Co Ze Mną Jest????

napisał/a: jaga_baga 2007-06-29 23:10
lonely napisal(a):To i ja może coś dodam.

Taką swoją...HISTORIĘ

Staż małżeński : 13 lat, dziecko 11 letnie.
Pobraliśmy się "z miłości".
Ja byłem typem romantyka, nie miałem nigdy żadnych dośw.
(no może poza "samo..." - ale to chyba każdy facet musi przejść...)
Wierzyłem, że spotkam ta jedną-jedyną... Nawet pocałunki zostawiałem dla NIEJ...
O seksie rozmawialiśmy, o uczuciach, o przyszłych dotykach, o byciu razem, tak najbliżej... Myśleliśmy jak jedna osoba.
Po półtorarocznej znajomości pobraliśmy się.
Minął jeden dzień (noc poślubna?), drugi, cztery dni. Przeszło to całe zamieszanie, rodzina się porozjeżdżała, mieliśmy spokój...i czas...tak tylko dla siebie.
Nie myślałem o seksie, o tym - jak będzie? Po prostu...- cieszyłem się, że mam tą jedną jedyną ukochaną kobietę - mam ją tylko dla siebie, moją ukochaną żonę., a może bardziej...- to ja mogę i chcę być dla NIEJ.
To była chyba czwarta noc po ślubie (niech ktoś nazwie ją "poślubną" jeśli chce...)
Wieczór, półmrok, ona ubrana w zwiewną, śliczną białą atłasową koszulkę...
Podchodzi do mnie, całujemy się , obejmuję ją i...słyszę
- "tylko bez wsadzania !"
-czego?, -gdzie?
- coś się wali, coś dziwnego czuję w duszy...
Nie wiem co się działo, nie pamiętam - a bardziej...nie chcę pamiętać...
Nigdy nie miałem nocy poślubnej...
Kolejne dni, noce...
- połóżmy się obok siebie i...śpijmy, przytul się...tylko mnie nie dotykaj, śpij już...
- Ale ja chciałbym Cię pieścić, całować, kochać się z Tobą.
- przestań gadać bzdurki, śpij... kocham Cię, przytul sie tylko do mnie...

Mijały dni, noce, tygodnie i miesiące...
Ja rzuciłem sie w wir pracy "dla nas", żeby czegoś się dorobić.
Wstawałem o 7, o 7.30 zaczynałem pracę na budowie przy naszym domu.
Kończyłem o 21, 21.30 - co drugi tydzień odbierałem żonę spod pracy
(pracowała na dwie zmiany) lub odprowadzałem ją rano pod zakład.
Bez przerwy robiłem, od świtu do nocy (teściowie nazywali mnie "pracuś")
Wieczorami (nocami bardziej)...czytałem książki, robiłem coś w warsztacie (
a to półkę dla żony a to ławeczkę do ćwiczeń czy ciężarki)

