Filmowo, walentynkowo… i na hiszpańską nutę!

Idealne miejsce na walentynkowy weekend we dwoje? Miasto Gaudiego i Miró! Barcelona, jak twierdzą ci, co mieli szczęście odwiedzić stolicę Katalonii, potrafi rozpalić do gorąca nieco już ospałe zmysły, natchnąć artystycznie oraz nauczyć spontaniczności i radości życia. Spędzić dzień 14 lutego w hiszpańskich klimatach? Marzenie wielu.
/ 04.02.2010 08:01
Idealne miejsce na walentynkowy weekend we dwoje? Miasto Gaudiego i Miró! Barcelona, jak twierdzą ci, co mieli szczęście odwiedzić stolicę Katalonii, potrafi rozpalić do gorąca nieco już ospałe zmysły, natchnąć artystycznie oraz nauczyć spontaniczności i radości życia. Spędzić dzień 14 lutego w hiszpańskich klimatach? Marzenie wielu.

Filmowo, walentynkowo… i na hiszpańską nutę!

Proza życia sprowadza się jednak często, także w dzień św. Walentego, do romantycznej kolacji przy świecach, czerwonej róży… i mniej lub bardziej trafionego filmu na DVD. No właśnie: co wybrać, by nie zepsuć nastroju lub też nie usnąć w połowie seansu? Choć do 14 lutego pozostało wciąż kilka tygodni, już dziś zaczynamy przypatrywać się głośnym w ostatnim czasie filmom o miłości. Postaramy się być w miarę drobiazgowi i dokładni. Naszą serię filmowo-walentynkowych opowieści rozpoczniemy od obrazu tak gorącego jak hiszpańskie flamenco. Domyślić się nie trudno – na pierwszy ogień idzie „Vicky Cristina Barcelona” Woody’ego Allena.

 "Vicky Cristina Barcelona" Woody Allen 
 "Vicky Cristina Barcelona" Woody Allen 

O filmie słów kilka…

Jest ich dwie, Vicky i Cristina, choć może sprawiedliwiej byłoby napisać, że bez tej trzeciej takich emocji by nie było. Barcelona jest w tym filmie nie tylko tłem, ale przede wszystkim świetnym uzupełnieniem tempa akcji. Razem z bohaterkami, które decydują się spędzić lato w Katalonii, spacerujemy więc wąskimi uliczkami, wsłuchujemy się w dźwięki gitary, sączymy nieśpiesznie wino, a przede wszystkim wchłaniamy w siebie atmosferę tego miasta. Przy okazji zaś podążamy za fabułą, która, jak to bywa u Woody’ego Allena, jest mocno przegadana, ale z każdą kolejną sceną coraz bardziej zagmatwana emocjonalnie. Oj, dzieje się, dzieje, a wszystko rozgrywa się w sferze zmysłowych doznań, pragnień oraz złudzeń.

Filmowo, walentynkowo… i na hiszpańską nutę!

Vicky i Cristina są niczym woda i ogień – pierwsza to spokojna i praktyczna racjonalistka, drugą rządzą namiętności. A jednak obie od lat się przyjaźnią i mimo różnic w postrzeganiu miłości, wydają świetnie ze sobą dogadywać. Nic więc dziwnego, że do Barcelony jadą razem. Któregoś wieczoru, podczas wernisażu, Cristina zwraca uwagę na mężczyznę w czerwonej koszuli. To Juan Antonio Gonzalo, malarz, o którym jakiś czas wcześniej było głośno, jako że jego rozwód trafił na łamy lokalnej prasy. On zaatakował żonę nożem, a może ona jego? – ludzie już dziś nie pamiętają, w każdym razie, związek był burzliwy, a para w końcu definitywnie się rozstała. Kiedy chwilę później Juan Antonio podchodzi w restauracji do dziewcząt, Vicky i Cristina mają odmienne zdanie na temat kontynuowania tej znajomości. Malarz proponuje im wypad na weekend do Oviedo. Po co? „Będziemy się bawić, pić wino i kochać” – rzuca jakby od niechcenia. Kusząca propozycja, przynajmniej dla szukającej przygód Cristiny. Vicky, zaręczona z innym, wcale nie ma ochoty wskoczyć do łóżka nieznajomego. „Czy ona zawsze analizuje pomysły, dopóki nie wyciśnie z nich całego uroku spontaniczności?” – dopytuje się Antonio, nie widząc nic niestosownego w erotycznej propozycji, jaką złożył dziewczynom. W końcu, ma przed sobą dwie piękne i samotne kobiety, które, nawet jeśli same tego jeszcze nie wiedzą, pragną przeżyć coś wyjątkowego.

