I znów... goooooooooooooooool!

To nie tak, że nie lubię piłki nożnej. Ja ją wprost uwielbiam. Anatomia z matematyką w czystej postaci, przeplatana perełkami z lingwistyki! Dziewięćdziesiąt minut, a już wiem, co to wiązadła krzyżowe, pułapki ofsajdowe i prostopadła piłka. W szkole mnie tego przez osiemnaście lat nie zdążyli nauczyć!
/ 30.06.2008 21:53
To nie tak, że nie lubię piłki nożnej. Ja ją wprost uwielbiam. Anatomia z matematyką w czystej postaci, przeplatana perełkami z lingwistyki! Dziewięćdziesiąt minut, a już wiem, co to wiązadła krzyżowe, pułapki ofsajdowe i prostopadła piłka. W szkole mnie tego przez osiemnaście lat nie zdążyli nauczyć!

Niestety, przyjemność oglądania spadła, odkąd jakiś zazdrosny o „ochy” i „achy” swej żony działacz zdecydował, że czas zakończyć łączenie sportu z pokazem umięśnionych klat opalonych piłkarzy. Bez nagości piłka nożna to już nie to samo – podobnie jak mecz bez „ochów” i „achów” Dariusza Szpakowskiego w tle. Cóż, czasem jeszcze pod koniec spotkania nieuważny kamerzysta uchwyci przez ułamek sekundy wymieniających się koszulkami piłkarzy, ale nie ma co liczyć, że pozwoli nam na dłużej zawiesić wzrok na jakimś apetycznym torsiku. Koniec! Skończyło się to, co w futbolu najbardziej cieszyło (przynajmniej kobiety!).I znów... goooooooooooooooooooool!

Wciąż jednak gonienie dwudziestu dorosłych facetów za kawałkiem okrągłej skóry ma w sobie wiele uroku. A reguły gry są tak banalnie proste, że podstawy zrozumie każda kobieta (nawet taka o bardzo małym rozumku). Wiadome, piłka jest okrągła. Bramki są dwie. Mecz się wygrywa, przegrywa lub kończy remisem. Mamy strzelić jak najwięcej goli nie do tej bramki, gdzie stoi nasz bramkarz. A kolekcjonować żółtych kartek nie ma po co, bo pan z gwizdkiem i tak jej nam do rąk nie wręczy, za to raz dwa schowa do kieszeni. Mówiłam, że nic skomplikowanego?

Choć bywa i podchwytliwie. Raz na jakiś czas się bowiem zdarza, że któraś drużyna obnaży błędy przeciwnika – wówczas z ust komentatora dobiega nas głośny krzyk: goooooooooooooooooooool! Zaraz potem, ku naszemu wielkiemu zdumieniu, dowiadujemy się, że „a nie, nie ma bramki”. Dziwne. I przyznam szczerze, z początku było to dla mnie mocno niezrozumiałe. Przecierałam oczy i nie wiedziałam, czy jakiś chochlik nie płata mi figla. Przecież widziałam wyraźnie, że piłka tkwi W BRAMCE! Nie przeleciała gdzieś nad poprzeczką, nie wyszła na aut – piłkarz wymanewrował nią tak, że celnym trafieniem umieścił ją tam, gdzie jest jej miejsce. Ale bez wątpienia wynik wciąż jest bezbramkowy! Co jest?! No cóż, potrzebowałam czasu, by zrozumieć, że nie tylko dowcipy można spalić.

Prawdziwa trudność się pojawia, kiedy zapragniemy poznać sekretne tajniki futbolu. Chcąc zabłysnąć wiedzą przed mężczyzną naszego życia, który raz na dwa lata siada jak zahipnotyzowany przed szklanym ekranem i z wypiekami na twarzy śledzi mistrzowskie rozgrywki, musimy pojąć nie zasady, a ISTOTĘ tego pasjonującego sportu. Fenomen, co sprawia, że pracoholik wyłącza służbowy telefon, zaś największy nawet pedancik nie dostrzega kilku centymetrów kurzu na półkach. Tylko że… starając się zrozumieć futbol, ta banalnie prosta dyscyplina okazuje się mocno skomplikowana. Wybiegani zawodnicy ganiają bowiem w tę i we w tę po boisku, na którym albo nie ma przyczepności, albo i kolor murawy coś nie ten… a my nawet myślami nie nadążamy za tempem gry.

Nie żebym myślała się poddać. Co to, to nie! Od trzech tygodni oglądam mecz za meczem, jednak wciąż daleko mi do zostania znawcą tematu. Nie pojmuję, czemu w pierwszych minutach piłkarze maksymalnie wchodzą do gry, ale już w drugiej połowie zmęczeni przesypiają lub jednym celnym trafieniem wykopują piłkę na aut… automatycznie przedłużając czas gry o kolejne minuty. Wydaje mi się jednak, że w końcu zrozumiałam NAJWAŻNIEJSZĄ zasadę futbolu: wystarczy słabo ubezpieczona defensywa, a przy mocnym uderzeniu prostym podbiciem piłka sama skręca i wpada w światło bramki. Proste! Nie to co baseball, gdzie zawodnicy biegają z kąta w kąt, a inteligentny człowiek nie jest w stanie wyłapać o co w tym wszystkim biega! Tylko że… może tak naprawdę w piłce nożnej wcale nie chodzi o bramki? Przecież te gesty, wyważone pozy, ten ból w oczach – toć to mistrzowski pokaz aktorstwa! Serialowi naturszczyki powinni patrzeć i uczyć się, jak grać!
Wszak futbol to sport dla każdego!

Anna Curyło

Redakcja poleca

REKLAMA