Mijały miesiące.
- kochaj się ze mną, błagałem, pozwól choć cię pieścić, całować, dotykać.
Pozwól abym choć ja mógł Ci dawać pieszczoty, to mi wystarczy.
-śpij, przestań, daj spokój, wtul się tylko we mnie, śpij...
Leżałem jak kłoda /musiałem leżeć choć "targało mą męskością", czasem cicho płakałem - niemęskie? może... - choc jestem raczej typem "twardziela"- silny, dobrze zbudowany, sprawny (wiele lat zawodniczo judo, karate itp.), chyba przystojny ( 1.74m, długi czas 68 cm w pasie, 110 w klatce, 68 kg wagi)
Powstrzymywałem się przed ...przed tym aby rządził mną penis, żądze.
/ nie, - czasem "kochaliśmy się"- tzn. ja ją pieściłem (zgadzała się na to), długo, czule, z ogromnym "wczuwaniem się", całowaliśmy się, potem ona... -pozwalała mi "wejść na chwilę" ("ale szybko bo nie ma czasu"... - 5 minut?
- tak ona potrafiła z "kochania się" zrobić coś bezdennie idiotycznego...
- co, już? , nie możesz się spuścić? Dobra, dość już, przestań...
A ja...coraz bardziej zszokowany, tracący sens życia, bycia , kochania kogoś...
(tak na marginesie - kiedyś "szczyciłem się" (chyba przed sobą samym - faceci tak mają...) że mam "spory sprzęt" (19cm), w miarę bycia przy ...przy niej (mojej żonie) przestawałem normalnie reagować, odczuwać, myśleć...
Kiedyś podczas badań w szpitalu zdiagnozowano : - ma pan chore serce...
(- nie wie pan dlaczego, co moze byc przyczyna? - jakies stresy? - nie nic ( to moja "żona" kazała mi milczeć...
Czy nie próbowaliśmy leczyć jej "oziębłości" ?
Hmmm.. - po pół roku, na moje usilne namowy zgodziła się pójść ze mną do "poradni katolickiej przy kościele" - jak wizyta?
Uciekła, wyrwała się, gdy juz mieliśmy wejść.
- pan sam? tak, bo żona...chora jest.
Potem byłem tam jeszcze kilkakrotnie, dostawałem książki i kasety "dla żony"
- Przeczytałem i obejrzałem ...sam.
( bo ona "takich głupot czytac nie będzie", to ja jestem chory i ...zboczony,
ona jest ...normalna... tak mówiła - usiłowała mi wmówić...)
Czasem nocami ...uciekałem z domu, biegłem gdzieś przed siebie by...
powrócić nad ranem..
Pamiętam kiedyś pokłóciliśmy sie (kolejna rozmowa o potrzebie dotyku, czułości, o "byciu małżeństwem" , o potrzebie seksu...
- Ty chyba chory jesteś, lecz się...
Nie wytrzymałem. stojącą obok pufę i stolik roztrzaskałem o podłogę
za sobą... Ona się popłakała, ja...nie pamiętam, nie chcę pamiętać.
(nie nic złego - chyba gdzieś poszedłem sobie pobeczeć - nie reagowała na żadne słowa i tłumaczenia - do dziś wypomina mi że "rzucałem w nią stolikem i pufą".
Modliłem się nocami... - by Bóg ...odebrał mi życie ...lub przynajmniej mą męskość - na co mi ona, tylko wszystko psuje...
(i chyba Bóg mnie wysłuchał... mój penis sobie malał i malał... - nie wiem czy ma dziś 14 cm... poza tym...mało co reaguje na podniety...)
- czy nie próbowałem innych sposobów na rozbudzenie żony?
Tysiące... i nastrojowe kolacje, krople na podniecenie (dziwnym trafem je zgubiła...a poza tym - ona nie będzie się truć, a mnie chyba porąbało...itp itd i wyjazdy (nasza "podróż poślubna"
- miesiac nad morzem... tak, "było"... może 2 - 3 razy ( 5-10 minut)
A ja...najczęściej nocami siedziałem nad brzegiem morza i pusto gapiłem się w morskie, odległe horyzonty...
Kiedyś stwierdziła, że może zmieniłaby się gdyby zaszła w ciążę, choć panicznie się jej boi...
No i zaszła w ciążę (dokładnie wiedziałem kiedy "to się stało" itp
- po prostu jej..."gotowość do seksu" - była tak sztuczna, "ustawiana na minuty", że....)
Ale to niczego nie zmieniło (nawet "było gorzej" - nie, nie, przecież wiesz, że możesz dziecku coś zrobić...)
(nasz pobyt na morzem...- wtedy była w 3-4 miesiącu ciąży...
najlepsza okazja aby moc spokojnie i na luzie oddawać się sobie wzajemnie...
- oczywiscie po powrocie z wczasow stwierdzila, ze "chyba ją zaćmiło" i chyba zapomniała, że jest juz w ciąży i drugi raz "zajść nie może"
- i mogłaby się przecież ze mna kochać...)
Potem były jej kolejne słowa, - że może jak urodzi, to sie zmieni...
A mi bez przerwy dźwięczały w głowie i pamięci jej różne słowa:
- weź się, ty chyba chory jesteś, lecz się, daj mi spokój, boli mnie głowa, brzuch, - czy byłeś dziś w kościele?, najpierw posprzątaj, nie, bo ktos może przyjść, nie bo coś mnie szczypie, nie bo swędzi, nie bo... wiecznie i bez końca - nie i nie...
Przestałem ją chyba kochać po 3 latach...
Stałem się takim pustym wypalonym wrakiem faceta.
Kilkarazy ugadaliśmy się, że "to ona będzie sterować naszym związkiem i seksualnością" - jeślibym ja przestał ją zachęcać, mówic w ogóle o seksie, czy choćby ją obejmować to ona...ona się może zmieni i sama "będzie tego chcieć".
Mijały dni i tygodnie, miesiąc, trzy miesiące...
- ... hej, nie zapomniałas o czymś.
- o czym ?
- seks, żeby choćby mnie pocałować...
- aaaa. faktycznie zapomniałam...
- co, to juz trzy miesiące? a tak, jutro, pojutrze będzie...
Nie było... ani "jutro" ani "pojutrze" - ...zapomniała...
/nie chodzi tu o stosunek czy upojną noc ale o zwykłą chwilę
objęć , pocałunków, dotyków pełnych pożądania.../
/ kochanie się.... potrafiła mieć pretensje o to że...
zbyt wrażliwe mam swoje sutki, że zbyt mocno przeżywam, że wczuwam się,
że hałasuję... o wszystko...
Pozwalała się zapieszczać ustaki (to chyba jedyna rzecz którą ...lubi)
- ja bym to robił bez końca, raz za razem a ona... - no dość, juz...
juz mnie poskręcało - idź spać... - No coooo? przecież Ci pozwoliłam się zapieścić, powinieneś być wdzięczny.../
Parodia...seksu, bliskości, czegokolwiek...

