"Wielki kot w małym mieście" - We-Dwoje recenzuje

Filemon i Bonifacy. Tom (ten od Jerry’ego). Klakier. Był też pewien czworonóg w butach. I słynny musical Andrew Lloyda Webbera. Więcej znanych kotów nie pamiętam. Może gdybym chwilę się zastanowiła, przypomniałabym sobie imiona jeszcze kilkunastu - wszak w kulturze wizerunek kota istniał od dawien dawna.
/ 08.10.2008 23:54
Filemon i Bonifacy. Tom (ten od Jerry’ego). Klakier. Był też pewien czworonóg w butach. I słynny musical Andrew Lloyda Webbera. Więcej znanych kotów nie pamiętam. Może gdybym chwilę się zastanowiła, przypomniałabym sobie imiona jeszcze kilkunastu - wszak w kulturze wizerunek kota istniał od dawien dawna.

Także wielu polityków, aktorów czy ludzi estrady dumnie fotografowało się ze swoimi ulubieńcami. No tak, Chico nawet opowiedział dzieje Benedykta XVI ze swojego kociego punktu widzenia. Ale kim był Dewey? Co jak co, pewna jestem, że o kocie o tym imieniu nie słyszałam. Aż do niedawna…

Pewnego zimowego poranka w lokalnej bibliotece w „Dewey. Wielki kot w małym mieście” – We-Dwoje recenzujeSpencer (Iowa, USA) pracownice zauważyły małego kotka. Skąd się tam wziął? Prawdopodobnie ktoś wrzucił go do środka przez otwór służący do zwracania książek po zamknięciu biblioteki. Wystraszony zwierzak przeżył noc w metalowej skrzyni, tuląc się i trzęsąc z zimna oraz strachu. W takim stanie został znaleziony przez Vicki i Jean. Bezbronny, ufny kotek znalazł swój nowy dom… właśnie w bibliotece! Dewey Czytaj-Więcej Książek szybko zaaklimatyzował się w nowym otoczeniu. Polubił świat książek, codzienne odwiedziny tłumów gości i zabawy z dziećmi. Jak się okazało, jego urok osobisty sprawił, że zwyczajny kot w niezwykły sposób zaczął oddziaływać na mieszkańców – przez sam fakt, że był. Raz radosny i skoczny, innym znów razem przypominający swą pozą posąg Buddy. Za jego sprawą coś się jednak zaczęło zmieniać w codzienności małego Spencer, tak jakby ludziom wystarczała świadomość, że bezwarunkowa miłość słodkiego kotka czeka i na nich. Wystarczyło, że ktoś przekroczył próg biblioteki, a Dewey już podchodził, łasił się, wskakiwał na kolana lub też czaił gdzieś w pobliżu. Labirynt półek z książkami stał się jego całym światem. A świat… sam „przyszedł” do niego!

„Prawdziwa biblioteka nie musi być duża i piękna. Nie musi też mieć najlepszych udogodnień czy najefektywniejszych pracowników oraz największej liczby użytkowników. Prawdziwa biblioteka ma służyć. Musi wrosnąć w życie mieszkańców do tego stopnia, że bez niej nie sposób normalnie egzystować” – pisze Vicki Myron, autorka książki, a równocześnie przez wiele lat dyrektorka biblioteki i „kocia mama” Deweya. Opowieści o uroczym rudym czworonogu przeplatane są wspomnieniami z jej życia, które przypominało pasmo ciągłych cierpień i tragedii. Czytając nie odnosimy jednak wrażenia, że poznajemy losy osoby, którą los tak ciężko doświadczył. Vicki Myron w pogodny sposób opowiada o swoim życiu: problemach z wychowaniem córki, kłopotach rodzinnych czy poważnej chorobie. Z pewnością nie było jej łatwo, jednak dzięki rodzinie i przyjaciołom udało jej się rozpocząć studia, dostać wymarzoną pracę i… znaleźć w sobie siły, by zrobić coś dla innych. Biblioteka Publiczna w Spencer stała się miejscem, które przyciągało tłumy - ludzie pojawiali się w niej nie tylko po książki czy filmy, ale także by oderwać się od ciężkiej pracy, problemów finansowych czy własnych kłopotów. Wiedzieli też, że bez względu na porę dnia czekać na nich będzie małe, ufne stworzenie…

„Dewey. Wielki kot w małym mieście” to książka przede wszystkim dla miłośników kotów. Zwyczajna, jak zwyczajny był sam jej bohater. A jednak bardzo dobrze się ją czyta.
Vicky Myron prostymi słowami, bez głębszych refleksji czy spostrzeżeń, opisuje zjawisko zwane Deweyem. Ale i wielką solidarność, jaka wytworzyła się między mieszkańcami tej amerykańskiej miejscowości. W tle mamy smutną historię małej społeczności, której przyszło żyć w upadającym miasteczku, na pierwszym planie jest zaś on - Dewey. Miłośnik książek, gumek recepturek, dzieci i dorosłych. Król Biblioteki Publicznej w Spencer. Wielki mały kot…

„Dewey. Wielki kot w małym mieście” Vicki Myron, Bret Witter
(„DEWEY: The Small-Town Library Cat Who Touched the World”)
Tłumaczenie: Maria Makuch
Wyd. Znak

Anna Curyło

Redakcja poleca

REKLAMA