Malarz kusi, Cristina uwodzi, Vicky analizuje, a niedługi czas później mamy trójkąt miłosny i sceny, które rozpalają zmysły. Robi się gorąco i interesująco…

Walentynkowo… na TAK!

Nie każdy lubi schematyczne komedie romantyczne w bajkowej, nierealistycznej otoczce. Bardziej wymagającemu widzowi, co szuka obrazów, w których miłość i relacje międzyludzkie nie są przedstawione nazbyt idealistycznie, poczucie humoru Woody’ego Allena powinno odpowiadać. „Vicky Cristina Barcelona” to połączenie, w doskonałych proporcjach, obrazu, muzyki i słowa. Jeśli nie mamy okazji wybrać się w Walentynki do Barcelony, a chcemy dać się ponieść filmowym namiętnościom, nie powinniśmy czuć się zawiedzeni, decydując się na tę opowieść. Rozpalająca zmysły Penélope Cruz, pełna erotyzmu Scarlett Johansson, urocza Rebecca Hall oraz seksowny Javier Bardem wypełniają ekran po brzegi uczuciami, emocjami i… miłością!
Czegóż można chcieć więcej od walentynkowej propozycji filmowej? Na chwilę przeniesiemy się w świat skrywanych fantazji, pozazdrościmy tego czy tamtego, zatęsknimy za wolnością… a potem wtulimy się w ramiona naszego mężczyzny, spragnione jego dotyku i bliskości. Przecież to nie tak, że nam się marzy (no, może z drobnymi wyjątkami) miłosny trójkąt. Pofantazjować jednak czasem można - ot, choćby dla rozpalenia zmysłów!
Zapowiada się naprawdę gorący wieczór…

Filmowo, walentynkowo… i na hiszpańską nutę!

Walentynkowo… na NIE?

Romantyczny wieczór we dwoje, co wie jedna z bohaterek filmu, czasem może się zamienić w panel dyskusyjny. Może więc nie ryzykować i w Walentynki wybrać obraz, który uprzyjemni wieczór, ale nie będzie wzbudzał tak gwałtownych emocji i kontrowersji? Co będzie, jak dostrzeżemy, że on rozbiera wzrokiem, zamiast nas, seksowne bohaterki? Lub też same nagle odkryjemy, iż jesteśmy niczym Vicky lub Christina - zaplątane w relacje, w których czujemy się w jakimś stopniu osaczone? Zamiast dawki erotyzmu, będącej dopełnieniem zmysłowego wieczoru, otrzymamy… niebezpieczny punkt zapalny!
„Vicky Cristina Barcelona” czasem lepiej obejrzeć w babskim gronie, gdzie nie będziemy musiały kryć się z własnymi emocjami. Wszak on może źle zrozumieć, gdy nagle głośno westchniemy na widok Javier Bardema lub też skomentujemy, z nutką zazdrości, zachowanie kobiet, które same nie wiedzą, czego chcą, a jednak nie boją się szukać, próbować, popełniać błędy. Waszak nam też się marzy takie rozpalenie zmysłów - a że „tylko niespełniona miłość bywa romantyczna”, tego wydajemy się nie zauważać. Prozę życia mamy na co dzień, czyż nie?

„Vicky Cristina Barcelona” obejrzałam dwukrotnie – gdy film wchodził na ekrany kin, i kilka dni temu, już w wersji DVD. Cóż mogę dodać na koniec? Ja naprawdę uwielbiam ten film! Dobrze jednak wiem, że „Vicky Cristina Barcelona” w wiele gustów, i to nie tylko w Walentynki, nie trafi…

„Vicky Cristina Barcelona” reż. Woody Allen, wyst.: Penélope Cruz, Scarlett Johansson, Rebecca Hall, Javier Bardem/DVD: Kino Świat
zdj. mat. prasowe Kino Świat

Anna Curyło