Moja żona czasami stwierdzała, że "ona seksu w ogóle nie potrzebuje",
że niestety "ona nie wiedziała", że nie ma on dla niej żadnego znaczenia,
że zrobiła mi wielką krzywdę wiążąc się ze mną itd itp.
/ a cały czas była i jest cholernie zazdrosna, o każdy uśmiech czy gest wzgl. innej kobiety, potrafiła ...przeszukiwać moje torby z pracy, szafki w domu itp. szukając..- chyba listów od kochanek ;-P
No i ciągle powtarza, że mnie kocha.
tak - a jej UCZUCIA sprowadzają się tylko i wyłacznie do ...potrzeby bycia obok mnie...(żebym spał z nią w jednym łózku - spał i tylko spał...
- hmmm.kiedyś sam zrobiłem nasze spore łóżko...2 m x 1.60
Ona cieszyła się....że będzie miała gdzie wygodnie spać...

To wszystko napisałem ...tak po prostu...aby troche wyżalić się,
aby ukazać, że ...nieciekawie może byc jak dwoje ludzi sie nie dobierze
właściwie do siebie, tak jak w naszym przypadku...
/ może w tym roku rozwiedziemy się - rozmawialiśmy o tym kilka razy "tak na sucho, beznamietnie" - ona juz zgodziła się, z orzeczeniem "o jej winie"...

A ja....żałuję tylko, że nie dane mi było trafić na tą jedną jedyną ukochaną kobietę...
faceci tez potrafią być ...wrażliwi

Lonely - samotny...




czytam i nie wierzę w to co czytam, że gdzieś tam są tacy mężczyźni, którzy chcą i potrafią tak dbać o swoje żony.
Chciałbym mieć obok siebie takiego człowieka.
"Bo większym szczęściem jest dawać niż brać"
Całkiem przypadkowo tu weszłam.... Poruszyło mnie twoje życie i twoje problemy. Twojej żonie można tylko pozazdrościć tak wyrozumiałego męża, pełnego ciepła, pragnącego bliskości, dotyku, pocałunków i potrafiącego to wszystko jednocześnie odwzajemnić.
Powtórze się, chciałabym mieć obok siebie takiego człowieka.

Pozdrawiam
napisał/a: ank 2007-06-30 16:24
twoja żona jes poprostu nienormalna i tylko w niej tkwi problem. Można nie mieć ochoty na sex ale bez przesady. tak juz jesteśmy, my ludzie skonstruowani że musimy odczuwać podniecenie i rozkosz, czasem na sama myśl o pieszczotach. Jeśli ktoś ma z tym problem, to poprostu jest chory (takie zachowanie jak twojej żony jest nienormalne...)

Czasem gdy fantazjuję o czymś związanym ze sferą intymną to już na samą myśl robi mi się mokro... Ale tak nie musi przecież być zawsze. Bo przychodzą w życiu czasem takie momenty że czegoś tam brakuje i akurat w danej chwili nie podnieca nas coś co pół roku temu było wręcz podniecające.

Jak już pisałam wcześniej odrzucałam przez jakiś czas mojego faceta. Na początku ze względu chyba na dziecko bo całą uwagę przelałam na naszego synka. Nawet spał w łóżku między nami. Za każdym razem jak się do mnie dobierał to czułam że to już mnie nie podnieca, nie robiło mi się mokro między nogami i chyba przez to odrzucałam go. Z czasem przywykliśmy do tego i nawet już zadne z nas nie domagało sie nawet pieszczoty. Minęło przawie 2,5 roku i coś mnie olśniło. Zaczęłam sobie uświadamiać ze brakuje mi seksu...ale było już za późno bo okazało sie że mnie zdradził. Niby nic nieznaczący skok w bok ale siedzi to we mnie do dziś. Wszystko sobie wyjaśniliśmy. Próbujemy wszystko naprawić i oboje się staramy. Bo i ja i on zawiniliśmy...

Od jakiegoś czasu aż kipię na nowo chęcią dawania mu rozkoszy...a on. Chyba próbuje mi wynagrodzić te prawie 2 lata bez regularnego seksu, cudownych orgazmów, niezapomnianych pieszczot językiem i doprowadzania mnie do rozkoszy.

Naprawde, czasem można jeszcze wszystko naprawić...ALE do tanga trzeba dwojga...

A twoj żona LONLEY to ... Brak mi słów!

Partnerstwo nie opiera się tylko na seksie ale jest jakimś czynnikiem który wpływa na nasze relacje. Ja po udanej nocy jestem naładowana energią i mam ochote krzyczeć z radości. Znajomi np. widzą moją zmianę. Nie chodze już tak naburmuszona jak kiedyś, nie szczelam fochów. Potrafię podejść do mojego faceta i przytulić się ot tak poprostu, pocałować go nagle na spacerku i vice versa. Gdyby nie te upojne noce to nie zachowywalibyśmy się tak. Wiem to bo gdy brakowało seksu w naszym życiu to tego też brakowało. Mijaliśmy się gdzieś tak po drodze i żyliśmy jakby obok siebie. Dlatego udane życie seksualne to podwójna dawka energii - szczególnie w moim przypadku.

LONLEY - ja chyba nie wytrzymałabym tyle czasu co ty. W końcu człowiek musi to kiedyś z siebie wyrzucić bo inaczej sfiksuje.
Myślę, że nie ma co udawać tylko zwiewać od tego TOKSYCZNEGO ZWIĄZKU i tej TOKSYCZNEJ KOBIETY.

