Odeta i Michał Figurscy - W areszcie domowym

To nie jest wywiad o małżeńskiej miłości, a o zazdrości, cichych dniach i naśmiewaniu się z siebie.
/ 05.05.2009 12:42
Przeczytajcie najbardziej zakręconą rozmowę z dziennikarską parą Moro–Figurski. Czy teraz zmienicie o nich zdanie?

-Czy istnieją granice w Waszym związku, których nigdy byście nie przekroczyli?
Michał Figurski:
Myślisz o zdradzie?

– Tak.
Michał:
Jesteśmy ludźmi niezwykle konserwatywnymi i zdrady, podwójne życie lub kłamstwa w ogóle nie wchodzą w grę. Nie chcemy się ranić. Na co dzień wśród przyjaciół żartujemy z relacji damsko-męskich, „lecimy po bandzie”. Ktoś z zewnątrz mógłby pomyśleć, że głównie uprawiamy seks grupowy. A to forma freestylowych dowcipów, pewnej konwencji, która nas wszystkich bawi.
Odeta Moro: Prawda jest taka, że jesteśmy o siebie chorobliwie zazdrośni. Kiedyś powiedziałabym, że bycie zazdrosnym to obciach. Teraz się do tego przyznaję i nie uważam, że nie ma w tym nic złego. Jest miłość – jest zazdrość!
Michał: My w ogóle z Odzią – w co trudno uwierzyć – jesteśmy bardzo konserwatywni i przywiązani do wartości rodzinnych.

– Żartujesz! Ty, facet z „Antylisty”, który pożera na śniadanie polityków i ludzi show-biznesu, jesteś konserwatywny?! Są dwa wizerunki Michała Figurskiego. Zawodowy – ostry i zakręcony, i domowy – poprawny, daleki od skandali?
Michał:
Wiesz, co słyszę najczęściej: ojej, a ja myślałam, że pan będzie rzucał mięsem, przyjdzie pan nieogolony, śmierdzący alkoholem i będzie opowiadał sprośne dowcipy. „Antylista” to jest moja praca i mój fach. Mam prowokacyjny wizerunek, bo potrzebuję go w radiu. Nie myślisz chyba, że „Antylista” robiłaby taką karierę, gdybym pokazywał się pod krawatem i opowiadał o wychowaniu dzieci i jak cudownie przyrządzam ziołowe herbatki.

– W „Antyliście” jechałeś z Kubą po Waszych kobietach. Odeta, jak znosisz żarciki na swój temat?
Odeta:
Słyszałam żarty ze mnie może dwa, trzy razy. Na temat mojego biustu, naszego współżycia. Raz słyszałam jakąś wycieczkę w stronę naszej córki, ale ludzie, którzy pytają mnie o te sytuacje, są bardziej skrępowani niż ja. Mam świadomość swoich wad. I jest ich dużo więcej niż te, które widać na pierwszy rzut oka. Ale biust chyba do nich nie należy... (śmiech) 
Michał: Ale jak Kuba robi żarty z Soni, ucieram mu nosa, bo akurat tu wstęp jest całkowicie wzbroniony. Odzia nie obraża się, bo wie, że my z Kubą kpimy przede wszystkim z siebie nawzajem. Z własnej potencji, inteligencji, niezdanych klas w liceum. Raz nawet udało się nam pożartować z Kubą ze swoich nieżyjących ojców. Dzięki temu dajemy sobie prawo kpiny z innych, bo mamy dystans do siebie. Nie stawiamy się w pozycji mentorów.

