Do trzech mężczyzn sztuka

Albo udane życie prywatne, albo kariera. Do niedawna Uma Thurman była idealnym przykładem tej panującej w Hollywood prawidłowości.
/ 16.03.2006 16:57
Właśnie skończyła 35 lat, ale wygląda piękniej niż kiedykolwiek. Jej kariera po dwóch częściach „Kill Billa” i kontynuacji kinowego przeboju „Dorwać małego”, czyli „Be Cool” znowu kwitnie. Uma jednak twierdzi, że jej wspaniałe samopoczucie to nie tylko zasługa sukcesów zawodowych. „W moim życiu pojawił się ktoś wyjątkowy”, wyznała w końcu w jednym z wywiadów, choć znana jest ze swojej niechęci do zwierzeń.
Tym kimś jest 42-letni André Balazs, amerykański potentat hotelowy, właściciel między innymi luksusowego Chateau Marmont Hotel w Los Angeles i Mercer w Nowym Jorku. Znają się od wielu lat, ale zaiskrzyło między nimi dopiero w grudniu 2003 roku, gdy Uma po pięciu latach rozstała się z Ethanem Hawke’em. To było jej drugie nieudane małżeństwo. Pierwsze – z Garym Oldmanem – przetrwało niecałe dwa lata. Uma wyszła za niego jako 20-latka. „Był moją pierwszą miłością i moim pierwszym mężczyzną”, mówiła potem w wywiadach. Swoim partnerom Uma poświęcała maksimum uwagi. Kiedy była szczęśliwie zakochana, kariera przestawała być dla niej ważna. Grała wtedy mało, ale za to promieniała szczęściem.

Miłość bez szczegółów
Mimo że wciąż nie ma rozwodu z 35-letnim Ethanem, już nawet nie stara się ukrywać swojego uczucia do André. Są niemal nierozłączni. Razem spędzają wakacje i święta w luksusowym karaibskim kurorcie Saint Barths, w Turcji lub w Saint-Tropez, razem spacerują i jedzą romantyczne kolacje w snobistycznych restauracjach. André odwiedza ją na planach filmowych i organizuje romantyczne wypady do Paryża. Ostatnio pojawili się razem na paryskim tygodniu mody. Zawsze przytuleni, uśmiechnięci albo zatopieni w rozmowie. A do tego bardzo dyskretni jeśli chodzi o jakiekolwiek informacje na temat ich trwającego już półtora roku związku.
Im mniej o tym mówią, tym bardziej interesują się nimi media. Amerykańska prasa zachłystuje się coraz to nowymi rewelacjami na temat Umy. „Właśnie się zaręczyła z André, kupił jej pierścionek z brylantem! Zaraz potem razem nabyli luksusową posiadłość w Staatsbourg (kupił ją sam André), dwie godziny drogi od Nowego Jorku. Dom ma 16 pokoi i wcześniej należał do właściciela magazynu „Penthouse”. „Uma szykuje się już do ślubu. Suknię zamówiła kilka tygodni temu u Prady!”, informują żądne sensacji brukowce. „To bzdury”, dementuje rewelacje o ślubie Uma. Trzeba dodać, że robi to ze stoickim spokojem. „To wspaniały człowiek, na którego naprawdę mogę liczyć. Jestem z nim bardzo szczęśliwa. Ale nic więcej nie zdradzę. Jestem matką i nie chcę, aby moje dzieci były narażone na czytanie w gazetach o intymnych szczegółach dotyczących ich rodziny”, ucina wszelkie próby wydobycia informacji przez dziennikarzy.