Z tego co pisałeś wcześniej macie córeczkę...Uchroń ją przed podobną przyszłością bo historia lubi się powtarzać. Byle nie wdała się w matkę. I mam tu na myśli jedynie podejście do tych spraw sercowych i związanych z seksem. Bo przypuszczam że jest dobrą matką i dobrym człowiekiem. Wydaje mi się też ze twojej żonie ktoś musiał w dzieciństwie bardzo obrzydzić te sprawy-może jej własna matka???
napisał/a: Marcia1979 2007-07-02 07:34
Weszłam na to forum zupełnie przypadkiem, od tak przeglądałam sobie stronki na necie i nagle zobaczyłam " Nie mam ochoty na sex. Pomocy". Do dzisiejszego dnia myślałam, ze jestem patologia, odchyłka od normalności, że przecież to nie jest normalne, ze nie ma się ochoty na sex skoro kocha się swojego faceta, ale niestety i w moim przypadku tak jest, jesteśmy ze sobą prawie 8 lat, w małżeństwie, mamy 5 letniego syna i od około 2-3 lat jest tak samo to znaczy mój mąz mnie kompletnie nie pociąga seksualnie, byc moze nie chdozi tu o pociagania, bo może czasami w myślach bym chciała się z nim kochac, ale jak przychodzi co do czego to tak mnie jego podchody denerwuja, wkurzaja irytuja sama nie wiem dlaczego, nie znam przyczyny takiego stanu rzeczy, niby wszytsko jest ok, niby dobrze się układa, ale nasze życie seksulane to porażka:( Na nic się zdają rozmowy, mąż często robi mi awantury, kłotnie, ze ja go już nie kocham, ze pewnie mam kogoś na boku, że on dłużej tak nie wytrzyma i że pójdzie na dziwki, ( kto wie może już był). To jest strasznie męczące, czlowek boi się nadchodzącego wieczora, udaje sennośc, ból głowu, brzuch, wykręca się koniecznością wczesnego wstania rano, tłumaczę się, ze wole rano podczas gdy rano nic się nie zmienia i jest jeszcze gorze. Nie mam już sił walczyc, czasami sobie myślę, że to pierwsze zauroczenie, te pierwsze lata małżeństwa minęły i teraz jest już tylko rutyna, przyzwyczajenie, nie pogama nic, to że jest dla mnie super kochany, ze robi wszystko co sobie zażycze, że wypijemy razem winko do kolacji, nic, nic , nic ............... Jeszcze do niedawna myślałam, ze tylko ja mam ten problem, ale widzę, ze niestety jest nas więcej, ale jak to wyleczyć, jak sprawić, żeby wszytsko było ok? przecież ja jestem młoda kobieta skoro teraz nie potrafię cieszyć się seksem to kiedy zacznę???po 50? Być może to macierzyństwo wszystko zmienia, może kobieta przelewa swoje uczucia na dziecko, może robi to podświadomie a może w jakims momencie życia twój facet cię zawodzi, póżniej niby się dogadujecie, wszytsko wraca do normy a jednak cos pozostaje nie tak???? może tu jest problem?
napisał/a: xyz 2007-07-02 22:56
Czy to naprawdę ma takie wielkie znaczenie czy jest seks czy go nie ma? Czy tych kilka / kilkanaście minut jest naprawde tak bardzo ważnych, żeby się przez to kłócić, zdradzać, rozwodzić, obrażać, zadręczać ?!
napisał/a: ank 2007-07-03 06:34
Drogi lub Droga XYZ...bez seksu nie ma tego poweru w związku. Udany seks i to co się dzieje w łóżku zawsze odzwierciedla nasze relacje w związku. Jak jest sek, a do tego jest udany i czerpiemy z niego przyjemnośc to widać patrząc na taką pare-są szczęśliwi. Gdy go brakuje lub wkrada się monotonia i znudzenie to (przepraszam za wyrażenie) o dupę roztrzaść taki związek...ja to przeżyłam i teraz na nowo budujemy nasz związek...jak narazie z rewelacyjnym skutkiem.
Nie dopuśćmy do stagnacji w łóżku, bo to zabija wszelką radość z bycia razem. Nic na siłę i za wszelką cene ale czasem warto się postarać.
A zresztą nie trzeba od razu się bzykać z partnerem...wystarczą miłe, czułe słówka, przytulenie się. Poprostu okazanie tej miłości-a nie złości i niezadowolenia.
Teraz widzę jak ważna jest rozmowa w związku zwykłe miłe słowo, komplement, które często prowadzą dużo, dużo dalej...w miłą i ekscytującą podróż!
napisał/a: lonely6 2007-07-03 07:38
xyz napisal(a):Czy to naprawdę ma takie wielkie znaczenie czy jest seks czy go nie ma? Czy tych kilka / kilkanaście minut jest naprawde tak bardzo ważnych, żeby się przez to kłócić, zdradzać, rozwodzić, obrażać, zadręczać ?!


