Retusz? Nie, dziękuję! - rozmowa z fotografem Grzegorzem Pytką

Pierwszy wydany przez niego kalendarz rozszedł się bez większego echa. Praca nad kolejnym przyniosła większy rozgłos. Konferencja prasowa z okazji otwarcia wystawy i udziału fotografów z National Geographic sprawiła, że z nikomu nieznanego fotografa, Grzegorz Pytka zmienił w szanownego artystę, planującego kolejne wydanie albumu.
/ 23.12.2009 09:54

Pierwszy wydany przez niego kalendarz rozszedł się bez większego echa. Praca nad kolejnym przyniosła większy rozgłos. Konferencja prasowa z okazji otwarcia wystawy i udziału fotografów z National Geographic sprawiła, że z nikomu nieznanego fotografa, Grzegorz Pytka zmienił w szanownego artystę, który planuje wydanie kolejnego albumu.

We-Dwoje: Skąd wziął się pomysł stworzenia kalendarza?
Grzegorz Pytka:
W ubiegłym roku przyszedł mi do głowy pomysł, żeby zająć się tworzeniem fotografii do kalendarza. Jest to projekt, który zamierzam realizować co roku. Za każdym razem ma to być 12 nowych dziewczyn. W przyszłorocznym kalendarzu wezmą udział również mężczyźni. Moim zamiarem jest wydać album, w którym będzie można zobaczyć wszystkie modelki, które wzięły udział w sesji.

W-D: W jaki sposób dobierasz modeli, ponieważ są to osoby, które wcześniej nie miały styczności z foto modelingiem?
GP:
Tak, celowo wybieram osoby niedoświadczone. To jest fascynujące, ponieważ takie osoby nie są "skażone", nie mają  własnych manier i praca z nimi staje się przyjemniejsza. Są zdecydowanie bardziej wdzięczne i nie mają sztucznych nawyków. Zdarzyło mi się, że trafiły do mnie dziewczyny które kiedyś amatorsko komuś pozowały i później potrzebowały kilku sesji żeby dać się „odczarować”.

W-D: W jaki sposób dobierasz plener?
GP:
Dobierając plener zawsze staram się wizualizować swoje odczucia. Dobieram dziewczyny do otoczenia.

We-Dwoje: Jak to wyglądało podczas pracy nad tym kalendarzem?
GP:
Na przykład jadąc na wydmy koło Łeby miałem zamiar zrobienia zdjęć w czystej formie z pewnymi strojami w tematyce czarno-białej. W rzeczywistości okazało się, że  zamiast trzech dziewczyn pojechały dwie blondynki i mężczyzna. To jedyne zdjęcie, na którym znalazł się chłopak.

W-D: Dlaczego nie retuszujesz zdjęć?
GP:
Nie robię tego, bo uważam że ludzie i świat są zbyt piękni żeby ich jeszcze poprawiać. Poza tym nie lubię ingerowania w obraz. Fotografia nie kłamie a poprawiane zdjęcia rodzą kompleksy u oglądających.

W-D: Ale mimo wszystko poprawianie jest bardzo popularne i wszyscy je stosują.
GP:
Ja się z tym nie utożsamiam. Wolę fotografię analogową i na niej pracuje najczęściej. Powiem śmiało, że nie ma sensu poprawiać czegoś co samo w sobie jest doskonałe.

W-D: Fotografia cyfrowa daje ogromne możliwości, dlaczego więc wolisz korzystać z analogów?
GP:
Dla mnie samo wywoływanie analogów powoduje zaciekawienie. Samo suszenie i sprawdzanie co się zadziało daje wielką satysfakcję i niespodziankę. Moim zdaniem zdjęcia z aparatów analogowych mają duszę. Oczywiście nie wyrzekam się fotografii cyfrowej, bo pozwala zaoszczędzić bardzo wiele czasu, ale nie ograniczam się tylko i wyłącznie do jej zasobów. Kalendarz, który zmierzam stworzyć w przyszłym roku będzie bazował tylko i wyłącznie na negatywach.
Grzegorz Pytka - rozmowa z fotografem

W-D: Gdzie powstawały zdjęcia do tegorocznego kalendarza?
GP:
W Słowiańskim Parku Narodowym, na wydmach, w Górach Stołowych, w pociągu, okolicach Zielonej Góry, Nowej Soli, Wrocławia, Środy Śląskiej i Legnicy.