– Oboje z Odetą pracujecie zawodowo, zdarza się Wam „gwiazdować” w domu, przerzucać  argumentami, kto jest bardziej przepracowany, zmęczony?
Odeta:
Może niech Michał odpowie na to pytanie.
Michał: Odzia ma na myśli,  że to ja najczęściej gwiazduję! Bo cierpię, że muszę codziennie wstawać o szóstej, i uzurpuję sobie prawo do permanentnego zmęczenia.
Odeta: Co mnie za każdym razem doprowadza do szału. Ilekroć o coś poproszę Michała po osiemnastej, zawsze słyszę „nie”!
Michał: Wiesz, jak możesz tak mówić! Teraz to jesteś totalnie niesprawiedliwa! Czy to oznacza, że ja ci w ogóle nie pomagam w domu?
Odeta: Pomagasz! Ciężko pracujesz, zbudowałeś dla nas dom, ale to ja posadziłam pierwsze drzewo. Dobra, zamieńmy słowo „zawsze” na „często”. OK? W takich dyskusjach Michał nazywa mnie ofiarą, która atakuje, siebie zaś atakowanym, który zwykle w takiej sytuacji jest ofiarą.
Michał: Odeta do perfekcji opanowała tę sztukę. Chodzi o odwrócenie faktycznych ról z elementami wywołanych wyrzutów sumienia. To trochę skomplikowana strategia, ale skuteczna.


– A co z tym „gwiazdowaniem”?
Michał:
Odkąd Odzia pracuje w Dwójce, gdzie prowadzi „Pytanie na śniadanie”, dwa razy w tygodniu wstajemy razem o szóstej i więcej obowiązków dzielimy na pół. Więc moje „gwiazdowanie” mocno ostatnio przyblakło.

– Słyszałam, że prowadzicie firmę producencką. Wspólna praca... bywa gwoździem do trumny związku.
Odeta:
Bardzo baliśmy się tej współpracy. Choć od dawna chcieliśmy razem pracować, po to by więcej czasu spędzać razem.
Michał: To rzeczywiście nie jest łatwe i mam z tym problem.
Odeta: Praca razem przeszkadza w sytuacjach kryzysowych. Wtedy gdy coś nie wyszło i zaczyna się poszukiwanie winnego.
Michał: Stoisz przed dylematem, czy ochrzanić się przy ludziach na ostro, czy zagryźć wargi i zostawić to do domu. Ale często trzeba zareagować natychmiast. Musieliśmy się nauczyć, żeby mówić wprost, co zostało schrzanione, bo ludzie pracujący z nami od razu zobaczyliby „małżeńską ściemę”.
Odeta: Michał czasami tak głośno warczy, że ludzie, którzy z nami pracują, wybierają mnie jako pośrednika. Mówią, że Michał wywołuje u nich lęk i zapowietrzenie.
Michał: To mity. Jestem prawdziwym Byczkiem Fernando. Żeby mieć czas na błogie lenistwo, trzeba być czasem po prostu trochę bardziej wymagającym.

– Rzucicie wspólną pracę, gdy zacznie się między Wami psuć?
Michał:
Ja od razu to rzucę w diabły. Nic bardziej się nie liczy niż nasza rodzina. Jak zauważę jakieś fatalne symptomy, nawet nie będę miał skrupułów.

– Odeto, słyszałam, że jesteś najbardziej zazdrosną żoną w mieście...
Odeta:
To już krążą legendy? (śmiech) Wszystko zaczęło się tuż po narodzinach dziecka. Siedziałam w domu, zajmowałam się niemowlakiem. Michał tworzył Antyradio i pracował po 16–18 godzin. Na mojej głowie była przeprowadzka z Krakowa, remont naszego mieszkania i niemowlak. Zaczęłam dostawać paranoi, gdzie jest Michał i co on robi tyle godzin poza domem. Zazdrość jest we mnie do tej pory, ale chyba nauczyłam się ją tłumić. Michał, prawda?
Michał: Nie wierz jej, ona chce udawać cudowną, tolerancyjną żonę. A jak przychodzi co do czego, urządza mi awantury. Jest zazdrosna totalnie. Nawet o czas, który spędzam z moim kumplem.
Odeta: Bo dostajesz wtedy małpiego rozumu, tak jak ostatnio, kiedy w domu urządziłeś próbę zespołu Słupy Rtęci – perkusja, trzy gitary i wszechobecny punk rock. Zapomniałeś wtedy, gdzie jest granica, musiał celnik wrócić do domu i pozamiatać!
Michał: Tylko że dopóki celnik był na cyku, bawił się. Jak na Rolling Stonesach. A jak mu przeszło, to dopiero zaczął warczeć. A ty nie dostajesz, jak spotykasz się ze swoimi kumpelkami? (śmiech) Wolę nie wdawać się w szczegóły. Prawdziwy gang Olsena w spódnicach.