Seks, seksualność, zmysłowość...
Istniejemy również poprzez ciało, to ono pozwala nam istnieć, żyć,
pracować, po prostu być tu i teraz.
Jesteśmy ISTOTAMI CIELESNYMI, czy tego chcemy czy nie.
Sex to cielesność, to zmysły - a więc wzrok, słuch, smak i węch...i dotyk.
Człowiek bez uczuć, bez dotyku, bez pieszczot, pocałunków nie ma racji bytu.
(lub...byt jego jest bezgranicznie ubogi i żałosny...)
Zaręczam ci, że dziecko bez bliskości matczynego ciepła jest...biedne, opuszczone, samotne. Mężczyzna czy kobieta bez czułości, bliskości ciała swego partnera, swego drugiego "ja" tylko wegetuje, nie żyje pełnią życia.

Otóż xyz jeśli dla ciebie "obojętne jest czy jest seks czy go nie ma" to... współczuję ci...
Nigdy nie będziesz czuć "jak to jest" zakochać się, wyczekiwać, tęsknić, wprost umierać z tęsknoty, pragnąć i pożądać...kochać...
Nie wiem czy masz kompleksy, czy jesteś zbyt zdominowany przez "poglądy religijne" czy twojego środowiska, czy masz może złe przeżycia z dzieciństwa. Twoje słowa jednak świadczą tylko o jednym - jak płytkie są twoje odczucia i uczucia.
Czy jest sex czy go nie ma... Czy kochasz czy nie, czy potrafisz darzyć przyjaźnią... Chyba pojęcia te nie są ci znane...

xyz napisal(a):Czy tych kilka / kilkanaście minut jest naprawde tak bardzo ważnych, żeby się przez to kłócić, zdradzać, rozwodzić, obrażać, zadręczać ?!

Tak, są ważne, są CHOLERNIE ważne, i nie minuty, dziesiątki minut czy godziny ale CHWILE, chwile spędzone ze sobą, tak najbliżej jak można,
tak najbardziej ze sobą, obok siebie , w sobie wzajem...
Kochasz się ze swoja ukochaną, ukochanym, oddajecie się sobie całkowicie, bez pytań, bez wątpliwości, szczerze, bezgranicznie.
Sex... to nie tylko "akt płciowy", stosunek, kopulacja - to coś więcej, to...
rodzaj absolutu który tylko dwoje naprawdę kochających się osób, on i ona, mężczyzna i kobieta mogą przeżyć. Stają się sobie tak bardzo bliscy, tak zjednoczeni, ciałami, odczuciami, że...stają się JEDNO.
(pokaż mi w świecie inny sposób najwyższego ofiarowania, oddania
drugiej osobie, tak fizyczny sposób a zarazem tak duchowy ,transcendentny nawet... (może tylko jeszcze poród albo ...śmierć są "z podobnych kręgów ludzkich doświadczeń"...)

Jest coś takiego jak jak wrażliwość, empatia, czułość, dobroć.
Przyjaźń i miłość. To właśnie dzięki cielesności mogą się one rozwijać,
rosnąć w nas i czynić choć trochę lepszymi nas i.... ten świat.
Czy to w zwykłym przyjacielskim uścisku, objęciu na pocieszenie,
łzach smutku, zwykłym uśmiechu czy bliskości ciał dwojga kochanków...