Zdrada i kara
Złośliwi przypominają, że z André związała się zaledwie w trzy miesiące po tym, jak wyrzuciła za drzwi swojego niewiernego męża Ethana Hawke’a. Zaskoczenie było tym większe, że przez ponad pięć lat swojego małżeństwa uchodzili za parę idealną.
Mówiono o nich „nowojorscy Pitt i Aniston”. Poznali się w 1996 roku na planie filmu „Gattaca”. On był idolem nastolatek po roli w „Orbitowaniu bez cukru”, ona gwiazdą pierwszej wielkości po roli w „Pulp Fiction”. W maju 1998 roku w tajemnicy wzięli ślub w katedrze Świętego Jana na Manhattanie. Uma była w siódmym miesiącu ciąży. W lipcu urodziła córeczkę Mayę Ray i na dwa lata wycofała się z aktorstwa. W styczniu 2002 roku na świat przyszło ich drugie dziecko – syn Levon, na wyraźne żądanie swojej siostry nazywany Roanem.
Uma i Ethan z młodych balangowiczów z dnia na dzień stali się domatorami. Ethan znalazł nawet czas na pisanie powieści. Jedną z nich, „Ash Wednesday”, dedykował ukochanej żonie Karunie (to drugie imię Umy), ona za to opowiadała o nim w nielicznych wywiadach: „Ethan to prawdziwy artysta, zaangażowany w sztukę dużo mocniej niż ja. Jest bardzo wrażliwy. Żeby tworzyć i żyć, potrzebuje wielu emocji. Jeśli kiedykolwiek coś złego spotka nasz związek, to jestem przekonana, że to będzie wyłącznie moja wina”.
Bomba wybuchła w wakacje 2003 roku. Ethan był wtedy na planie filmu „Złodziej życia” w Vancouver i wdał się w romans z kanadyjską modelką Jen Perzow. O romansie natychmiast dowiedział się cały świat, w tym oczywiście Uma. Gazety chętnie opisywały szczegóły zdrady niewiernego męża oraz przytaczały pogróżki trzech braci aktorki, którzy rzekomo twierdzili, że „zabiją tego gnoja gołymi rękami” za to, że skrzywdził ich siostrę.
We wrześniu Uma wystawiła walizki męża za drzwi, a on sam zamieszkał w Chelsea Hotel w Nowym Jorku. W wywiadach twierdził, że ich małżeństwo od dawna przeżywało kryzys, że tak naprawdę nie byli już razem, gdy zdradzał żonę. „Gdyby chodziło tylko o zdradę, dawno byśmy się dogadali i byłoby jak dawniej”, powiedział magazynowi „Details”.

Quentin na smutki
„Ufałam mu bardziej niż samej sobie. Byłam go absolutnie pewna, ale rzeczywistość okazała się daleka od ideału”, to były jedyne gorzkie słowa wypowiedziane publicznie przez jego żonę. Uma pokazała klasę, tym bardziej że rozstanie zbiegło się z promocją jej pierwszego od wielu lat głośnego filmu „Kill Bill”. Nie odwołała wywiadów, chociaż miała świadomość, że wszyscy będą ją pytać o rozstanie. „Mogłam zamknąć się w domu i zrobić z tego wszystkiego jeszcze większy dramat, ale postanowiłam stawić czoło sytuacji”.
Sytuację ułatwiało także to, że przy swoim boku miała najlepszego przyjaciela, reżysera Quentina Tarantino. Dzięki niemu jej kariera znowu kwitła.
Tak jak w 1994 roku przeszła do historii kina jako Mia, znudzona żona gangstera z „Pulp Fiction”, tak i teraz dzięki Tarantino wróciła do pierwszej ligi Hollywood jako zabójcza panna młoda z „Kill Billa”. Ze względu na ciążę Quentin przesunął rozpoczęcie zdjęć o rok. Nie wyobrażał sobie w tej roli nikogo innego, zwłaszcza że Uma napisała razem z nim scenariusz. Chętnie powtarzał, że ona jest jego muzą i porównywał się do reżysera Josepha von Sternberga, który z powodu ciąży Marleny Dietrich musiał czekać przez rok ze zdjęciami do filmu „Maroko”. Ona mówiła, że „Tarantino ją stworzył”.
Do roli panny młodej Uma przez prawie pół roku po dziesięć godzin dziennie, sześć razy w tygodniu, trenowała wschodnie sztuki walki: „Byłam tak doskonale przygotowana, że bez strachu mogłam wychodzić w nocy na ulicę”. Wyczyn nie lada, zwłaszcza że przygotowania zaczęła zaledwie cztery miesiące po urodzeniu syna, a wcześniej nigdy nie uprawiała wyczynowo żadnego sportu: „Sądziłam, że człowiek spala wystarczająco dużo kalorii przy otwieraniu paczki ciastek”. W ciągu pół roku schudła 25 kilo. Wysiłek fizyczny nie pozwolił jej wpaść w depresję poporodową i sprawił, że mogła zapomnieć o problemach, jakie już wtedy przeżywało jej małżeństwo.

