Sezon ślubów uznajemy za otwarty!

Czerwiec tradycyjnie już rozpoczyna w Polsce sezon ślubów. Przez następne kilka miesięcy, ilość panien młodych i panów młodych ulega znacznemu zintensyfikowaniu. Wystarczy wybrać się w weekend do parku, aby bez problemu natknąć się na kilka lub kilkanaście par, robiących sobie właśnie sesje ślubne.
/ 03.06.2011 07:53

Czerwiec tradycyjnie już rozpoczyna w Polsce sezon ślubów. Przez następne kilka miesięcy, ilość panien młodych i panów młodych ulega znacznemu zintensyfikowaniu. Wystarczy wybrać się w weekend do parku, aby bez problemu natknąć się na kilka lub kilkanaście par, robiących sobie właśnie sesje ślubne.

Wielu z nas dostanie też zaproszenia na kilka ślubnych imprez, czy też na sam ślub. W żadnym z tych wypadków nie wypada pojawić się z pustymi rękami, a państwo młodzi często sami zaznaczają, co chcą dostać. Tylko czy aby na pewno trzeba ich słuchać?

Prosimy bez kwiatów

To coraz częstsza prośba przyszłych małżonków i źródło buntu starszego pokolenia. Polską tradycją jest, aby po samej ceremonii złożyć życzenia i podarować kwiaty. Kto jednak ma już swój ślub za sobą, wie doskonale jak trudnym może być zapewnienie im miejsca i wody i jak wiele wymagają sprzątania po kilku dniach. Dlatego też coraz częściej na zaproszeniach ślubnych pojawiają się informacje o tym, co Państwo Młodzi chcą dostać zamiast kwiatów. Wśród najpopularniejszych są kupony lotto, butelki wina czy też maskotki dla dzieci. Te ostatnie są tak popularne, że podobno domy dziecka często odmawiają ich przyjęcia, twierdząc, że mają wszystkiego już za dużo.

Niektórzy zastępują kwiaty jeszcze bardziej oryginalnymi pomysłami, które zdobywają sobie coraz więcej miłośników. Hitem ostatnich dwóch lat są książki i… jedzenie, które Młoda Para zabiera do swojego mieszkania. Rekordziści spożywają domowe specjały nawet przez rok od ślubu.
Ale czy mamy jakiś wybór? Niezależnie od życzenia i jakie mamy z nim związane uczucia, warto jest uszanować wolę Państwa Młodych. Jeśli już koniecznie muszą być te kwiatki, niech będą one dodatkiem do tego, co zamarzyło się Jej i Jemu. W końcu to oni mają pamiętać ten dzień przez resztę życia.

Oczepiny?

Byliście kiedyś na prawdziwym, tradycyjnym wiejskim weselu? Takim, gdzie o północy rozpoczyna się szereg zabaw, które maja stanowić tradycyjny obrządek oczepin. Tradycyjne oczepiny to nie tylko rzucanie welonu i tradycyjny taniec, to też poznawanie panny młodej po wymacanym kolanie oraz przetaczanie jajka nogawką pana młodego i liczne zabawy, takie jak np.: zabawa w Słonia.
Tradycją jest też to, że większość z przyszłych Par Młodych nie wytrzymuje. Wiele rezygnuje z oczepin, jeszcze więcej zostawia je, ale w bardzo okrojonej formie. Pozostaje rzucanie welonu i muchy/krawata oraz taniec zdobywców. Wśród tych bardziej odpornych furorę robią zabawy z … dojenia krowy i trzepania masła. Trzeba tylko wymyśleć, jak sprowadzić krowę, ale i z tym bez problemu radzą sobie dzisiaj właściciele weselnej sali czy też organizatorzy ślubów.

No właśnie, a może organizator?

W filmie „Powiedz tak” Jennifer Lopez wydawała się być niezastąpioną profesjonalistką na najwyższym poziomie. W życiu rzeczywistym, takich organizatorek wcale nie brakuje, chociaż ich praca jest znacznie bardziej szczegółowa niż w filmach. Także w Polsce, chociaż tutaj – przyznać trzeba – biznes organizacji ślubów dopiero robi się popularny. Organizator – za sumę od 10 do 20 tysięcy złotych – zdejmie z głów Państwa Młodych i ich rodzin wszystkie problemy organizacyjne związane ze ślubem. To też organizator zobowiązuje się spełnić nawet najbardziej szalone marzenia związane ze ślubem. Pierwsze kroki stawiają u nas śluby tematyczne. Ostatnim hitem jest odwzorowanie ślubu księcia Williama i księżnej Kate. Z każdym, możliwie najbardziej szczegółowym detalem. No dobrze, może za wyjątkiem transmisji telewizyjnej.

Zapraszamy wszystkich?

Bo przecież inaczej nie wypada… Czy aby na pewno? Tradycyjne wesela dość restrykcyjnie trzymają się zasady, że powinien znaleźć się na nim nawet najbardziej odległy krewny Państwa Młodych czy ich rodziców. Efektem jest przeogromna lista gości, większość z których widujemy tak rzadko, że moglibyśmy się w ogóle nie poznać. Rodzice – w przeważającej większości – uważają, że brak zaproszenia mógłby skutkować obrazą członka rodziny. No i dobrze. Ale czy jeśli rozmawiasz z kimś raz na trzy lata, to czy tak bardzo odczujesz, jeśli obrażą się na ciebie na kolejne kilka? Źle pojęta tradycja może skutkować wyłącznie powiększeniem kosztów wesela, które u nas i tak są często astronomiczne. Dlatego warto jest jeszcze raz usiąść nad listą gości i pomyśleć z kim tak naprawdę chcemy dzielić ten wyjątkowy przecież dzień. A ten będzie jeszcze bardziej wyjątkowy, jeśli będą z nami tylko te najbliższe, te najukochańsze osoby. W końcu w takim dniu liczy się coś znacznie więcej niż tylko prezenty, goście i zabawa do rana. To początek czegoś bardzo ważnego. I bardzo pięknego. Oby trwało jak najdłużej.

Redakcja poleca

REKLAMA