Seks na zgodę

Zawsze wygląda spektakularnie, bez względu na to czy jego akcja rozgrywa się na planie filmowym komedii romantycznej, czy w zaciszu waszej sypialni. Seks na zgodę - czyli dlaczego tak bardzo lubimy godzić się w łóżku?
/ 06.09.2011 07:05

Zawsze wygląda spektakularnie, bez względu na to czy jego akcja rozgrywa się na planie filmowym komedii romantycznej, czy w zaciszu waszej sypialni. Seks na zgodę - czyli dlaczego tak bardzo lubimy godzić się w łóżku?

Choć, czysto teoretycznie, kłótnia powinna być jednym z największych wrogów libido dla obu płci. Tyle teorii. W życiu okazuje się jednak, że awantura często jest katalizatorem seksu. I to jakiego seksu! Pełnego namiętności, odważnego i spontanicznego. Czasem wręcz seksu idealnego. Dlaczego, mimo tego, że jesteśmy pełni pretensji, żalu i zarzutów wobec drugiej osoby, tak chętnie wskakujemy wówczas do łóżka?

Fiku miku i po krzyku

Ona coś krzyczy, a on wymachuje rękami. Atmosfera się zagęszcza, a frustracja powoli sięga zenitu, by z całą swoją mocą i goryczą wybuchnąć wprost w twarze zwaśnionych partnerów. Ten opis równie dobrze może być początkiem dramatycznego rozstania, jak i wstępem do pełnego emocji seksu. Bo zdarza się, że zupełnie nieoczekiwanie w takich momentach w partnerach narasta trudne do opanowania pożądanie, a karkołomna awantura kończy się słodkim pojękiwaniem rozkoszy. Brzmi jak scenariusz brazylijskiej telenoweli albo opis spektakularnej kłótni włoskich kochanków? Niekoniecznie. Okazuje się bowiem, że wiele par ma zwyczaj zakańczać swoje spory w sypialni. I nie ma w tym nic dziwnego, bowiem podczas zaciętej kłótni w naszych organizmach wytwarzane są hurtowe ilości adrenalina, a ta z kolei, jak wiadomo, powoduje szybsze krążenie krwi, co w efekcie może prowadzić do wzrostu pożądania. Tak od strony fizjologicznej można wytłumaczyć związki, w których częstotliwość kłótni równa się liczbie spełnionych stosunków seksualnych. Problem pojawia się wtedy, gdy para seksem próbuje łagodzić wszelkie spory.

Najpierw zgoda, potem seks

Należy pamiętać, że seks nie rozwiązuje problemów, może być chwilowym miodem na wasze rozżalone serca, jednak konflikt, który pozostał nierozwiązany nadal będzie wisiał nad waszymi głowami. Bez względu na to, jak dobry był pojednawczy seks. Dlatego, najpierw "przegadajcie" wasze problemy, a dopiero kiedy osiągniecie kompromis udajcie się w stronę sypialni, by przypieczętować świeżo zwarty pakt. Ta rada skierowana jest szczególnie w stronę panów, którym zdarza się pomiędzy seksem a zgodą w związku często stawiać znak równości. Oboje pamiętajcie, że nawet najlepszy seks nie zastąpi słowa "przepraszam" i wspólnej próby znalezienia kompromisu.

Redakcja poleca

REKLAMA