Cząstki Elementarne we wrocławskim Teatrze Polskim

„Cząstki elementarne” to kapitalna, bezkompromisowa, rozerotyzowana opowieść o młodzieńczej przeszłości, która rujnuje dorosłe życie, o życiu, którego przyczyną i skutkiem wydaje się być miłość i o miłości, która niszczy, rani i nadaje wszystkiemu sens. Adaptację słynnej skandalizującej powieści Michela Houellebecqa dla Teatru Polskiego we Wrocławiu zrealizował Wiktor Rubin.
/ 16.03.2010 07:43
„Cząstki elementarne” to kapitalna, bezkompromisowa, rozerotyzowana opowieść o młodzieńczej przeszłości, która rujnuje dorosłe życie, o życiu, którego przyczyną i skutkiem wydaje się być miłość i o miłości, która niszczy, rani i nadaje wszystkiemu sens. Adaptację słynnej skandalizującej powieści Michela Houellebecqa dla Teatru Polskiego we Wrocławiu zrealizował Wiktor Rubin.

Cząstki Elementarne we wrocławskim Teatrze Polskim

Co złego może być w kobiecie, która najbardziej na świecie kocha życie? Nic, pod warunkiem, że nie zmienia się to w nieustannie krążącą karuzelę życia bez zobowiązań, obciążeń, obyczajowych konwenansów i moralnych ram, która jest niczym innym jak destrukcją. Kobieta (Dagmara Mrowiec) prowadzi pełną ekscytujących momentów tułaczkę po seksualnych komunach, poznając podobne do siebie dzieci-kwiaty i oddając się miłościom, które gasną, zanim jeszcze na dobre zdołają się rozpalić. Ma ona dwóch synów, obu z  mężczyznami, o których prawdopodobnie już dawno zapomniała. Zarówno Serge (Marian Czerski), chodzący kryzys wieku średniego, jak i Marc (Bartosz Porczyk), aspirujący filmowiec byli dla niej jedynie dawcami nasienia. Owocami tych przelotnych związków są Michel i Bruno, oboje przez całe życie zmagający się z brakiem matki i swoistym upośledzeniem emocjonalnym.

Cząstki Elementarne we wrocławskim Teatrze Polskim

Jedenastoletni Bruno w lakierowanych oksfordach jest wyszydzany przez kolegów z powodu swojego niewielkiego przyrodzenia. Wychowywał się u babci, mówi, że starość towarzyszyła mu od zawsze. Gdy ma 16 lat, matka po raz pierwszy przedstawia mu o dwa lata młodszego Michela. W tej smutnej scenie konfrontacji, Bruno mówi do brata: „Też jesteś synkiem wynaturzonej matki” - nieświadomie diagnozując nie tylko przyczynę, ale również istotę ich przyszłych problemów. 

Cząstki Elementarne we wrocławskim Teatrze Polskim

Upośledzone jest bowiem życie uczuciowe zarówno Bruna (Wiesław Cichy) jak i Michela (Adam Cywka). Pierwszy, ma żonę – protestantkę z dobrego domu (Katarzyna Strączek), i nie potrafi pogodzić się z faktem istnienia syna (groteskowy, ale i rozczulający Bartosz Porczyk). „Biust ci opadł i nasze małżeństwo też” - to gorzka diagnoza związku. Drugi, zanim stanie się specjalistą od biologii molekularnej, spotyka miłość swojego życia, Annabelle (kapitalna Kinga Preis), której mówi:  „Twoja twarz jest jak komentarz do innego świata”. Dziewczyna jednak odchodzi kuszona przez... przyjaciela ich matki. Mamy bowiem lata 70. - kult seksu, młodości i ciała. Oglądamy wysublimowane praktyki, jakby nostalgiczne westchnienia do New Age (tu pojawia się słabo zarysowany, ale jednak ciekawy kontekst polityczny, gdzie New Age porównywane jest do Nowej Lewicy – ruchu, z którego wywodzą się takie grupy terrorystyczne, jak niemiecka Frakcja Czerwonej Armii - RAF), dzielenie się energią i przekonywanie się o byciu dzieckiem wszechświata. Seks jest bardzo ważnym bohaterem spektaklu. Dla Bruna staje się źródłem frustracji, ale i spełnienia, żeby nie powiedzieć – szczęścia. Po samobójczej śmierci Christine, najbliższej mu kobiety, sam przyznaje, że tak naprawdę nigdy nie był zdolny do prawdziwej miłości.

Cząstki Elementarne we wrocławskim Teatrze Polskim

Absolutnie mocnym punktem spektaklu jest świetnie dobrana obsada: na szczególną uwagę zasługują wspomniana Kinga Preis oraz Rafał Kronenberger – uduchowiony hippis, z którego wyrasta buntownik z fryzurą a la Limahl, żeby ostatecznie stać się bacznym obserwatorem w finale spektaklu. Michał Chorosiński jako Dawid di Meola tworzy niesamowicie charyzmatyczną, elektryzującą kreację upadku mężczyzny i jego przemiany w potwora. Di Meola, wyrosły w hippisowskim ruchu New Age uznaje się za ofiarę społeczeństwa, potomka Napoleona, a świat szaleństwa postrzega jako większy niż świat rozsądku. Dla niego moralność, litość, uczucie, sprawiedliwość to hipokryzja. Dawid hołduje wolności, „wypełnia przestrzeń” nawet, jeśli wiąże się to z gwałtem, przemocą i morderstwem.

Cząstki Elementarne we wrocławskim Teatrze Polskim

Nazwać „Cząstki elementarne” Wiktora Rubina wyłącznie opowieścią o skomplikowanych związkach międzyludzkich byłoby dużym niedopowiedzeniem, żeby nie powiedzieć – spłyceniem treści. Jest to naprawdę udana adaptacja powieści Michela Houellebecqa, która kilka lat temu wywołała sporą burzę zarówno w mediach, jak i wśród czytelników, a także rozpoczęła swoisty dyskurs na temat istnienia i przekraczania granic w literaturze. Spektakl to uważny przegląd przemian obyczajowych, studium relacji rodzinnych (oraz ich braku). Wulgarne słownictwo, obsceniczne, bezkompromisowe dialogi tak charakterystyczne również dla Houellebecqa w świetnej scenografii absolutnie satysfakcjonują. Wydźwięk spektaklu, mimo kilku groteskowych scen jest w gruncie rzeczy dosyć pesymistyczny: nie zostawia żadnej nadziei na istnienie prawdziwej miłości. I niezależnie, czy się z tym zgodzimy, tak samo poruszająca będzie refleksja Michela: „za mało kochaliśmy w naszych ludzkich powłokach” - mówi. Dowodząc nieśmiertelności ludzkich komórek zaciera granicę między człowiekiem, a sztucznym, beznamiętnym tworem. I wyprowadza się z Paryża na wieś, bo tam nawet niebo żyje.

Cząstki Elementarne we wrocławskim Teatrze Polskim
fotografie:
Cząstki Elementarne we wrocławskim Teatrze PolskimBartosz Maz

Marta Kaprzyk

Redakcja poleca

REKLAMA