Na miejscu Ady…

Na miejscu Ady
Małżeństwo, którego zazdrościli im wszyscy nagle rozsypało się jak domek z kart. On znalazł sobie inną i teraz żąda rozwodu i podziału majątku. Co zrobiłabyś na miejscu Ady?
/ 02.02.2010 12:09
Na miejscu Ady
Ada i Łukasz byli wzorcowym małżeństwem. Zazdroszczono im i tego, że tak serdecznie ze sobą rozmawiają, i tego, że nie tylko byli w sobie zakochani, ale i ze sobą zaprzyjaźnieni. Mieli zresztą wiele wspólnych tematów do rozmów, bo wykonywali podobne zawody, mieli takie samo wykształcenie, i wokół siebie ludzi, na których zawsze mogli liczyć. Po prostu raj. Sielanka trwała już piętnaście lat.
Właśnie obchodzili kryształowe gody. Dla nich to była ważna data, bo wielu znajomych zdążyło się już przez ten czas rozwieść. Adzie i Łukaszowi nie mogłoby się coś takiego przydarzyć. Oni byli siebie pewni. Mimo to bankietu żadnego nie zrobili. Zaprosili na obiad zaprzyjaźnione małżeństwo. Były kwiaty, szampan, był zamówiony prezent, było sporo śmiechu i dużo wspólnych wspomnień.

Bomba wybuchła po kilku dniach.
Łukasz oznajmił żonie, że właśnie odchodzi. Ma już dość, dusi się w tym związku, czuje się jak więzień, nie może znieść myśli, że jest ciągle kontrolowany. I w ogóle nie rozumie, jak on tyle czasu wytrzymał. Ada spojrzała na niego i zapytała:
- Czy rzeczywiście to prawda, czy raczej powód jest inny. I teraz powiedz. Czy dlatego, że nie mamy dzieci, czy dlatego, że sobie kogoś znalazłeś. Kogoś młodszego, atrakcyjniejszego, bardziej reprezentatywnego.
- Pleciesz bzdury. Chcesz mnie o coś obwinić, a tymczasem to ty powinnaś się czuć winna. Ja przy tobie się kończę. Brakuje mi pomysłów, wypalam się, nie mogę sobie poradzić. Zachowujesz się jak wampir.
- Popłynąłeś kolego. Mów, o co chodzi, bo nie mam zamiaru tych bzdur słuchać.
Wreszcie Łukasz wydusił z siebie, że poznał kobietę, z którą chciałby się związać.
- Młoda, piękna i jak znam życie mądra.
- Piękna, mądra i osiem lat ode mnie starsza. Nie umiem bez niej żyć.
- A czy ona już o tym wie?
- Tak, od paru miesięcy łączy nas nie tylko łóżko.
- Fajnie. Teraz bierz walizkę i opuść mieszkanie. Ja zresztą też się wyprowadzam, bo zbyt dużo przykrych wspomnień, zwłaszcza tych dotyczących ostatnich miesięcy. Jak mogłeś mi to zrobić.
- Bałem się histerii.
- I zupełnie niepotrzebnie.

Zaczęła płakać dopiero wtedy, gdy Łukasz zamknął za sobą drzwi.
Po kilku dniach zatelefonował do niej, by zapytać jak znosi samotność. Była wściekła. – Chyba mnie chce wykończyć, albo wyprowadzić z równowagi – pomyślała. – A może marzy mu się, abym wszystko zostawiła i po prostu odeszła. Zawsze był pazerny na pieniądze.
I chyba miała rację, bo Łukasz dość szybko zaproponował podział majątku.
- Ja samochód, działkę, którą ci spłacę, i oczywiście połowę pieniędzy za mieszkanie. Powinniśmy je szybko sprzedać. Tym, co w środku, podzielimy się po równo.
- Zapomniałeś kochanie, że samochód to ja kupiłam i on jest na mnie zarejestrowany.
- Ale przecież ty nie lubisz prowadzić.
- Ale wydaje mi się, że już niedługo polubię. A poza tym niepotrzebnie się tak śpieszysz. To przecież ty mnie zdradziłeś i odszedłeś. Ja mogę rozważyć twój powrót do mnie.
- Chyba oszalałaś.
- Może, ale zbyt ciężko na to wszystko pracowałam. Nie pozwolę się okraść.
Zadzwonił po kilku dniach, by ją poinformować, że właśnie jego wielka miłość przestała z nim sypiać, ale o powrocie nie ma mowy, bo nareszcie czuje się wolny.
- Po co mi to wszystko mówisz? Lepiej zajmij się rozwodem.
- Ale w cywilizowany sposób, czyli bez orzekania o winie.
- Chyba cię pogięło. Z orzekaniem o winie i z uczciwym podziałem. I przestań do mnie wydzwaniać. Naoglądałeś się amerykańskich filmów i chciałbyś tak samo. Znalazł się Woody Allen.

Adzie coraz gorzej się grało babę twardziela. Sporo ją te rozmowy kosztowały, ale nie mogła dać tego po sobie poznać. To jego metody. Wykończyć psychicznie, a później już gładko pójdzie.
Łukasz nie dawał jednak za wygraną. Dzwonił, nękał SMS-ami, mailował. Każdy środek komunikacji uważał za dobry, byle tylko mógł Adę zdenerwować.
Wreszcie się udało. Ada nie wytrzymała i wybrała się do psychologa. Pani psycholog stwierdziła po dwóch rozmowach, że nie warto walczyć. Delikwenta trzeba puścić w skarpetkach. To niebezpieczny psychopata. Podobnego zdania była pani mecenas, ale ona radziła więcej dyplomacji. Poczekać i nie dać się sprowokować. Ada jednak nie była pewna, czy naprawdę dobrze postępuje. To było przecież piętnaście lat i rok narzeczeństwa.

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA