Madonna - kobieta kameleon

Madonna zadebiutowała na rynku muzycznym w latach 80-tych i od razu przykuła uwagę publiczności nie tylko swoją muzyką, lecz także wizerunkiem – hybrydą tego co święte i co świeckie.
/ 22.02.2010 07:54

Madonna zadebiutowała na rynku muzycznym w latach 80-tych i od razu przykuła uwagę publiczności nie tylko swoją muzyką, lecz także wizerunkiem – hybrydą tego co święte i co świeckie.

Bransoletki, krucyfiksy, różańce zestawione z koronkowymi gorsetami oraz rękawiczkami, znajdującą się na wierzchu bielizną, często przezroczystymi bluzkami, dużą kokardą we włosach, a nawet kolorowymi skarpetkami nakładanymi do butów na obcasie. Wszystko razem tworzyło niezapomniany look nowojorskiej dziewczyny – bardzo trendy, bardzo grungowy, bardzo miejski i bardzo w stylu lat 80-tych. Ten konflikt pomiędzy religijnością a seksualnością widoczny w strojach Madonny sprawił, że nie można jej było pomylić z nikim innym. Tak wyglądała promując dwie pierwsze płyty – Madonna (1982) oraz Like a Virgin (1984), a także w filmie "Rozpaczliwie poszukując Susan" (1985).

Dziewczyny na całym świecie oszalały na jej punkcie i wiernie kopiowały jej styl. Piosenkarka tymi słowami wspominała swoją pierwszą trasę koncertową:

"Dziewczyny miały na sobie krótkie spódniczki założone na legginsy oraz koronkowe rękawiczki i różańce, i kokardy we włosach, i duże okrągłe kolczyki. Pomyślałam sobie, to chore!"

Madonna wiedziała, że warunkiem podtrzymania zainteresowania swoją osobą jest częsta zmiana image’u. Na potrzeby swojej trzeciej płyty pozbyła się więc burzy blond loków z ciemnymi odrostami na rzecz krótszej fryzurki w kolorze platynowego blondu. Na ustach Madonny królowała teraz czerwona szminka, nad nimi wyraźnie zaakcentowany pieprzyk. Jej stroje stały się bardziej obcisłe, bardziej zmysłowe, bardziej seksowne. Promując album True Blue (1985) Madonna dała jasno do zrozumienia w jakim kierunku będzie zmierzał jej wizerunek. Chciała zostać nową Marylin Monroe i została nią. I to nie tylko na potrzeby teledysku Material Girl, który nawiązuje do słynnego występu Monroe w filmie „Mężczyźni wolą blondynki” (1953).

Kreowanie się na nowy symbol seksu nie przeszkodziło Madonnie w dalszych eksperymentach na polu wypracowywania nowego wizerunku. Promując album "Like a Prayer" Madonna przybierała różne maski. Na potrzeby teledysku Express Yourself zamieniła się w ikonę kina lat 20. i 30. Na co wpływ z pewnością miała jej rola w filmie "Dick Tracy". W Cherish w dalszym ciągu kusiła niczym bogini seksu Marilyn Monroe. Po czym w Like a Prayer zmieniła się nagle w ciemnowłosego wampa tańczącego na tle płonących krzyży.

Podczas trasy The Blond Ambition Tour okrzykniętej przez magazyn Rolling Stone najlepszą trasą koncertową 1990 roku, styl Madonny a’la Marylin ewoluował. Został wzbogacony o nawiązujące do stylistyki ikony lat 50. kontrowersyjne, spiczaste staniki zaprojektowane przez Jeana Paula Gaultiera – znak rozpoznawczy tej trasy koncertowej.

Po raz ostatni Madonna zapożyczyła wizerunek Monroe promując album Erotica (1992). Najbardziej sugestywnym teledyskiem z tego okresu jest Justify My Love przedstawiający Madonnę jako Marylin Monroe w trakcie orgii z sadomasochistycznymi scenami. Ówczesny wizerunek Madonny był wynikiem eksperymentowania z własną seksualnością. Krążył wokół lesbijskiego seksu i gwałtu. Był bardzo wyuzdany. Oscylował na granicy dobrego smaku i dążył do stworzenia nowego image’u Madonny jako twardej, wyemancypowanej kobiety. Krzykliwy seksualizm – to cała Madonna na początku lat 90-tych. Wizerunek, który zniesmaczył nawet część jej najbardziej zagorzałych fanów. Atmosferę skandalu dodatkowo podgrzała książka Sex, której wydanie zbiegło się zupełnie nieprzypadkowo z pojawieniem się płyty Erotica. Książka zawierała pikantne zdjęcia artystki, zdaniem niektórych ocierające się o pornografię.

Madonna w porę się opamiętała. Promując kolejną płytę Bedtime Stories (1994) jej wizerunek stał się trochę łagodniejszy, aczkolwiek dalej epatował seksem. Usta w dalszym ciągu podkreślała czerwoną szminką, platynowy blond powoli zamieniała na bardziej naturalny odcień, a wulgarne, przepełnione seksem teledyski zastąpiły spokojne, romantyczne ballady. Radykalna zmiana jej wizerunku nastąpiła zwłaszcza po występie w musicalu "Evita" (1996).

Tylko w jednym teledysku z tego okresu Madonna powrociła stylistką do płyty Erotica. Przybrała postać dominy o czarnych włosach, porcelanowej cerze oraz wyrazistych czarnych ustach. Human Nature to bez dwóch zdań najostrzejszy klip promujący Bedtime Stories.

14 października 1996 roku Madonna urodziła swoje pierwsze dziecko, córkę Lourdes. Bycie matką otworzyło nowy etap w jej życiu. Piosenkarka stała się bardziej wyciszona, zaczęła interesować się kabałą, trenowała astangę – odmianę jogi. Rozpoczął się okres najbardziej uduchowionego image’u gwiazdy.

Na rynku muzycznym pojawia się album Ray of Light (1998). Madonna zainspirowana kulturą wschodu stylizuje się na gejszę, choć czasem jej suknie bardziej przypominają neogotyckie kreacje zaczerpnięte z filmów o wampirach, aniżeli pełne wdzięku stroje gejsz. To ostatni etap w karierze Madonny, w którym jej wizerunek w życiu prywatnym oraz na scenie był spójny.

Promując kolejne płyty – Music (2000) i American Life (2003) – Madonna nie miała sprecyzowanego stylu. W życiu prywatnym starała się uchodzić za angielską damę, na co wpływ miał związek z brytyjskim reżyserem Guyem Ritchie, natomiast na scenie wyglądała jak dziewczyna z sąsiedztwa. Dżinsy, zwykłe topy na ramiączkach, luźno opadające na ramiona blond włosy, czasem kowbojski kapelusz. Nie da się ukryć, że jej wizerunek sceniczny był dość ubogi. Jak się potem okazało, była to jednak cisza przed burzą.

A ta rozpętała się pod koniec 2005 roku za sprawą płyty Confessions on a Dance Floor, na potrzeby której Madonna nawiązując do stylistyki lat 70-tych przemieniła się w królową disco. Fryzura w stylu Aniołków Charliego, obscisłe body, skórzana kurtka, kabaretki, długie kozaki i dużo cekinów to znak rozpoznawczy kolejnej trasy koncertowej obfitującej w dyskotekowe kawałki. Królowa powróciła w wielkim stylu.

Styl Madonny jest trudny do zdefiniowana. Piosenkarka od początku kariery kreując swój wizerunek stawiała na przełamywanie kulturowego tabu. Może nie zawsze wyznaczała przy tym nowe trendy w świecie mody, jednakże zawsze starała się, aby jej image był interesujący i szokował opinię publiczną. Bielizna na wierzchu? – czemu nie! Dzięki Madonnie z amerykańskich sklepów w latach 80-tych zaczęły znikać koronkowe gorsety, na których punkcie oszalały dziewczęta w każdym wieku. Styl Madonny na przemian szokował bądź zachwycał – zwłaszcza ten z początku jej kariery, ponieważ ówczesny wizerunek sceniczny piosenkarki często przenikał do jej życia prywatnego. Madonnę w koronkach i krucyfiksach oglądaliśmy na teledyskach, w „Rozpaczliwie poszukując Susan”, na koncertach, podczas wywiadów, na zdjęciach zrobionych przez paparazzi – 24 godziny na dobę. Później nastał długi etap Madonny a’la Monroe, a raczej bardziej wyuzdanej wersji Marylin, następnie krótszy, uduchowiony związany z płytą Ray of Light. Po czym jej późniejsze wcielenia nagle przestały szokować. Nie były tak autentyczne jak te wcześniejsze. Związane były tylko i wyłącznie z promocją kolejnych płyt. Nie miały one żadnego związku z jej życiem prywatnym. Madonna się wypaliła. Stała się ofiarą samej siebie. Już nie wzbudza kontrowersji swoim stylem, wyraźnie stara się gonić za modą, a najlepszym tego przykładem jest jej ostatni wizerunek sceniczny związany z trasą koncertową Sticky and Sweet Tour, promującej album Hard Candy (2008). Nawiązujący do stylistyki hip-hop’owej i R’n’B.

Jednego nie można jej jednak odmówić – w trakcie całej swojej kariery Madonna zaprezentowała nam tyle wcieleń, że z powodzeniem mogłaby wystąpić w niejednym filmie szpiegowskim. To prawdziwa mistrzyni kamuflażu! Dziś piosenkarka obchodzi 52. urodziny. I z pewnością nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Madonna pracuje nad kolejną płytą. A jej wizerunek sceniczny na pewno ulegnie niejednej przemianie.

Fot. Refinery29.com, flickr

Redakcja poleca

REKLAMA