– Czego sobie nie mówicie?
Michał:
Mówimy sobie wszystko.
Odeta: Jeśli nie, to tylko dlatego, że któreś z nas wykazało się totalną sklerozą albo nie mieliśmy czasu pogadać.
Michał: Staramy się, by nie zdradzić, jakie prezenty szykujemy dla siebie, a i tak w ostatniej chwili wszystko wygadujemy. Odzia zrobiła mi ostatnio genialny prezent. Marzyłem o laptopie, ale nie miałem śmiałości go kupić. I znalazłem swojego wyśnionego notebooka pod poduszką. Ja za to obsypuję żonę prezentami notorycznie i bez okazji. Na to chyba nie musisz narzekać?
Odeta: Najcudowniejszy prezent, który dostałam od Michała, to ten, przed którym broniłam się rękoma i nogami. Jest blondynką, ma białe rzęsy i czarne jak heban oczy! I codziennie łamie mi serce, patrząc mi głęboko w oczy... Fiona, bo tak nazwała ją nasza córeczka Sonia, to nasz szczeniak golden.

– Mówi się o Was w środowisku, że przypominacie bardziej rodzeństwo niż parę kochanków.
Odeta:
My najbardziej czujemy się kumplami.
Michał: Najlepszymi przyjaciółmi. To wychodzi w momentach, gdy gdzieś osobno wyjeżdżamy i nagle czujemy potworną pustkę. Nie ma nikogo bliższego niż my sobie nawzajem. Nikt tak nie pocieszy, nie uspokoi jak Odzia.

– Co jest obciachem w rodzinie Figurskich?
Odeta:
To, że nie mamy śmietnika. Niedawno wprowadziliśmy się do nowego domu i nikt z nas nie ma czasu załatwić umowy z MPO na wywóz śmieci. Pod domem piętrzy się kupa toreb.
Michał: Ja jako naczelny obciachowiec biorę rano jeden z worków i podrzucam do różnych śmietników. Obciach totalny! W naszym domu obciachem jest też epatowanie karierą, samotnością i „singielstwem”. Obciachem – dla paru naszych znajomych  – są nasze nowe kanapy. Kupiliśmy najbardziej pretensjonalne sofy świata.

– Słyszałam, że lubicie obgadywać innych?
Michał:
Nieustannie. Prowokacja nas kręci. Uwielbiamy z Odzią studiować „socjologię”. Bywa, że czas spędzany na placach zabawach z Sonią zamienia się w mały teatr. Siedzimy na ławce, obgadujemy innych rodziców, ich miny, zachowania, wzajemne relacje.
Odeta: Poszliśmy niedawno do knajpy na kolację. Była nasza rocznica ślubu, obok siedziała para 50-latków, która przez cały wieczór nie odezwała się do siebie słowem. Jak można być ze sobą, nie mając sobie nic do powiedzenia. Brrr.
Michał: Brak rozmowy zabija związek. Bywa, że z Odzią się posprzeczamy i mamy ciche dni. Potem wpadamy sobie w ramiona i pierwsze zdanie brzmi: „Kurczę, nie miałem przez cały dzień do kogo zadzwonić, zmarnowałem bez ciebie tyle czasu”.

– Najdłuższe ciche dni?
Michał:
Trzy, cztery dni. Ja już wylatuję w kosmos, podjeżdżam szesnasty raz na białym koniu, robię podchody, a Odzia, Królowa Śniegu, nawet nie raczy spojrzeć. To wtedy się obrażam i to ja na koniec strzelam focha.

– Michał, czym jesteś w stanie wyprowadzić Odzię z równowagi?
Michał:
Kultowymi skarpetkami porozrzucanymi po mieszkaniu.
Odeta: Odkąd przychodzi do nas pani do sprzątania, powtarzam Michałowi, że to nie ja będę je wąchać.
Michał: Nie znosisz, jak palę w samochodzie i w weekendowe poranki.

– Przyznajecie się do konserwatyzmu. Jesteście konserwatywnymi rodzicami?
Michał:
Wychowujemy Sonię bez cienia agresji. Wszystko jej tłumaczymy. Jeśli się niegrzecznie zachowa, wystarczy, że postraszymy ją telefonem do Superniani. To ja jestem od dyscyplinowania Soni, bo Odzia  ma gołębie serce.