ps. nie , nie jestem idealistą - po prostu, staram się patrzeć na świat
nie tylko przez pryzmat codzienności, jedzenia, pracy, obowiązków czy snu.
Staram się patrzeć i dostrzegać... i odczuwać , odbierać świat wszystkimi swoimi zmysłami, tak najbardziej jak tylko można...
napisał/a: xyz 2007-07-03 12:21
Ofiarowanie, bliskość, czułość, miłość - brakuje tylko jeszcze słowa misterium. Misterium miłości spełniającej swój obrządek w sypialni. Dobrze Was rozumiem? A wszystko to na określenie kilku minut zwykłej czynności fizjologicznej, bardziej czy mniej udanej, na około której urosła cała nasza tzw. kultura. Nie wydaje się Wam to po prostu oszustwem natury, która swój cel widzi po prostu w prokreacji. Bulwersuje, bo zostaje tylko śmieszna prawda?
napisał/a: aniasztam 2007-07-03 13:41
hej moge wam opowiedzieć jak to było u nas:)gdy poznałam mojego krzysia od razu wiedziałam że będę tylko jego a on tylko mój dość szybko zaczęlismy współżyć bo po około miesiacu znajomości był moim pierwszym facetem z czego do dzis jest bardzo dumny ale nie do tego zmierzam,nasze pierwsze stosunki kojarzyły mi sie z bólem i napięciem nie miałam ochoty na sex czasem udawałam że śpie żeby tylko sie a nim niekochać,widziałam jak cierpi,wyjechał na kilka tygodni do pracy za granice dzwonił prawie codziennie z czasem zaczęliśmy rozmawiać o sexie opowiadał co by mi zrobił gdyby teraz był przy mnie jak dotknął gdzie pocałował od jego głosu dostawałam dreszczy czułam wszystko na swoim ciele każdy dotyk,to było niesamowite zaczęłam myśleć o tym co chciałabym zrobić jemu i wiecie co okazało sie że zupełnie nie znam jego ciała!on wiedział gdzie mam najmniejszy piepszyk a ja co,kretynka:)naszczęście wrócił po siedmiu tygodniach kochaliśmy sie jak opętani (już nic mnie nie bolało,byłam zbyt szczęśliwa żeby czuć coś innego niż rozkosz)nie spałam całe noce oglądaliśmy filmy tylko dla dorosłych,bez przerwy sie kochalismy nawzajem myliśmy swoje ciała nawet zakładaliśmy sobie skarpetki,byliśmy razem jak nigdy przedtem teraz znam każdy mm jego cudownego ciałka uwielbiam patrzeć na jego goły tyłeczek pieścić go całego ustami łapać za krocze gdy ktoś może zobaczyć i wkładać raczke za majteczki jak idziemy na spacerek w jakieś ustronne miejsce:)JEST BOSKI!!!dziewczyny problem w tym że dla was sex kojarzy się ze złem koniecznym zapomniałyście jaki jest cudowny jak zbliża ludzi co powodują słowa i jak kochacie swoich mężów i chłopaków,spójrzcie na nich inaczej to działa oni są naprawde sexy i bardzo nas kochają nie warto tracic czasu na sen gdy tyle może się wydarzyć:)
napisał/a: lonely6 2007-07-03 14:29
xyz napisal(a):Ofiarowanie, bliskość, czułość, miłość - brakuje tylko jeszcze słowa misterium. Misterium miłości spełniającej swój obrządek w sypialni. Dobrze Was rozumiem? A wszystko to na określenie kilku minut zwykłej czynności fizjologicznej, bardziej czy mniej udanej, na około której urosła cała nasza tzw. kultura. Nie wydaje się Wam to po prostu oszustwem natury, która swój cel widzi po prostu w prokreacji. Bulwersuje, bo zostaje tylko śmieszna prawda?


Możesz określać to jak chcesz, wyśmiewać czy traktować innych niepoważnie...
( twoja sprawa, wcale nie zamierzam zmieniać twojego sposobu myślenia i odbierania cielesności...)
ale....
- kilka minut "czynności fizjologicznej"? (niestety, załamię cię, kochając się
doświadczam "trochę wyższych uczuć" niż przy opróżnianiu pęcherza czy jedzeniu... / poza tym te ostatnie czynności jakoś...nie rozwijają mnie ani uczuciowo ani "empatycznie" ect. /

Seksualność człowieka oszustwem natury... :confused:
Człowiek tym choćby odróżnia sie od innych ssaków, istot itp. (nazwij sobie to jak chcesz...- chyba że uważasz nas ludzi, w tym również siebie jedynie...za bardziej mądrą małpę...)
że jako jedyny nie ma ustalonej porami roku, okresami w swym życiu
- seksualności.
Potrafi czerpać z aktu płciowego przyjemność (choć to akurat potrafią niektóre zwierzęta...), być zazdrosnym, potrafi cieszyć się, tęsknic i płakać z miłości, również tej cielesnej...

