Dorosła Taylor Swift

Taylor Swift udało się to, czego nie dokonało wiele dzieci Hollywood. Ameryka pokochała dorosłą Taylor tak samo jak tą malutką dziewczynkę, która z większą od siebie gitarą chciała zawojować cały świat. Dzisiaj Taylor to dojrzała wokalistka. Może i śpiewa o tym samym, ale jej piosenki dalej śpiewają miliony. A największe sukcesy pewnie jeszcze przed nią.
/ 17.03.2011 07:06

Taylor Swift udało się to, czego nie dokonało wiele dzieci Hollywood. Ameryka pokochała dorosłą Taylor tak samo jak tą malutką dziewczynkę, która z większą od siebie gitarą chciała zawojować cały świat. Dzisiaj Taylor to dojrzała wokalistka. Może i śpiewa o tym samym, ale jej piosenki dalej śpiewają miliony. A największe sukcesy pewnie jeszcze przed nią.

Taylor Swift to złote dziecko Ameryki i ziszczenie amerykańskiego snu o wielkiej karierze. Amerykanie do znudzenia opowiadają sobie historię małej, niespełna 10letniej dziewczynki, która wiedziała doskonale co będzie robić w swoim dorosłym życiu. Jak wieść głosi, to właśnie wtedy Swift wymogła na swojej rodzinie przeprowadzkę do Nashville. Już wtedy pisała teksty i muzykę, ale wytwórnie wstrzymywały się z podpisanie kontraktu, nie chcąc lansować dziecka. Chętnie jednak trzymali ją na umowie, która pozwalała dziewczynie pisać teksty dla innych artystów.
Ale cierpliwość ma to do siebie, że szybko się kończy. Zwłaszcza, jak ma się kilkanaście lat. Taylor stała się nastolatką i widząc, że nikt dalej nie kwapi się do zakontraktowania jej jako piosenkarki, odeszła z wytwórni, zabierając też prawa do swoich tekstów. Na odchodne rzuciła, że zaśpiewa je sama. Tak właśnie narodził się album Taylor Swift. Początkowo przyjęty z umiarkowanym entuzjazmem, zaczął się w mozolnie wspinać po liście Billboard Chart. Parę tygodni później, piosenki Swift znała już cała Ameryka. Zwłaszcza ta nastoletnia, która ochoczo śpiewała razem ze swoją idolką. Swift pisała o prostych, ale codziennych rzeczach. O rozstaniu z chłopakiem. O miłości. O rodzicach, których bardzo kochała i którzy znani są z bezkompromisowego wspierania marzeń córki. O zemście na niewiernym chłopaku. Jej historie były historiami jej rówieśników. A oni z wielką chęcią chwytali album ze sklepowych półek, aby razem zaśpiewać łatwo wpadające w ucho historie.

Kolorowe teledyski ilustrujące proste, ale łatwo wpadające w ucho piosenki powstawały jak grzyby pod deszczu. Ruszając w trasę koncertową, Swift zaczynała już kolekcjonować materiał na drugą płytę. Wydany w 2008 roku album „Fearless” tylko umocnił ją na miejscu jednej z ulubionych piosenkarek Ameryki. Album sprzedał się w nakładzie 2.1 miliona, wygrywając nagrodę Grammy za najlepszy album pop.

Będąc u szczytu popularności, Swift mogła z powodzeniem pozwolić sobie na chwilę wytchnienia. W 2008 roku była najlepiej sprzedającą się artystką w Stanach Zjednoczonych (dane Nielsen SoundScan), a sprzedaż obu jej płyt sięgnęła 4 milionów egzemplarzy. Nie na darmo jednak dziewczynę nazywa się najbardziej płodną artystycznie piosenkarką Ameryki. Trzeci album Swift, „Speak Now” trafił do sklepów 25 października 2010, sprzedając 1 047 000 egzemplarzy w pierwszym tygodniu sprzedaży. To pierwszy „pełnoletni” album Swift. Napisała go sama, bez jakiejkolwiek pomocy przy tekstach czy muzyce. To dojrzalsza wersja Taylor Swift, bardziej dorosła, tak samo jak bardziej dorosłe są jej teksty. To już nie piosenki o nastoletnich miłostkach, ale o dojrzalszym uczuciu. Przepiękna, bardzo liryczna „Back to December” to opowieść o żalu za utraconą na własne życzenie miłością. „Mine”, pierwszy singiel z płyty to opowieść o trudach budowania dojrzałego, dorosłego związku. Czarowna „Never grow up” to historia o przemijaniu i najlepsza piosenka na całej płycie. Są tutaj też skoczne kawałki. Uroczy jest „Speak now”, opowiadający historię kobiety zdecydowanej zatrzymać ślub ukochanego chłopaka. W „Dear John” Swift sięga po mocniejsze tony, wyrażając swoją wściekłość na mężczyznę, który źle ją potraktował. Kimkolwiek był, nieźle mu się dostało. Tak jak i w poprzednich płytach, teksty Swift opowiadają całe historie, a piosenkarka, niemalże jak ognia unika częstochowskich rymów. Sięga też po mocniejsze rymy, odchodząc trochę od swojej wizytówki country – pop. Czerpie z rocka i bluegrass. To Taylor dorosła, Taylor bardziej doświadczona, Taylor dzieląca się swoimi historiami. To wreszcie Taylor, której słuchać mogą z powodzeniem nie tylko nastoletni wielbiciele. To doskonale dopracowana dorosła płyta. Warta, żeby ją kupić i zapamiętać. Następne nadejdą pewnie niebawem. W końcu najbardziej płodna artystycznie piosenkarka Ameryki skończyła dopiero 21 lat. Jeszcze nie raz nas zaskoczy.

Fot. PR Photos

Redakcja poleca

REKLAMA