stworzyć. One nas obserwują, naśladują, czy tego chcemy, czy nie. I...

– I patrzą bardzo krytycznie.
Rafał Królikowski:
Krytycyzm pojawia się dopiero później. Na początku chłoną nas jak gąbka. Rodzice są ideałami.

– Pan założył, że będzie ideałem?
Rafał Królikowski:
Nie, chciałem im tylko przekazać nasze wartości nadrzędne, że je mamy. Do czegoś dążymy.

– A do czego dążycie?
Rafał Królikowski:
Do takiego wychowania dzieci, by były wrażliwe na dobro, odważne, a co najważniejsze – czerpały radość z życia. Dlatego ja nie mogę ulegać złym emocjom. Już nie.

– Ma Pan odwagę i radość życia?
Rafał Królikowski:
W dużej mierze dzięki żonie. Zanim ją spotkałem, miałem więcej wątpliwości, a mniej odwagi. Ona mnie wspiera i mobilizuje. I to jest dobra cena za wolność, jaką się traci, wiążąc się z kimś na trwałe.

– Zastanawiał się Pan nad tą ceną przed ślubem?
Rafał Królikowski:
Miałem prawie 30 lat, Dorota – 28. I miałem wątpliwości, czy uda mi się utrzymać rodzinę. Było masę pytań, na które nie znałem odpowiedzi. Ale Dorotka powiedziała: „Ja też mam masę pytań, może więc łatwiej będzie nam razem na nie odpowiedzieć?”. Odparłem więc: „Tak, chcę mieć rodzinę, nie chcę być sam, chcę nadać memu życiu sens, a to jest kobieta, która daje mi taką szansę”. I jest to szansa bezcenna. Muszę tylko pilnować, by czegoś nie spieprzyć.

– Nie rozczarował się Pan? Trzeba uczyć się roli, a żona prosi o zmianę uszczelki…
Rafał Królikowski:
Jak się uczyłem, zamykałem się w teatrze, w garderobie. A uszczelkę można było naprawić potem. Zmienić pieluchę, nakarmić dzieci. Wymienialiśmy się w tych rolach.

– Żona aktora to jak żona marynarza? Czeka?
Rafał Królikowski:
Ładnie to pani nazwała. Czasami trzeba samemu gdzieś popłynąć.

– Kiedy przestał się Pan bać rodziny?
Rafał Królikowski:
Gdy urodził się pierwszy syn – Piotrek. Wtedy uspokoiłem się i stwierdziłem, że dam radę. Bo robotę zawsze znajdę, choćby podawanie cegieł. Nie można być więźniem swojego zawodu.

– Tylko trzeba być mężczyzną?
Rafał Królikowski:
Niezależnym.

– A jednak nie zgodził się Pan na udział w telewizyjnych show?
Rafał Królikowski:
Proponowano mi udział chyba we wszystkich istniejących na naszym rynku show. Ale po obejrzeniu pierwszych odcinków skandalicznego „Gwiazdy tańczą na lodzie” utwierdziłem się w przekonaniu, że są pewne granice, których nie mogę przekraczać.

– Żona nie była rozczarowana, że odrzucił Pan spore pieniądze?
Rafał Królikowski:
Ona wie, że nie wszystko da się kupić.

– A może chodziło też o ewentualną przegraną? Aktor nieustannie podlega ocenie? I chce być najlepszy?
Rafał Królikowski:
Tak, ale trzeba wybierać wysoką poprzeczkę. To właśnie jest trudne. Pamiętam, w szkole podstawowej, gdy wysłano nas na biegi przełajowe, ogólnomiejskie, przyjechała młodzież w naszym wieku, ale jakaś taka osiłkowata. Stwierdziłem, że nie mam szans, schowałem się w krzakach w połowie trasy i stamtąd rozpocząłem bieg. Zdobyłem trzecie miejsce, wytypowano mnie na zawody ogólnopolskie. Tam nie miałbym się gdzie schować, więc przyznałem się tacie do mojego postępku. Włosy stanęły mu dęba, ale pomógł mi, dyskwalifikując.


– Lubi Pan pokonywać siebie?
Rafał Królikowski:
Lubię.

– Dlatego próbował Pan zdawać kilka razy egzamin do szkoły teatralnej?
Rafał Królikowski:
Próbowałem do Łodzi i Krakowa, ale ukończyłem ją w Warszawie. Mojemu bratu w Łodzi nieźle szło, ale skończył szkołę we Wrocławiu. Lecz zrezygnował z zawodu aktora. Był producentem, reżyserem. I nie przeżywał frustracji, że nie gra. A ja zostałem przy aktorstwie, bo dostałem się do dobrego teatru i zagrałem u Wajdy, a potem w kilku filmach. Kiedy później zapanowała wokół mnie zawodowa cisza, pojawiła się Dorota i rodzina. Wszystko ma wyższy sens.

– Jak sprawdza się Pan w roli ojca?
Rafał Królikowski:
Oboje z żoną staramy się napełniać synów poczuciem własnej wartości. Nagradzamy, gdy zrobią coś fajnego. Każda piątka jest doceniana. Teraz młodszy syn, sześciolatek, jest na etapie liczenia do kilku tysięcy. Mówimy mu, jaki jest wspaniały, żeby miał w sobie siłę, gdy zderzy się z rzeczywistością.

– Uczy Pan chłopców wspierania się?
Rafał Królikowski:
Naturalnie. Oni powalczą ze sobą, ale gdy dzieje się coś złego, starszy momentalnie gotów jest bronić młodszego. Podobno ja strasznie płakałem, zostawiony jako niemowlak przez mamę u sąsiadki, a Paweł krzyczał na całą klatkę schodową: „Oddajcie mi moje dziecko, to mój braciszek, urodźcie sobie dziecko sami!”. Cała nasz trójka była bardzo zżyta.

– Sądził Pan kiedyś, że dom będzie dla Pana tak ważny?
Rafał Królikowski:
Uświadomiłem to sobie, już go mając. Że dobrze mieć gdzie wrócić, przybić do brzegu po trudach rejsu, pobiegać po lesie z chłopcami, pomóc im w lekcjach, zagrać w monopol. Mówię do siebie: „Rafał, pomyśl o sobie. Teatrowi dawałeś życie przez tyle lat. Teraz relacje muszą się odwrócić”.

– A małżeństwo Pana, tak potrzebującego zmienności, nie nuży?
Rafał Królikowski:
Nie, bo nauczyliśmy się siebie zaskakiwać.

– Miłość po 13 latach jest inna?
Rafał Królikowski:
Musi być inna, bo ja nie jestem tym samym Rafałem ze Zduńskiej Woli sprzed 20 lat. Nie jestem już młodym chłopakiem, chociaż co jakiś czas jak dziecko rzucam się w coś nowego. To daje mi energię i poczucie młodości.

– I dlatego został Pan aktorem, a nie księgowym na przykład? By mieć możliwość wyboru?
Rafał Królikowski:
Właśnie.

Rozmawiała Krystyna Pytlakowska

Redakcja poleca

REKLAMA