Prokreacja jedynym celem miłości, jedynym, ostatecznym dążeniem?
Co ty wiesz o miłości, o bólu utraty ukochanej (bo przypuszczam, że jesteś facetem), o rozpaczy i tęsknocie?
Tak, kochałem bezgranicznie, bez żadnych pytań i wątpliwości, za samo to że ona jest. I nie myślałem, nie kalkulowałem (nigdy...), że wszystko cokolwiek robię aby z nią być, przy niej, koło niej, obok...robię po to by ją tylko zdobyć, by posiąść jej ciało, jej kobiecość...

Patrząc tak jak ty na świat.... wszelkie stany emocjonalne, wszelkie nasze
uczucia, relacje z innymi ludźmi...przestają mieć sens, okażą sie puste i głupie...

Ja...i wiele, wiele osób poza mną chcą wierzyć że to coś więcej
niż zwykła chemia ciał, niż zwykła fizjologia organizmów...

Chcemy wierzyć...wierzymy...i wiemy, że jest inaczej...
Na pewno nie dzięki ludziom podobnym tobie...
napisał/a: olgaXjoanna 2007-07-03 20:59
Hej Olciu. Przeżywam to samo co TY, ale to nie wszystko. Po jakimś czasie uświadomiłam sobie, że po prostu chcę spróbować seksu z innym facetem. Ciągle jakieś obsesyjne myśli mnie nachodzą. Mam stałego faceta od 5 lat. Właściwie z nim stworzyłam pierwszy poważny związek, ale to chyba tylko wygląda tak pięknie z jego strony. Zdradzam go... psychicznie i myślę, żę niedługo zdradzę fizycznie. Sama przed sobą się wstydzę. Dostałam - mówiąc tak wprost propozycję seksu bez zobowiązań. Rozważam to.

Ten facet mnie pociąga, a mój nie :(
Nie wiem co będzie dalej...
napisał/a: olgaXjoanna 2007-07-03 21:02
Hej Olciu. Przeżywam to samo co TY, ale to nie wszystko. Po jakimś czasie uświadomiłam sobie, że po prostu chcę spróbować seksu z innym facetem. Ciągle jakieś obsesyjne myśli mnie nachodzą. Mam stałego faceta od 5 lat. Właściwie z nim stworzyłam pierwszy poważny związek, ale to chyba tylko wygląda tak pięknie z jego strony. Zdradzam go... psychicznie i myślę, żę niedługo zdradzę fizycznie. Sama przed sobą się wstydzę. Dostałam - mówiąc tak wprost propozycję seksu bez zobowiązań. Rozważam to.

Ten facet mnie pociąga, a mój nie :(
Nie wiem co będzie dalej... :(
napisał/a: ank 2007-07-03 21:20
Ja też kiedyś dostałam propozycję seksu bez zobowiązań i ... skorzystałam z niej. Fakt zdradziłam mojego faceta, ale to było długo przed naszymi problemami łóżkowymi i przed narodzinami naszego dziecka. Tak poprostu chciałam zobaczyć jak to jest z innym facetem. I wiecie co? Nie wniosło to nic nadzwyczajnego do mojego życia. Zdrada zawsze pozostanie zdradą. Mój facet do dzisiaj o tym nie wie, umiałam to ukryć...i nie zrobiłam tego , bo nie miałam ochoty kochać się z moim facetem, poprostu tak jakoś wyszło-nie żąłuję tego kroku (może to głupie i żałosne pomyślicie) i nawet utwierdziło mnie na tamten w przekonaniu czas, że z moim facetem lepiej się czuję i w łóżku i podczas wszelkich chwil intymnych.
Oczywiście nie chciałabym być zdradzona ponownie ani żeby mój skok w bok nigdy nie wyszedł na jaw ale stało się i przyznam że trochę mnie to czegoś nauczyło. Mianowicie tego że warto doceniać to co mamy teraz właśnie w tej chwili, bo może się czasem okazać że właśnie to tracimy albo już straciliśmy...

Pozdrawiam wszystkie dziewczyny które nie maja ochoty na sex ze swoimi kochanymi mężczyznami i życzę poprawy STOSUNKÓW!