– Kto zajmuje się dzieckiem, gdy pracujecie? Babcie, opiekunki?
Odeta:
Sonia jest do siedemnastej w przedszkolu. Opiekunki wpadają raz na dwa tygodnie, gdy chcemy wyskoczyć do kina.

– Ładni, zdolni, szczęśliwi. Figurskim zazdrości się w środowisku?
Michał:
Nie spotykamy się z otwartą zawiścią, choć na pewno zdajemy sobie sprawę, że nie każdy pała do nas miłością. W naszym społeczeństwie furorę robi wszystko, co zaczyna się na literę z: zawiść, zazdrość, zgorzknienie. Ostatnio Krystyna Janda powiedziała, że  najbardziej kochamy tych biednych, słabych i chorych. Tych, którym się wiedzie, nienawidzimy.

– Sukces budzi w Polsce agresję?
Michał:
Niedawno postanowiłem zgwałcić się mentalnie i wszedłem na jakieś forum internetowe. Znalazłem swoje nazwisko. I odpadłem. Jeden z wpisów brzmiał mniej więcej tak: „Figurski to zadufany w sobie gnojek. Wiem, gdzie pracuje. Ten gnój parkuje tam swoją gigantyczną, wypasioną limuzynę. Nienawidzę go, a na dodatek chciał mnie przejechać tym autem, gdy przechodziłam z dzieckiem po pasach”. Paranoja!

– Takie wpisy na forum powodują w Was autocenzurę, samokontrolę?
Michał:
Ale ja się nie muszę kontrolować, bo nie przejeżdżam matek z dziećmi na pasach, gdyby wszystkie moje działania determinowały opinie jakichś obcych mi ludzi i według ich kryteriów narzuciłbym sobie autocenzurę, to walczyłbym ze sobą i jakimiś internetowymi wiatrakami o pseudonimie „Madzia17”. Ludzie, którzy tak żyją, zaczynają robić wszystko pod publiczkę, która jest ciągle żądna krwi. To się kończy kompleksami i autodestrukcją.
Odeta: Na szczęście są gorsi od nas. Rozwodzą się, szarpią o dzieci, czasami uderzają głową o krawężnik albo załatwiają potrzeby fizjologiczne na głównej ulicy miasta. Takie Madzie17 żyją ich życiem, nie naszym. Jeśli już ktoś porusza wątek naszej rodziny, nie czytam, nie zaglądam, nie myślę o tym.

– Po narodzinach Soni mówiliście: za trzy lata synek, potem córeczka. 
Odeta:
Nie obnoszę się z antykoncepcją na ramieniu, nie używamy innych środków, więc pewnie bocian niedługo znajdzie nasz adres.
Michał: Bez względu na to, co powiemy, pewne środowiska po tym wywiadzie i tak będą wiedziały swoje. Takie wywiady są tylko pretekstem, by wyrzucić z siebie kilka „prawdeniek” wieczorem przy blokowym, sztywnym łączu. Na forach przeczytasz, że to „nasze szczęście” to zwykła ściema, co sugeruje nie udzielać tak intymnych wywiadów na przyszłość! (śmiech)

Rozmawiała Monika Stukonis
Zdjęcia Krzysiek Kozanowski/PHOTO-SHOP.PL
Stylizacja Vasina
Scenografia Paweł Kwiatkowski
Asystent scenografa Marcin ChomickI
Make-up Jaga Wopaleńska/Metaluna
Fryzury Anna Orzechowska
Produkcja sesji Ewa Kwiatkowska

Podziękowania dla: Vereny Jarczyńskiej i jej restauracji St. Antonio ****, ul. Senatorska 37, 00-095 Warszawa, tel. (22) 826 30 08; Centrum Samochodowego NORAUTO, Marki, ul. Piłsudskiego 1; Ośrodka Wypoczynkowego „Śródborowianka”, ul. Literacka 3, Otwock; Huberta Stawickiego z firmy Unigreg za wypożyczenie samochodu do sesji.

Redakcja poleca

REKLAMA