Kompleksy piękności

Dziś dla Umy najważniejsza jest dwójka ukochanych dzieci. Marzy o normalnej stabilnej rodzinie dla nich, zwłaszcza że sama wychowywała się w dość nietypowej. Matka Nena, z pochodzenia Szwedka, zanim została znaną psychoterapeutką, była w latach 60. modelką i hipiską, a przez rok również żoną guru LSD i najsłynniejszego propagatora tego narkotyku Timothy Leary’ego. Potem poznała ojca Umy. Richard Thurman był pierwszym amerykańskim mnichem buddyjskim blisko zaprzyjaźnionym z Dalajlamą i aktorem Richardem Gere’em. Razem założyli w Stanach ośrodek kultury tybetańskiej. Dziś pan Thurman jest profesorem na wydziale teologii nowojorskiego uniwersytetu Columbia i zajmuje się religiami hinduistycznymi. Oczywiście to on wybrał imię dla córki. Uma to hinduska bogini matka, która pozbawiona własnej postaci wnika w ciała innych bogiń. Właściwie tak jak aktorka. Zdolności aktorskie od dziecka zresztą pomagały Umie zaaklimatyzować się w nowych miejscach. Rodzice ciągle się przeprowadzali, więc ona ciągle zmieniała szkoły. Przy tak liberalnych opiekunach nie miała nawet jak się buntować.
Gdy jako 15-latka postanowiła rzucić szkołę i wyjechać sama do Nowego Jorku, rodzice nie stwarzali jej żadnych przeszkód. Uznali, że dzięki temu pozna życie i się zahartuje.
„Nie było łatwo”, wspomina. „Miałam straszne kompleksy – wyłupiaste oczy na pół twarzy, duże usta i nos. Do tego byłam fajtłapowata. Z moim wzrostem 183 centymetry zawsze najwyższa w klasie i nosiłam największe buty – numer 45! Do dziś mam kompleks na punkcie stóp. Kto by pomyślał, że ta pełna kompleksów dziewczyna zacznie zarabiać na życie jako modelka (jej zdjęcia trafiły nawet do „Vogue’a”). W 2000 roku podpisała trzyletni kontrakt z koncernem kosmetycznym Lancôme na reklamowanie perfum Miracle, a od początku tego roku reklamuje luksusowy dom mody Louis Vuitton. I być może zostałaby topmodelką, gdyby nie uśmiechnęło się do niej szczęście. Jako 18-latka dostała swoją wielką szansę. W 1988 roku pojawiła się w dwóch filmach: „Przygodach barona Münchausena” i „Niebezpiecznych związkach”. Potem przyszły sława i pieniądze. Za rolę w „Pulp Fiction” zarobiła 300 tysięcy dolarów, dziesięć lat później za „Kill Bill” zgarnęła już po 12 milionów za każdą z części. Twierdzi jednak, że jest na takim etapie życia, że nie musi już poświęcać niczego dla kariery, a najważniejsze dla niej są teraz miłość i macierzyństwo.

André zamiast aktora
„Życie jest wielką tajemnicą, nigdy nie wiadomo, co przyniesie”, mówi filozoficznie. Powrót na szczyt Hollywood przypłaciła rozpadem drugiego małżeństwa. Teraz jej kariera kwitnie, ale też po raz pierwszy w jej życiu nic nie zapowiada kryzysu w sprawach uczuciowych.
Może to zasługa tego, że André to jej pierwszy partner niezwiązany z branżą filmową. Do tej pory zakochiwała się tylko w aktorach. Przewrażliwionych, skupionych tylko na sobie i swoich emocjach egocentrykach. André jest zupełnie inny. Spokojny, zrównoważony biznesmen poświęca jej dużo czasu i nie zadręcza nikogo swoimi artystycznymi dylematami. Ma jeszcze jedną zaletę. Dzięki niemu w ekskluzywnym hotelu Chateau Marmont w Los Angeles Uma zawsze dostaje najlepszy apartament.

Agnieszka Jastrzębska/ Viva