Sprawność podstawowa

mężczyzna
Viagra ma 10 lat. Jeszcze krótki odcinek czasu i będziemy świętować jej bar micwę.
/ 09.06.2008 10:29
mężczyzna
Viagra z mężczyzn uczyniła mężczyzn. O jej koszerności zaświadcza hollywoodzki gwiazdor i hollywoodzki lowelas Jack Nicholson, ale zastrzega, że używa jej tylko w wypadku, jeśli w ciągu doby ma więcej niż jedną randkę. W zasadzie nie jest to „wypadek”, jeśli aktor przyznaje się do 2000 kochanek. „Ma 70 lat, rok ma 365 dni, policz to sobie wszystko czy raczej podziel i zobaczysz, że tych kobiet wcale nie było tak wiele”, tłumaczy mi mąż. Patrzę na niego zezem.

Siedemdziesiąt lat! Dziesięć lat! Kiedy po raz pierwszy widziałam tabletki viagry nieuchronnie skojarzyły mi się z błękitnymi pastylkami dziadka, które zażywał na ból kręgosłupa. Może jest tu coś na rzeczy.

Niektórzy seksuolodzy wciąż narzekają, że viagra jest nienaturalna i czyni z kobiet seksualne niewolnice. Nie mam nic przeciwko byciu seksualną niewolnicą, a naturalność kojarzy mi się jedynie z naturalnymi metodami zapobiegania ciąży, znanymi pod ksywką „małżeńska ruletka”. Naturalna to może być marchewka, choć pryskane są ładniejsze i większe…

W Polsce mamy sporo rozwodów. Pary rozwodzą się ze względu na „niezgodność charakterów”. Bez tej ściemy! Zwykle chodzi tu o niezgodność zupełnie innych rzeczy. Brak seksu czy kiepski seks równa się nuda. Znudzone pary rozładowują się na salach sadowych. Co świadczy o małżeństwie? Będę się upierać, że „sprawność podstawowa”. Kiedy viagra pojawiła się w Stanach spadł odsetek rozwodów, przynajmniej w klasie wyższej. Dlaczego? Po prostu przestało się uciekać od podstarzałego męża w ramiona jurnego szofera czy ogrodnika. Viagra warta jest diamentów. I jest najlepszą przyjaciółką mężczyzny. Viagromani skarżą się na „poranne zmęczenie”. Lepsze poranne zmęczenie od porannych mdłości. Choć jedno nie wyklucza drugiego.

„Viagra to idealny amerykański środek. Podnosi wskaźnik Dow-Jonesa i penisy. Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się, czy giełda jest metaforą męskiej potencji, to macie gotową odpowiedź” - napisała Erica Jong. W przeciągu pierwszego kwartału wprowadzenia viagry, akcje jej producenta (Pfizer Inc) skoczyły o 21 procent. Niech mali bracia zapatrzą się w Wielkiego Brata.

To również Jong napisała w „Strachu przed lataniem” (powieść przedviagryjna, aczkolwiek pełna żeńskiego wigoru): „Dylematem egzystencjalnym feministek jest to, kiedy kobieta wyzwolona staje oko w oko ze złamanym k….” I problem z głowy czy raczej z główki.

Kiedy mu „nie staje”, jego nieskonsumowana kochanka jest albo wściekła, albo czuje się winna. Viagra jest tańszym odpowiednikiem psychoanalizy. A pocieszanie impotenta? W takiej sytuacji każda, nawet najbardziej naga kobieta czuje się jak matka, w dodatku matka pozbawiona matczynego nimbu.

Może jak przestaniemy bać się viagry, to i przestaniemy bać się seksu. Nie taka straszna viagra, jak ją malują, pod warunkiem, że nie kupuje jej się na bazarze. Czy kobiety zaczną kupować panom błękitne tabletki, skoro biednym zapominalskim chłopcom kupują prezerwatywy?

A kiedy kobiety doczekają się własnej viagry i własnej bar micwy? Kobiety też chcą być twarde. Muszą być.

Wiecznie „gotowa” kobieta to mit, który niestety wciąż sprawdza się jako alibi gwałcicieli.

Wagina to nie garderoba dla penisów. One są nasze. I bywają zmęczone. Przydałby im się zastrzyk energii. Dziewczyny marzą o błękitnych migdałach, a łykają niebieskie tabletki przeciwbólowe i liczą w łóżku barany, zaczynając od tego, który się akurat nad nimi pochyla.

Viagra dla kobiet już dawno byłaby na rynku, jeśli eksperymentujące firmy farmaceutyczne wyczułyby w tym interes. W farmakologii XXI wieku wszystko rozbija się o interes. Dlaczego nie ma tabletek antykoncepcyjnych dla mężczyzn? Bo faceci boją się jej skutków ubocznych. Skutki uboczne pozostawią dla swojej Baśki czy Zośki. Kobiety nie mówią o swojej „impotencji”, bo nie wypada. Mamy być piękne, zwarte i cholera, zawsze gotowe. „Myjcie się dziewczyny, bo nie znacie dnia ani godziny.” Panie Sztaudynger: „wilk się nie myje, a żyje”. Wilczyca także.

Gorzej jak wilczyca wpada w depresję. Leki antydepresyjne powodują totalny spadek popędu. Nie ma seksu i jest jeszcze smutniej. Kółko się zamyka. „Mężczyźni odzyskali wzwód, ale czy kobiety są szczęśliwsze?” - Pyta profesor Izdebski. Będziemy szczęśliwsze jeśli nam się na to pozwoli. I jeśli mężczyźnie będzie zależało, abyśmy zawsze były gotowe na przygodę. Niech siostry feministki porzucą penisy, a na maszt wciągną flagę waginy.

Viagra - jak donoszą uczeni z Buenos Aires - zmniejsza objawy jet lagu. Dajcie nam viagrę to przestaniemy się bać latać.

Redakcja poleca

REKLAMA