Na miejscu Jagny…

Na miejscu Jagny
Po urodzeniu dziecka, większość mam ma problem, czy wrócić do pracy, czy zrezygnować z niej i zając się niemowlęciem. Również Jagna stanęła przed podobnym wyborem.
/ 20.07.2009 17:11
Na miejscu Jagny
Jagna szła przez życie jak burza. Zdolna, pracowita, pełna pomysłów. Studia skończyła z wyróżnieniem, i to dwa fakultety na raz, w pracy awansowała bardzo szybko. Po prostu marzenie. Wydała nawet tomik poezji, który spotkał się życzliwym przyjęciem krytyków. Na tym jej szczególnie zależało, bo były to osobistości, z którymi rynek bardzo się liczył. Tylko na miłość nie miała czasu. Ale i na to przyszła pora. Gdy przekroczyła trzydziestkę, poznała Jacka, równie zwariowanego na punkcie pracy jak ona.  Zaiskrzyło między nimi tak mocno, że po półrocznej znajomości stanęli na ślubnym kobiercu. Wkrótce Jagna zaszła w ciążę. Teraz dopiero wyszła z niej prawdziwa baba. Przestała mówić bez przerwy o pracy, skupiła się na dziecku. Oczywiście, że nie przesadzała, postępowała tylko w zgodzie z obowiązującymi zasadami. Lekarskie kontrole w terminie, odżywianie zgodne z zapotrzebowaniem rosnącego w brzuchu człowieczka, ubranie wygodne, choć bardzo modne, buty z najwyższej półki, ale sportowe. Mogła sobie na to pozwolić, bo obydwoje z Jackiem bardzo przyzwoicie zarabiali. W połowie ciąży okazało się, że, by donosić, trzeba leżeć. Było jej smutno, bo naprawdę lubiła swoją pracę, ale zwolnienia karnie brała. Brała też pracę do domu, choć tylko w części. Nie wszystko dało się zrobić leżąc na kanapie. Szefowie od czasu do czasu przypominali, że po urlopie macierzyńskim czeka ją kolejny awans, i to także dodawało jej skrzydeł. Taki psychologiczny miód na ciążową duszę.

W końcu na świecie pojawił się Jakub. Długi i dość wypasiony. Jagna oszalała po raz drugi. Wertowała książki, kupowała kasety z muzyką klasyczną, bo mały uwielbiał słuchać, godzinami spacerowała po parku. I ani na chwilę nie zrezygnowała z życia towarzyskiego. No, może przestali zapraszać i odwiedzać znajomych, którym małe dzieci wyraźnie przeszkadzały. Po dwóch miesiącach urlopu, a także po rozmowie z szefostwem zaczęła się zastanawiać nad opiekunką do dziecka. Ma być czuła, ciepła, a przede wszystkim odpowiedzialna. Znajomi znaleźli taką panią. I znowu wszystko toczyło się po myśli Jagny i Jacka. Któregoś razu młoda mama zostawiła synka pod opieką opiekunki, a sama wybrała się do pracy, by omówić szczegóły powrotu. Wracając zahaczyła o pobliski bazarek. Jakież było jej zdziwienie, gdy zobaczyła tam opiekunkę Jakuba. Nie podeszła, tylko popędziła do domu. Po godzinie niania wróciła. Rozmowa trwała bardzo krótko.
- Tu są pieniądze za kilka dni tego miesiąca, a tu jest pani torba. O referencjach nie ma pani co marzyć, chyba że złych.

Niania wprawdzie usiłowała coś powiedzieć, ale Jagna nie słuchała.
Ona już myślała o tym, jak ma rozwiązać problem. I znowu rozesłała wici, zajrzała do kilku agencji, porozmawiała z mamami, które spotykała na spacerze, a z którymi do tej pory tylko wymieniała ukłony. Nie miała dobrych wiadomości. Wprawdzie ktoś z firmy polecił jej sprawdzoną,  ponoć bardzo solidną i okropnie drogą agencję, ale nie mogła w tę solidność uwierzyć. Na jej wątpliwości, szefowa powiedziała.
- Nie przekonasz się, jak nie zatrudnisz. Przecież będziesz zawsze mogła wyjść, by sprawdzić. To prawda, że sporo zapłacisz, ale pomyśl, ile ci zostanie w kieszeni. Jagna, prawda jest taka, że ty już nie potrafisz zrezygnować z pewnego standardu i określonych wygód.
- Nie wiem. Wiem natomiast na pewno, że nie pozwolę mojego dziecka skrzywdzić. Ja muszę być pewna, że pod moją nieobecność nic złego mu się nie dzieje. Że dostaje jeść, że ma sucho, że nie płacze, że wreszcie ktoś do niego mówi, albo przynajmniej puszcza mu muzykę. Przecież on rośnie i niedługo trzeba będzie się nim zając naprawdę. Spacery, czytanie, zabawy…
- Takie rzeczy można sprawdzać. Zainstaluj kamerę. Niania nie musi o tym wiedzieć. A ty będziesz spokojniejsza.
- Ale to takie upokarzające. Chciałabyś, aby ciebie kontrolowano za pomocą kamery. Gdyby moja mama nie pracowała?
- Ale pracuje. Szczerze mówiąc ja też mam w tym swój interes. Ty masz przyjść na moje miejsce, bo ja idę oczko wyżej. A mnie też zależy na awansie.
- Ale ja nie złożę dziecka na ofiarnym ołtarzu po to tylko, abyś ty mogła awansować.
- Ja będę, mnie zależało na tym, aby osobą kierującą działem byłaś właśnie ty. Tobie ufam, ty jesteś twórcza, wiem, że niczego nie zepsujesz, najwyżej poprawisz.

Wracała do domu całkowicie rozbita. W progu powitali ją Jacek z Jakubem.
- Pani matko, mleko w lodówce się skończyło, a nam się chce jeść.
- Przecież zostawiłam to, co miałam. Nie tworzę pokarmu na gwizdnięcie.
- Idziemy synku, mama chyba lekko wkurzona. Będziemy musieli z nią pogadać.
I rzeczywiście rozmowa trwała długo. Jacek nie namawiał Jagny na wzięcie urlopu wychowawczego, bo wiedział ile znaczy dla niej praca, i jak ją trudno zdobyć, ale rozważał wszystkie za i przeciw. Jagna wiedziała, że najlepszym opiekunem byłaby ona sama, ale chciała spróbować. Wiedziała też, że jej pensja to solidny zastrzyk. To prawda, że dobrze im się wiodło, ale przecież mieli kredyt, lubili podróżować, kupowali masę książek. Smutno by było z tych rzeczy zrezygnować. Ale widziała też pyzatego Jakuba, zadowolonego, gdy mama odstawiała go od piersi, reagującego na jej głos, uśmiechającego się, gdy do niego podchodziła. Co robić? Wziąć urlop czy wynająć kolejną opiekunkę. A jeśli, to na jakich warunkach.

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA