Sylwester w Nowym Jorku - recenzja

Sylwester w Nowym Jorku to taka powtórka z rozrywki. Miła, lekka i przyjemna, choć polana solidną porcją hollywoodzkiego lukru. Czysta komercja. Film, który niesłusznie miesza się z błotem. Bo nie samymi niszowymi produkcjami człowiek żyje, prawda?
/ 09.01.2012 06:57

Sylwester w Nowym Jorku to taka powtórka z rozrywki. Miła, lekka i przyjemna, choć polana solidną porcją hollywoodzkiego lukru. Czysta komercja. Film, który niesłusznie miesza się z błotem. Bo nie samymi niszowymi produkcjami człowiek żyje, prawda?

Wiemy już, że Amerykanie mają bzika na punkcie Walentynek. Czas przyjrzeć się temu, jakie uczucia towarzyszą im w sylwestrową noc. Garry Marshall ponownie przeplata nawzajem historie kilku par i singli. Nieśmiała, niepewna siebie Ingrid (Michelle Pfeiffer) rzuca pracę, by zacząć wszystko od nowa, by zrealizować swoje noworoczne postanowienia. Pomaga jej w tym przebojowy kurier (Zac Efron). 

Fot. Filmweb

Tess Byrne wraz ze swoim mężem (Jessica Biel i Seth Meyers) oczekują narodzin pierwszego dziecka. Próbują przyspieszyć poród, by zgarnąć nagrodę fundowaną przez szpital dla rodziców bobasa, który jako pierwszy przywita Nowy Rok. Nienawidzący Sylwestra Randy (Ashton Kutcher) zacina się w windzie z Elise (Lea Michele), której zależy na tym, by jak najszybciej wydostać się z windy, by dostać się na Times Sqare. Claire Morgan (Hilary Swank) przeżywa zadanie, którą jej powierzono. To właśnie ona jest tego wieczoru odpowiedzialna za opuszczenie sławetnej nowojorskiej kuli, kuli, którą po raz ostatni chciałby zobaczyć ze szpitalnego dachu pewien znajdujący się na granicy życia i śmierci mężczyzna (Robert De Niro). Nastoletnia Hailey (Abigail Breslin) pragnie spędzić Sylwestra na Times Square, by o północy pocałować pewnego chłopaka. Jej matka (Sarah Jessica Parker) ma jednak zupełnie inne plany.To tylko niektóre z historii, które przeplatają się w tym filmie. Więcej nie zdradzę, by nie psuć tej przyjemności, jaką niewątpliwie jest oglądanie filmu Marshalla. 

Reżyser nie serwuje nam nic nowego, a mimo to Sylwester w Nowym Jorku zaskakuje. Film ten jest o niebo lepszy od Walentynek. Nie wiem jednak czy jest to zasługą lepszego scenariusza czy zdecydowanie lepszej obsady. Miło patrzy się zarówno na Michelle Pfeiffer, która wygląda w tym filmie jak starsza siostra Seliny Kyle przed przemianą w Kobietę Kot, jak i na Zaca Efrona, do którego niesłusznie przypięto etykietkę złotego chłopca Disneya. High School Musical to już przeszłość. Efron zrobił kolejny krok na przód. Tak trzymać! Świetne duety tworzą także Jessica Biel i Seth Meyers, Til Schweiger i Sarah Paulson, Sarah Jessica Parker i Abigail Breslin. Pomimo tego, że Katherine Heigl jest dokładnie taka sama, jak we wszystkich innych komediach, w których zagrała, jej wątek jest jednym z ciekawszych. Wszystko za sprawą fenomenalnej Sofíi Vergary, która z największego pesymisty w trymiga zrobiłaby wielkiego optymistę. Jeśli w życiu prywatnym jest taka sama, jak jej bohaterka, praca z nią musi być czystą przyjemnością! Lea Michela i Ashton Kutcher... To jedyny wątek, który wywoływał niestrawności. Dzięki Glee doskonale wiemy, że Lea ma świetny głos. Czy jej popisy wokalne były więc potrzebne? Trudno było w niej dostrzec Elise, skoro ciągle widziało się w niej Rachel Berry... 

Sylwester w Nowym Jorku to obraz, który bawi, wzrusza oraz skłania do refleksji. Może nie są to wielce filozoficzne przemyślenia na temat ludzkiej egzystencji, lecz mimo to warto się im poddać. Warto rozważyć słowa wypowiadane przez bohaterkę graną przez Hilary Swank. Bądźmy milsi dla siebie nawzajem. Nie tylko w Nowym Roku, ale w ogóle. Jeśli ktoś uważa, że multipleksy są zbyt mainstreamowe, że wyświetlane w nich filmy są zbyt płytkie, to już jego sprawa. Czasem warto przesiąść się ze skrzypiących krzeseł w starym kinie na wygodne siedzenia w multipleksie. Bo hollywoodzkie produkcje również mają coś do powiedzenia. Obraz Marshalla jest tego najlepszym przykładem. Polecam!

Redakcja poleca

REKLAMA