Między życiem, a błękitem ... - odcinek IV

„Kochana I.M,” Nagłówek listu nie wróżył nic dobrego. Widać „Kochany A.B” postanowił uderzyć w ton podobny do literackiej korespondencji rodem z „Niebezpiecznych związków” P. de Laclos’a – chociaż tytuł w oryginale wydaje się być bardziej wykwintny –„Les liaisons dangereuses.”
/ 08.04.2010 11:38
„Kochana I.M,”
Nagłówek listu nie wróżył nic dobrego. Widać „Kochany A.B” postanowił uderzyć w ton podobny do literackiej korespondencji rodem z „Niebezpiecznych związków” P. de Laclos’a – chociaż tytuł w oryginale wydaje się być bardziej wykwintny –„Les liaisons dangereuses.”


Iga próbowała zdystansować się nieco do lektury błękitnej papeterii, ale musiała przez to przebrnąć. Gdzieś głęboko pod skórą przeczuwała ostateczny wydźwięk nie tyle literacki, co faktyczny tego listu, jakby przeczuwała to, że po jego przeczytaniu może stwierdzić, że jego treść odmieni jej życie wcale nie w taki sposób jak sobie to mogła wyobrażać do tej pory.

Między życiem, a błękitem ... - odcinek IV

„Kochana I.M.
Przepraszam, że nie rozmawiamy osobiście, ale taki sposób wydaje mi się bardziej sensowny. Chciałbym abyś na spokojnie przeanalizowała sytuację i sądzę, że podzielisz moje zdanie. Ostatnie pół roku to czas kiedy mogłem z dystansem spojrzeć na nasz związek, przemyśleć to i owo, zastanowić się nad tym co naprawdę nas łączy… Postanowiłem odejść z Twojego życia. Moje uczucie wypaliło się, zmizerniało, a to co zostało po tej miłości nie wystarczy moim zdaniem na wspólne lata aż do końca dni. Nie chcę abyśmy spędzili ze sobą resztę życia w poczuciu, że coś nam umknęło, że coś nas ominęło, że coś zmarnowaliśmy… Dlatego, dziękuję Ci za te piękne chwile, które razem przeżyliśmy. Przepraszam za to, że nie potrafię powiedzieć Ci tego wszystkiego prosto w oczy i życzę Ci żebyś spotkała jeszcze w życiu prawdziwą miłość i człowieka, który będzie na Ciebie zasługiwał, który okaże się godny Twoich uczuć. Jestem przekonany, że kobieta taka jak Ty nie będzie długo oglądała się za siebie i tkwiła w żalu po niegodnym jej miłości mężczyźnie. Mam nadzieję, że za jakiś czas będziemy mogli się spotkać i porozmawiać jak starzy przyjaciele o tym co było pięknego między nami. Pobyt w Paryżu zmienił moje zapatrywania na życie, na miłość i na wiele innych spraw. Chcę tylko żebyś wiedziała, że to wszystko stało się nie z powodu innej kobiety, o którą pewnie już zaczęłaś mnie podejrzewać, czytając ten list, ale stało się tak dlatego, że tutaj będąc z dala od Ciebie mogłem trafniej ocenić swoje uczucia. Nie chcę Cię oszukiwać i karmić do końca życia kłamstwami o mojej miłości. Nie chcę być draniem bez honoru, oszukującym kobietę, która oddaje mi swoje życie i siebie.
Przepraszam za wszystko…
Powodzenia.
Adam.”

Iga zacisnęła mocniej usta, jakby chciała się upewnić, że żadne złe słowo skargi nie wydostanie się z jej ust. Łzy, jedna po drugiej jakby w zwolnionym tempie spływały kolejno po jej bladych policzkach, a jeden z niesfornych kasztanowych kosmyków spadający na prawy policzek ocierał niektóre z nich. Miała w głowie straszny mętlik, złość mieszała się z żalem. Jakby coś pękło , ale się nie rozlało. Dziwne uczucie natłoku jakiś uczuć czy myśli i przerażającej pustki zarazem. Jej Adam? A może wcale nie był jej, może tylko się jej wydawało, że go kocha. Może wmówiła sobie tę miłość, tę tęsknotę za nim. Może tęskniła tak naprawdę za kimś innym, za kimś, kogo sobie wymyśliła, za kimś kogo pomyliła z Adamem? Może… może…

Jak wiele znaków zapytania? Dlaczego wpadamy w życiu w taki amok, w którym nie zadajemy żadnych pytań i śnimy na jawie? Dopiero jak rozbijamy się tępą falą o mur, kaleczymy się, rozpryskujemy na milion drobnych kawałków, zaczynamy się zastanawiać gdzie jesteśmy, dokąd zmierzamy, a przede wszystkim z kim u boku? To żałosne, jak człowiek jest mało zorientowany w swojej własnej sytuacji. Przebłyski świadomości mamy jedynie w chwilach życiowych zakrętów, w chwilach niebezpieczeństwa. To zdumiewające jak rzadko człowiek uruchamia zdrowy rozsądek zamiast złudzeń serca. A może tak jest lepiej? Może dobrzy jesteśmy tylko wtedy kiedy myślimy sercem? Może każdy z nas ma jakiś wyznaczony limit błędów, porażek czy omamień serca jakie musi przeżyć, aby stać się mądrym, czujnym i zdrowo patrzącym na swoje życie oraz na innych ludzi?

Dawniej, kiedy żyła mama, Iga za każdym razem wkraczając w jakieś nowe doświadczenie, nowy stan, mimo wszystko czuła się pewna i bezpieczna, czuła, że jest ktoś kto ją uprzedzi o istniejącym niebezpieczeństwie, że jest ktoś kto obudzi jej zastygły rozum. Kto powie, żeby nie brnęła w to dalej, bo się sparzy. Tym kimś była mama. Jej uwagi i przestrogi Iga nie raz uznawała za przejaw nadopiekuńczości, jako zbędne marudzenie, brak zaufania do niej, brak fantazji, wygłaszała wiele słów pretensji i zniecierpliwienia. A może gdyby żyła mama ostrzegłaby ją przed Adamem? Może podpowiedziałaby jej wcześniej finał całej sprawy z Adamem Borowieckim w roli głównej? Ale czy Iga posłuchałaby jej – to jedno z podstawowych pytań pozostanie prawdopodobnie bez odpowiedzi.

Jak on tak mógł? Tak po prostu, wyrzucić ją ze swojego życia. Tak po prostu przekreślić z dnia na dzień ich miłość, ich życie, tak po prostu wyrzucić tę miłość na śmietnik… To niemożliwe, musi być jakaś inna kobieta. Nie, nie chciała o tym myśleć.

Magdalena Ryglicka

Redakcja poleca

REKLAMA