W-D: Relacja między fotografem a modelką to bardzo intymna więź. Jak wygląda twoja współpraca z dziewczynami?
GP:
Moje modelki są odważne i nie czują się skrępowane przed obiektywem. Być może dlatego, że udaje mi się wzbudzać zaufanie. Dziewczyny wiedzą, że między nami nic nie może się wydarzyć, no chyba, że się któraś zakocha. Ale to też nie jest tak, że ja z tymi dziewczynami nie wiadomo co wyprawiam (śmiech).

W-D: Dużo się słyszy o romansach podczas wspólnej pracy, szczególnie tej artystycznej.
GP:
Do Polańskiego to mi daleko, poza tym pracuję wyłącznie z dorosłymi osobami.
Kieruję się wyłącznie czystością. Jeśli się okaże, że któraś z dziewczyn zostanie kiedyś moją partnerką życiową to na pewno będę się z tego cieszył, bo wiem, że dzięki temu lepiej się zrozumiemy. Nie zamykam się całkowicie na takie relacje, ale jestem daleki od romansowania w pracy.

W-D: Jak zaczęła się twoja przygoda z fotografią?
GP:
Było to mniej więcej pięć lat temu. W sumie zaczęło się od tego, że chciałem poznać techniczne tajniki fotografowania. Wybrałem się więc do kilku okolicznych zakładów fotograficznych po poradę.  Niestety żaden z nich nie potrafił mi udzielić konkretnych odpowiedzi, co bardzo mnie rozczarowało. Później zdecydowałem się na studia w Międzynarodowej Szkole Fotografii „Kwadrat” we Wrocławiu. Pamiętam jak dziś, że jadąc do szkoły słuchałem Dżemu i płakałem ze szczęścia, że nareszcie coś się w moim życiu zmieni. Skakałem jak dziecko kiedy okazało się, że zostałem przyjęty. Wiedziałem, że nikt mi tego już nie zabierze. Powoli coraz mocniej zakochiwałem się w swojej pasji.

W-D: Ale to chyba nie było wystarczające... Kiedy ukazała się twój pierwsza publikacja?
GP
:Pierwszą moją poważną publikacją była okładką do berlińskiego albumu. Zdjęcia razem z Leszkiem Borkowskim realizowałem we wrocławskiej „Bezsenności”. Ten sukces bardzo mocno zmotywowała mnie do dalszej pracy.

W-D: Przyznasz chyba, że najważniejsze w tej branży są znajomości?
GP:
To prawda, niestety trzeba poznać pewne osoby, żeby dzięki temu móc realizować dalsze przedsięwzięcia. Często są to nie tylko zwykłe znajomości, ale przede wszystkim przyjaźnie oparte na wspólnej pasji. Już w szkole fotograficznej wykładowcy powtarzali nam, że zebrane tu osoby nie są przypadkowe podając jako przykłady znajomości Polańskiego i Zanussiego z mniej znanymi artystami.

W-D: Jakie są twoje dalsze plany związane z fotografią?
GP:
Przede wszystkim nie chcę się ograniczać do działań lokalnych. To oczywiste, że od czegoś trzeba zacząć, ale moim marzeniem jest wydanie ogólnopolskiego kalendarza i albumów fotograficznych. Na razie prowadzę zajęcia w Centrum Kultury Muza w Lubinie przygotowując młodych adeptów. W przyszłym miesiącu odbędzie się casting do kolejnego kalendarza. Nie chciałbym jednak zdradzać miejsca pleneru. Niech na razie pozostanie tajemnicą. Jedyne co mogę zdradzić... będzie to na pewno basen Morza Śródziemnego.

Redakcja poleca

REKLAMA